18.07.2010 | Czytano: 2686

Egzotyczni goście (+zdjęcia)

Nowy Targ w lipcowe dni stał się stolicą światowego tenisa stołowego. Na obozie szkoleniowym w hali Gorców przebywa ponad 120 zawodników z Czech, Francji, Irlandii, Niemiec, Słowacji, Stanów Zjednoczonych, Chin i Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Trenują pod okiem specjalistów z Azji. Jednym z nich jest Li Dilian, były trener chińskiej reprezentacji. To prekursor nauki tenisa stołowego z wieloma piłeczkami. To spod jego ręki wyszło sporo gwiazd chińskiego ping-ponga.

- Co roku obóz się rozrasta – mówi organizator, Andrzej Gniewek. – W tym roku przeprowadzamy dwa obozy, bo tylko jest chętnych. Na każdym jest ponad 100 adeptów celuloidowej piłeczki we wszystkich kategoriach wiekowych. Przy dzisiejszej ogromnej światowej konkurencji, to bez wątpienia - jak na polskie warunki - ogromne osiągnięcie.

Doszło też do pierwszej w historii drużynowej konfrontacji polskich i arabskich tenisistów. Co prawda nieoficjalnej, ale w mocnej obsadzie. W zespole Gniewek Polska Team gwiazdą był świeżo upieczony wicemistrz kraju Jarosław Tomicki oraz mistrz Europy juniorów sprzed czterech lat Martin Palcek i Miłosz Przybylik, który nie tak dawno pokonał mistrza Polski. Drużynę prowadził Władysław Madej, były reprezentant Słowacji, aktualnie trener reprezentacji kadetów tego kraju.

Zjednoczone Emiraty Arabskiej przyjechały z reprezentacjami wszystkich kategorii wiekowych. To zastanawia, że wybrali nasz kraj, gdy u siebie zatrudniają najlepszych trenerów, mogą sparować z najlepszymi na świecie. Po prostu ich na to stać.

- To prawda. Rzadko zaglądają do Europy – przyznaje Andrzej Gniewek. - Kontakt nawiązany został przez syna, który trenuje reprezentację młodzików tego kraju oraz córkę, pracującą tam w Ministerstwie Sportu. Seniorzy przyjechali do nas w najmocniejszym składzie. Czterech zawodników przed dwoma miesiącami uczestniczyło w moskiewskich mistrzostwach świata, plasując się ok. 50 miejsca. Omar Rashed to pierwsza setka światowego rankingu. Trenerem ekipy jest Koreańczyk Park Ji Hyun, dwukrotny wicemistrz świata w deblu i drużynówce, w latach 80-tych na liście rankingowej zajmował trzecie miejsce.

Rashed potwierdził, że jest jedynką w swoim teamie. Mimo, iż Przybylik toczył z nim wyrównaną walkę, to decydujące piłeczki rozstrzygał na swoją korzyść. Dał Polakowi wygrać tylko trzeciego seta.

W drugiej potyczce zaimponował wicemistrz Polski, Jarosław Tomicki. Gładko w trzech setach pokonał Mohameda Albahara, a jedna akcja w jego wykonaniu wywołała eksplozję na trybunach. Trwała długa wymiana, w której Polak zepchnięty został do defensywy. Kapitalnie się bronił. W pewnym momencie musiał odrzucić płotek przy końcu placu gry, by odebrać piłeczkę. Opłaciło się, bo rywal nie zdołał już odpowiedzieć.

Świetnie zaprezentował się Palcek, który nie dał sobie urwać seta Hamadowi. Dramatyczny bój stoczył Przybylik z Albaharem, zakończony w pięciu setach zwycięstwem Polaka. Wszyscy jednak czekali na danie dnia, pojedynek jedynek w swoich zespołach. Oczekiwano wielkiego ping-ponga, a tymczasem Arab został w dwóch pierwszych setach zdeklasowany, ugrał zaledwie osiem piłeczek. Tak to rozprężyło Tomickiego, że przegrał kolejną partię do czterech. Zimny prysznic się przydał, bo w kolejnej partii pokazał kto był „panem”.

Polska Gniewek Team – Zjednoczone Emiraty Arabskie 4:1
Miłosz Przybylik – Omar Rashed 1:3,
Jarosław Tomicki – Mohamed Albahar 3:0,
Martin Palcek – Saif Hamad 3:0,
Przybylik – Albahar 3:2,
Tomicki – Rashed 3:1.

Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama