Dzisiaj Polacy zmierzyli się ze Słowacją, zdecydowany faworyt tej potyczki. Trener biało –czerwonych Robert Kalaber dokonał kilku zmian w składzie. Na trybuny odesłał Łyszczarczyka, jego miejsce w ataku zajął Zygmunt. Z wysokości trybun mecz oglądał również Kostek i Murray. Szansę debiutu dostał kolejny wychowanek Podhala, Kacper Maciaś. Między słupkami stanął Fuczik, a pierwszy atak tworzą gracze, którzy zgrani byli grając wspólnie w Katowicach, a więc Wronka – Pasiut – Fraszko.
Czyste konto biało –czerwoni zachowali zaledwie 123 sekundy. Polacy – jak w poprzednich spotkaniach – pod swoją bramką gubią krycie. Świetnie zachował się przed bramką Tatar, który zamiast strzelać w dogodnej sytuacji wystawił krążek Cingelowi i ten trafił do pustej bramki. Mistrzowskie dogranie Nemca do nadjeżdżającego na bramkę Tatara, a ten trafił pod poprzeczkę. Tercja pod wyraźną przewagą naszych południowych sąsiadów. „Drużyna Słowacka dosłownie wgryzła się w przeciwnika. Grała z pełnym luzem, pokazując czasem trochę za dużo kombinacji. Polska nie była w stanie pokonać Hlavaja swoimi sporadycznymi akcjami” – skomentował pierwszą tercję dziennikarz hokej.cz
„Gdyby Polacy byli skuteczniejsi, to mogli złapać kontakt. Mieliśmy dużo szczęścia. Musimy wrócić do gry z pierwszej tercji. My graliśmy mniej zdecydowanie niż w pierwszej tercji” – to opinia ekspertów słowackiej TV JOJ o drugiej odsłonie.
Polska w tej części pokazała znacznie lepszą grę, miała dobre pozycje, lecz bramkarz Hlavaj poradził sobie z kilkoma trudnymi sytuacjami. Udało mu się wszystko złapać i zachować czyste konto. Fuczik też nie pozwolił się zaskoczyć.
Na początku trzeciej tercji mieliśmy dwie świetne okazje (Wronka, Fraszko). Niestety skuteczność ciągle nas zawodzi, bo w dalszej części mieliśmy kolejne okazje. W 52 minucie rewelacyjnie broniący Fuczik doznał kontuzji i zastąpił go Zabolotny, który w samej końcówce dwukrotnie skapitulował po dobitkach. Najpierw Cehlarik, potem Cingel. Reprezentacja Polski przegrała, ale ponownie nie ma się absolutnie czego wstydzić. Biało-Czerwoni długimi momentami z tak renomowanym zespołem byli wstanie grać jak równy z równym, a na koniec decydowały wyższe umiejętności indywidualne ich rywali.
Przed Polakami jeszcze trzy mecze na tych mistrzostwach. W piątek zmierzą się z Amerykanami (godz. 20:20), w sobotę ich rywalem będą Niemcy (16:20), a w poniedziałek to kluczowe, decydujące o utrzymaniu w elicie starcie z Kazachstanem (20:20).
Słowacja – Polska 4:0 (2:0, 0:0, 2:0)
1:0 Cingel – Tatar – Koch (2:03)
2:0 Tatar – Nemec – Hudacek (11:46)
3:0 Cehlarik – Slafkovsky (57:22)
4:0 Cingel – Koch – Tatar (57:34)
Słowacja: Hlavaj – Cehlarik, Feehervary, Ceresnak, Hrivik, Slafkovsky - Ivan, Nemec, Tatar, Cingel, Hudacek – Koch, Grman, Regenda, Pospisil, Kelemen – Gajdos, Golian, Kudrna, Sukel, Fasko Rudas.
Polska: Fuczik (51:03) - Wanacki, Kolusz, Wronka, Pasiut, Fraszko - Wajda, Kruczek, Urbanowicz, Dziubiński, Krzysztof Maciaś - Górny, Bryk, Zygmunt, Paś, Wałęga - Dronia, Kacper Maciaś, Krężołek, Komorski, Michalski.
W grupie polskiej doszło do pogromu. Niemcy pokonali Łotwę 8:1 (2:0, 5:1, 1:0).
W grupie A padły rozstrzygnięcia:
Czechy –Dania 7:4 (1:1, 2:1, 4:2)
Szwajcaria – Wielka Brytania 3:0 (2:0, 1:0, 0:0)
Stefan Leśniowski
Foto FB PZHL