28.12.2022 | Czytano: 9586

Niezapomniane mecze. 24 rzuty karne (+zdjęcia)

– Nie czuję się bohaterem. Byłbym nim, gdybym wykorzystał trzeci rzut karny. Przy trzecim podejściu miałem pustą bramkę, ale do niej nie trafiłem – mówił Jarosław Różański.



 
Oczekiwania przed sezonem 2005/06 były ogromne, po tym jak  w poprzednim „Szarotki” wywalczyły zaledwie piąte miejsce. Sprowadzono trenera z Czech – Zdislava Tabarę (rekomendacje miał wspaniałe, sześć tytułów z Vsetinem), który szybko zapłacił głową za słabe wyniki. Właściciel klubu schedę po nim powierzył Andrzejowi Słowakiewiczowi. On także nie doczekał końca roku.  Stery nad okrętem Podhale przejął słowacki duet – Lubomir Rohaczik i Stefan Pollak. Doprowadzili „Szarotki” do brązowego medalu, gdy wydawało się, że objęty w połowie listopada zespół miał nikłe szanse na grę w czwórce. Niestety nie udało się im wywalczyć z Podhalem Pucharu Polski.   Byłby to trzeci z rzędu triumf. Nie pomógł nawet atut własnego lodowiska i doping blisko 2000 gardeł. Trofeum i czek na 30 tysięcy złotych pojechały do Torunia.
 
– Za bardzo chcieliśmy i presja nas zjadła. Na przeszkodzie do sukcesu stanął mający swój dzień bramkarz przeciwnika. Bronił w nieprawdopodobnych sytuacjach. Inna rzecz, że pod jego bramką zbyt nerwowo było na hokejkach moich graczy.  Karne to loteria. Boli, że przed własną publicznością nie potrafiliśmy zwyciężyć. Widowisko było przednie, ale do pełni szczęścia zabrakło skuteczności  – powiedział trener Lubomir Rohaczik.
 
Było co oglądać
 
Ci, którzy nie wybrali się wtedy do nowotarskiej hali mieli czego  żałować. Nieczęsto można być świadkami nieprzeciętnych emocji, niesamowitej, ambitnej walki przez 65 minut i oglądać 12 serii rzutów karnych!”  
 
Ojcem sukcesu torunian był bramkarz Tomasz Wawrzkiewicz. „Szarotki” od początku goniły wynik. Cztery razy goście obejmowali prowadzenie i tyleż razy górale doprowadzali do remisu.  Musieli się solidnie  namęczyć, by pokonać ostatnią instancję rywala. Gole zdobywali po wypracowanych akcjach, składnych, kombinacyjnych. Ta pogoń  kosztowała ich  sporo sił fizycznych i psychicznych. Tym bardziej, iż zbyt łatwo tracili gole.  Obrońcy  nie grali agresywnie, zbyt głęboko cofali się, gdy atakował rywal, dopuszczając go  do strzałów. Ten widząc co się dzieje strzelał z każdej pozycji, a Tomasz Rajski zbyt nerwowo zachowywał się między słupkami. Groźne były zwłaszcza wznowienia w tercji Podhala, bo  większość z nich  wygrywali i od razu na bramkę Rajskiego szła potężna bomba z niebieskiej linii.  Torunianie bardzo umiejętnie się bronili.  Ustawili strefę na niebieskiej linii, którą – szczególnie w pierwszej tercji – trudno było sforsować gospodarzom. Gdy przechwytywali krążek we własnej tercji, bez zastanowienia ekspediowali go daleko od własnej bramki. W przeciwieństwie do nowotarżan, którzy próbowali zawiłych wyjść z własnej tercji i często krążek padał łupem przeciwnika.  Jeśli góralom   udało się oszukać defensywę gości, to na posterunku był niezawodny Wawrzkiewicz


 
Z ogromnym spokojem strzegł swojej świątyni. Zwykle stał w jednym miejscu i zachowywał się tak jakby zupełnie go nie interesowało to, co dzieje się na lodowisku. Wyjeżdżał nieco przed pole bramkowe i czekał, nie reagując na zwody napastników Podhala. Z pozoru wydawało się, że porusza się w bramce od niechcenia, ale gdy tylko zachodziła potrzeba przemieszczał się błyskawicznie od jednego do drugiego słupka. Jego spokój był dla drużyny podwójnie cenny. Obrońcy nie musieli się bać o tyły, bo „Wacha” nie panikował.  Goście mogli śmiało przeprowadzać  kontrataki nawet trójką zawodników. To, że górale pokonali go aż cztery razy, to spore osiągnięcie i zasługa pierwszej formacji, która zdobyła wszystkie gole. 
 
Dzień „Różaka”
 
To był wspaniały występ  tercetu Jarosław RóżańskiMarcin KoluszMarian Kacir, który grał szybkim krążkiem, z pierwszego. To był właśnie klucz do rozmontowania defensywy gości. Z kolei strzały po lodzie, były  receptą na pokonania  toruńskiego golkipera.  Bez wątpienia bohaterem w nowotarskim zespole był Różański.  W meczu zdobył dwa gole i tyleż razy pokonał „Wachę” wykonując rzuty karne. – Nie czuję się bohaterem. Byłbym nim, gdybym wykorzystał trzeci rzut karny. Wtedy puchar byłby nasz. Przy trzecim podejściu  miałem pustą bramkę, ale do niej nie trafiłem - powiedział „Różak”.
 
Lider nowotarżan przy pierwszym karnym  pokazowo zwiódł Wawrzkiewicza i posłał krążek z bekhendu w górny róg, a w drugiej turze trafił między parkany. W meczu Różański pierwszego gola zdobył strzałem po lodzie, przy drugim dopełnił formalności lokując go w pustej bramce po zagraniu Wilczka. Przy czwartej bramce „maczał palce”, zagrywając precyzyjnie  krążek do Kacira. Z kolei ten ostatni w 34 minucie trafił w słupek pustej bramki, ale krążek wrócił do niego i natychmiast odegrał go do Kolusza, którego uderzenie z prędkością 122 km/godzinę (po raz pierwszy i ostatni na polskich lodowiskach zamontowano aparaturę do pomiaru szybkości wystrzelonego krążka)  było nie do zatrzymania przez Wawrzkiewicza.  


 
Pierwszego gola goście zdobywali na raty, przy biernej podstawie nowotarskiej obrony. Potem przy strzale Kosedy nie popisał się bramkarz gospodarzy, przepuszczając lekki strzał z niebieskiej linii między nogami. Romanovkis trafił w długi róg bramki, po tym, jak na metrze w „konia” zrobił obrońcę. Ten obrońca był także przy czwartym golu torunian, a  ponadto Mravec wykorzystał fakt, iż Rajski odkrył całą prawą  cześć bramki.
 
Najwięcej emocji dostarczyły rzuty karne. Trzeba było aż 12 serii, by wyłonić zwycięzcę. 23 rzut karny na gola zamienił Suchomski, a potem Łabuz nie potrafił pokonać bramkarza rywala i w obozie toruńskim zapanował szał radości. Wiwatom nie było końca.
 

30.12.2005 – Nowy Targ

SSA Wojas Podhale Nowy Targ – TKH ThyssenKrupp Toruń 4:4 (0:1, 3:2, 1:1) dogrywka 0:0; karne 3:4.
0:1 D. Laszkiewicz – Romanovskis (4:28 w przewadze)  
1:1 Różański – Kolusz (25:39 w przewadze),  
1:2 Koseda – Mravec (27:55 w przewadze),
2:2  Kolusz – Kacir (33:19),  
2:3 Romanovskis – Suchomski – D. Laszkiewicz (36:45),  
3:3  Rózański – Wilczek – Kacir (38:39),
3:4  Mravec – Bomastek (42:35),
4:4 Kacir – Różański (45:58).
Karne: Różański 2, Jakes – Romanovskis 2, Mravec, Suchomski.
Sędziowali: Rzerzycha (Kraków) – H. Godziątkowski (Warszawa) i Radzik (Krynica).
Kary: 10 – 22 min.
Widzów 2000.
PODHALE: Rajski; Sroka – Wilczek (2), Jakes – Gil, Łabuz – Zamojski, Piekarz; Różański – Kolusz (2) – Kacir, Podlipni (2) – Moskal – Łyszczarczyk, Zubek – Biela – Malinowski (4), Ćwikła – Zapała – Hajnos, Słowakiewicz. Trener Lubomir Rohacik.
TKH: Wawrzkiewicz; Sokół – Koseda (12), Fraszko (2) – Piotrowski, Dąbkowski (2) – Korczak, Cinalski; Bomastek – Mravec (2) – Dołęga (2), Myszka (2) – S. Kiedewicz – Furo, Romanovskis – Suchomski – D. Laszkiewicz. Trener Jarosław Morawiecki.
 

Stefan Leśniowski
 

Komentarze







reklama