25.07.2024 | Czytano: 5884

"Nie znać historii to zawsze być dzieckiem"

Wracając z urlopu zastałem klub, mający w herbie szarotkę, w takim stanie jak przed wyjazdem. Miesiąc nie wystraszył włodarzom, by kluby – MMKS i KH Podhale – postawić na nogi.



 
W ostatnich latach staruszek ciągle choruje, bo lekarze, którzy starają się go leczyć, wydaje się, że nie mają po temu kompetencji.  Podczas mojej nieobecność doszło do zmiany li tylko  kosmetycznej  - zmiany na stołku prezesa, ale nie poszły za tym czyny, które umożliwiałyby udział „Szarotek” w zmaganiach na najwyższym szczeblu rozgrywkowym.  Podhale nie otrzymało licencji, a więc nie dopełniło formalności związanych z uregulowaniem długów wobec zawodników, trenerów, ZUS… Czyli sytuacja powieliła się z poprzednich lat, gdy nowotarżanie dawno po terminie  dostali licencję.  W hokeju nie dotrzymuje się terminów, umów, po prostu partyzantka. Gdyby PZHL był bardziej stanowczy i  trzymał się terminów, to  być może zmusiliby włodarzy klubów do wypełniania zobowiązań wobec  zawodników, trenerów, ludzi związanych z zespołem, z ZUS-em, Urzędem Skarbowym, Związkiem… A tak zabawa  w ciuciubabkę trwa w najlepsze. Zawsze – jak podkreślają – dla dobra dyscypliny.    
 
Ciągle  też nie wiadomo  co ze sponsorem
 
Czy PZU nadal będzie wspierać finansowo zespół? Pytań jest wiele, a odpowiedzi brak, bo w klubie milczą.  Gdy następowała transferowa inwazja kibice zacierali ręce i cieszyli się, że Podhale znowu będzie mocne. Niektórzy przestrzegali przed zbytnim optymizmem. Dzisiaj nawet  optymiści zastanawiają się co dalej.  Tym bardzie, iż podpisane kontrakty mogą nie mieć finansowego pokrycia. Prezes Jakub Majewski stwierdził, że on  kontraktów nie podpisywał. Wiceprezes Krzysztof Wajsak poinformował z kolei, że w kontraktach jest klauzula mówiąca, że zawodnik może rozwiązać kontrakt z winy klubu, gdy ten nie pozyska sponsora strategicznego. Tylko gdzie zawodnicy później znajdą zespół? Cyrk na kółkach.
 
Jak donoszą koledzy po piórze, którzy byli obecni na Komisji Sportu,  MMKS nie przedstawił sprawozdania finansowego oraz analizy SWOT z bieżącej działalności stowarzyszenia, a był do tego zobligowany. Również nowy prezes  KH Podhale przyszedł nieprzygotowany, obiecał jednak, że do końca lipca przedstawi program naprawczy. Można tylko załamać ręce.
 
 
Najbardziej zaskoczyła mnie kolejna, już trzecia zmiana barw klubowych w historii klubu. Na tafli lodowej logo pojawiło się w barwach o zmienionej kolejności.
 
„Nie znać historii to zawsze być dzieckiem. Historia jest świadkiem czasów, światłem prawdy, życiem pamięci, nauczycielką życia” – twierdzi Marcus Tullius Cicero, mówca, filozof i polityk rzymski. Istnieją pewne wartości uniwersalne, trwałe, które niezależnie od czasu są zawsze aktualne. One stanowią o naszej narodowej tożsamości i odrębności. One także wyznaczają obszar naszego bycia Polakiem, kibicem Podhala czy innej drużyny. „ W naszym sercu ... (tutaj wpisać nazwę klubu)” – często śpiewają kibice. Śpiewem identyfikują się z klubem, okazują przywiązanie do jego symboli – godła, barw. Utożsamiają się z jego historią. A jej znajomość, to również wiedza o ludziach, którzy ją tworzyli, którzy byli współtwórcami dziejów klubu. Znamy i szanujemy polskie symbole narodowe. Szanujmy również Podhala.
 
Ot, takie nowotarskie piekiełko. Nie ważne czy jest to szkodliwe dla staruszka, byle moje było na wierzchu. A wystarczyło spytać tylko ludzi, którzy znają historię klubu. Jak choćby Tadeusza Japoła, który od początku lat 70- tych przeszedł wszystkie szczeble działalności w Podhalu. On też musiał się tłumaczyć za błędy popełnione nie przez siebie, ale przez firmę FotoPam, której zlecił wykonanie pamiątek na 50-lecie klubu, a ta pomyliła pozytyw z negatywem, zamieniając miejscami żółty kolor z czerwonym.  
 
- Szybko zauważyliśmy błąd, skorygowaliśmy go i odpowiednie organa o tym poinformowaliśmy. Za dużo na jubileusz wyprodukowaliśmy odznak, proporczyków, biuletynów, kalkomanii, by to wszystko wyrzucić. Sporo ludzi tym obdarowano, te pamiątki ciągle gdzieś się plątają – mówi Tadeusz Japoł i dodaje: - Ci, którzy znają historię klubu wiedzą o naszej pomyłce. Po roku naprawiliśmy błąd wypuszczając odznakę z wieńcem i szarotką w prawdziwych barwach. Ludzką rzeczą jest błądzić, ale nie wstydziliśmy się przyznać do błędu.
 
Po raz drugi zmieniono barwy za rządów Mirosława Mrugały, który posłuchał jednego z członków zarządu i wywołał wojnę. Winowajca w zaparte szedł, że barwy są właściwe.  Niżej podpisany był atakowały, że zwrócił uwagę i poprosił o przywrócenie barw. Po jakimś czasie prezes poszperał w archiwach starostwa powiatowego, odnalazł statut, czyli odrobił pracę domową. Rozstrzygnął spór w sprawie barw klubowych, który spędzał sen z powiek starszym działaczom i zawodnikom klubu. Oparł się przede wszystkim na faktach, a nie na plotkach. Zadał sobie trud (brawo!) wyszperania statutu klubu z 1958 roku, w którym napisano, że barwy Podhala to: żółto – granatowo – czerwone.
 
Po tylu latach walki o właściwe barwy Podhala, nie myślałem, że znowu znajdzie się ktoś, kto znowu je zmieni. Tłumaczenie wykonawcy uważam, że nadaje się do programu „Mistrzowie kabaretu”.
 
Dla przypomnienia
 
26 listopada 1932 roku, gdy powstało Towarzystwo Sportowe Podhale wzorowano się na dokumencie WKS Legia, z kosmetycznymi poprawkami. Warszawianie też nie byli oryginalni i skorzystali z powszechnie kopiowanego wzorca – statutu lwowskiej Pogoni. Składał się z 26 paragrafów i był na tyle uniwersalny, że w zasadzie należało zmienić paragraf pierwszy oraz ewentualnie szósty i siódmy (mówiły o wysokości składek członkowskich). W oryginale statut zaczynał się od zdania: Towarzystwo nosi nazwę Lwowski Klub Sportowy „Pogoń”. Taki zapis pierwszego paragrafu  zrobił zamieszanie w przypadku Podhala, bowiem pozostawiono zarówno Towarzystwo jak i Klub Sportowy. Statut o barwach nie wspominał. Dopisano je zapisał  w 1947 roku tuż przed obchodami 15-lecia klubu.
 
Zakończę słowami Cycerona. „ Każdy zacny i poważny człowiek nie wyzna, że wiele nie wie i że ciągle powinien się uczyć”.
 
Stefan Leśniowski
 
 
 

Komentarze







reklama