29.10.2021 | Czytano: 5459

PHL. Nosze na tafli po bezpardonowym ataku. Pierwsza wygrana na własnym lodzie (+zdjęcia)

Cracovia walczy o start w grudniowym turnieju Pucharu Polski, Podhale jest na przeciwnym biegunie i kibice z utęsknieniem oczekują na drugą wygraną w sezonie, a pierwszą na własnym lodzie.

Krakowanie  przed tym meczem mieli trzy szanse na awans do PP.  Wystarczy im zdobyć tylko sześć punktów. Przeliczyli się. Górale wykazali się charakterem i sprawili psikusa  krakowianom. Młodzi górale się postawili, wykorzystali faule gości, doprowadzili do dogrywki, a karnych ograli zespól Rudolfa Rohaczka.    
 
Spotkanie rozpoczęło się od minuty ciszy.  Dzisiaj zmarł Tadeusz Kramarz (wspomnienia o popularnym „Wujku” pod linkiem:  https://sportowepodhale.pl/artykul/17933/Odszedl-Tadeusz-Kramarz). Faworyt spod Wawelu miał przewagę w pierwszych 20 minutach, ale w ich grze szału nie było. Nowe nabytki za wschodniej granicy niczym szczególnym się nie wyróżniały. Podhale dwukrotnie grało w przewadze, ale z tego handicapu nie skorzystało. Podczas drugiej przewagi dwukrotnie nadziało się na kontry.  Górale – już tradycyjnie – walczyli, starali się niepokoić defensywę rywala, ale mieli tylko dwie świetne okazje na pokonanie Zabolotnego (Bryniczka, Siuty). Szkoda, że w końcówce odsłony przytrafił im się prosty błąd. Jacenko włączył turbodoładowanie i na metrze odjechał  nowotarskim obrońcom. W sytuacji sam na sam nie dał szans Bizubowi.  W ostatniej minucie Gula wymanewrował Bizuba, krążek znalazł się za jego plecami i… wybił go Volrab. Goście twierdzili, że krążek przekroczył linię bramkową, ale analiza wideo tego nie potwierdziła. 


 
Szarotki świetnie rozpoczęły druga część spotkania. Grały w przewadze i po 25 sekundach ją wykorzystały. Wielkiewicz spod niebieskiej wystrzelił jak z armaty i zasłonięty golkiper gości musiał skapitulować. Niestety odpowiedź gości była błyskawiczna. Ismagiłow wtargnął w tercję górali i wystrzelił zza obrońcy i krążek wylądował pod poprzeczką.  Przyjezdni posiadali przewagę, ale nie potrafili jej udokumentować zdobyczami bramkowymi. Nie potrafili wykorzystać dwóch liczebnych przewagach. Podhale też próbowało rozgryźć defensywę rywala, próbowało zaskoczyć Zabolotnego, ale bez rezultatu.


 
Podhalanie dość energicznie rozpoczęły trzecia odsłonę. Jakby chciały szybko doprowadzić do wyrównania. Tymczasem nie wykorzystali dwóch sytuacji i to się zemściło. Krakowianie wyprowadzili kontruderzenie, wymanewrowali obronę i  Woroszyło skierował krążek do pustej bramki. W 48 minucie po ataku Augustyniaka z tyłu, ponad półtora metra od bandy,   P. Wsół głową uderzył w bandę i na noszach, z kołnierzem na szyi, opuścił lodowisko. Sprawca otrzymał 5 minut i karę meczu. Otworzyła się szansa dla „Szarotek”. No i szybko miejscowi zdobyli kontaktowego gola. Słowakiewicz z najbliższej odległości,  na raty, pokonał Zabolotnego. Chwilę później świetną okazję na wyrównanie miał Kolusz.  „patka” skończyła się dla krakowiana, ale nie przestali grać faul i chwilę później przez 72 sekundy musieli w  trójkę odpierać ataki piątki rywali. Do nich na ławkę kar dołączył kolejny krakowianin. Kolejne sekundy górale grali w podwójnej przewadze i zostały wykorzystane. Spod niebieskiej uderzył Vorlab, Zabolotny odbił krążek a Wielkiewicz z powietrza ulokował go w bramce.   Radość z wyrównania nie trwała długo. Wychowanek Podhala, D. Kapica, ugodził macierzysty klub. Za chwilę Bryniczka trafił pod poprzeczkę i doprowadził do dogrywki. Szalona tercja. Dogrywka nie przyniosła rozstrzygnięcia. Do wyłonienia triumfatora potrzebne były karne. Te lepiej wykonywali nowotarżanie. Gola zdobył Szurowski i Podhale wygrało po raz pierwszy w tym sezonie na własnym lodzie.  
 
Tauron Podhale Nowy Targ – Comarch Cracovia 5:4 K (0:1, 1:1, 3:2; 0:0) karne 1:0
0:1 Jacenko – Popiticz (17:45)
1:1 Wielkiewicz – Kolusz – Tomasik (20:25 w przewadze)
1:2 Ismagiłow – Popiticz – Jeżek (24:47)
1:3 Worosziło – Ismagiłow – Bodrow (43:24)
2:3 Słowakiewicz (49:01 w przewadze)
3:3 Wielkiewicz – Vorlab (55:47 w podwójnej przewadze)
3:4 D. Kapica – Miszczenko - Nemec (57:01)
4:4 Bryniczka – Kolusz (58:55)
5:4 Szurowski (65 karny)
Podhale: Bizub– Tomasik, Mrugała, Kolusz, Bryniczka, Wielkiewicz – P. Wsół, Sulka, B. Wsół, Majoch, Siuty - Szurowski, Volrab, Worwa, Słowakiewicz, Bondaruk - Kamieniecki, Soroka,  F. Kapica, W. Bochnak.  Trener Andriej Gusow.
Cracovia: Zabolotny – Saur, Gula, D. Kapica, Nemec, Miszczenko – Mueller, Dudasz, Woroszyło, Bodrow, Ismagiłow – Kinnunen, Jeżek, Popiticz, Jacenko, Brynkus – Gosztyła, Kamiński, Csamango, Shirley, Augustyniak. Trener Rudolf Rochaczek.

W niedzielę kończy się druga runda sezonu zasadniczego i wtedy poznamy dwa zespoły, które dołączą go Katowic i Oświęcimia. Odnośnie dwóch pozostałych miejsc sytuacja jest dość zagmatwana.  Jeszcze nie tak dawno wydawało się, ze torunianie są pewnym kandydatem do gry w grudniowym turnieju w Bytomiu. Tymczasem ostatnio wpadli w dołek i dzisiaj mieli ostatnia szansę, by zapewnić sobie awans. Na ich drodze stanął lider, który miał udaną serię.  
W pierwszej tercji gospodarze wykorzystali dwie podwójne przewagi. Potem ich bramkarz był bohaterem, bo momentami gra w wykonaniu hokeistów z grodu Kopernika wyglądała jak „obrona Częstochowy”  Molder ratował zespół z opresji w nieprawdopodobnych sytuacjach. Skapitulował tylko raz po uderzeniu Pasiuta.  
 
Hokeiści JKH, by zaprezentować się pod koniec grudnia w Bytomiu i bronić Pucharu Polski muszą zaliczyć dwa zwycięstwa. Tymczasem w Sanoku doszło do sporej niespodzianki. Mistrzowie rozpoczęli od prowadzenia w 7 minucie, wykorzystując liczebna przewagę, lecz w końcówce pierwszej odsłony Sawicki doprowadził do wyrównania. Jastrzębianie w drugiej tercji tylko raz ukłuli rywala. Sanoczanie mieli swoje okazje, ale czarny kauczukowy przedmiot w drugiej odsłonie nie chciał wpaść do bramki mistrza. Za to rozbili mistrza w ostatnich 20 minutach.   
 
W innych meczach
Ciarko Sanok – JKH GKS Jastrzębie 4:3 (1:1, 0:1, 3:1)
Bramki: Sanok 19, Bukowski 44, Tamminen 45, Jekunen 54 – Kalns 7, Mlynarovic 35, Pavlovs 50
 
HK Energa Toruń – GKS Katowice 2:1 (2:0, 0:0, 0:1)
Bramki: Szabanow 10, Syty 13 – Pasiut 56
 
Stefan Leśniowski
Zdjęcia Michał Adamowski

Komentarze







reklama