29.10.2021 | Czytano: 6473

Odszedł Tadeusz Kramarz

Był bardzo bliski wielu osobom i to nie tylko tym, którzy związani są z hokejem. Jednak jak ogromna była to więź wiedzą tylko ci, którym bezpośrednio przyszło się zetknąć z tym człowiekiem i trenerem.



 
Niżej podpisany nie tylko z racji wykonywanego zawodu miał z nim kontakt, ale był moim pierwszym trenerem w szkółce hokejowym. Prowadził zajęcia razem z nieżyjącym już Stanisławem Różańskim. To były jego pierwsze kroki na trenerskiej ścieżce. Zawodnik i trener, wychowawca wielu pokoleń w Nowym Targu.
 
„Żyjemy tak długo, jak długo żyje pamięć o nas”. Tadeusz Kramarz trafił do „działu” – nieśmiertelni. Bo któż jak nie on, który ma na koncie wiele mistrzowskich tytułów. Jako zawodnik zdobył mistrzostwo kraju z Legią Warszawa w 1959 roku, gdy został powołany do wojska. Ze swoim macierzystym klubem Podhalem  był w ekipie, która dla Nowego Targu zdobyła pierwszy historyczny tytuł w seniorach. „Mimo, że już raz przeżyłem taki moment z Legią, to tytuł ten cenię najbardziej. Wywalczyłem go dla ukochanej drużyny, po raz pierwszy dla rodzinnego miasta”- często powtarzał, gdy w jego domu oglądaliśmy album z pożółkłymi już zdjęciami.   Hokej dla niego był wielka pasją, hobby, sposobem za życie. Jego trenerski bilans w seniorskimi „Szarotkami” to 162 spotkania, z których 122 zakończył zwycięsko.  
 
Podczas ostatniego mojego bytu w jego domu oglądaliśmy stare, pożółkłe fotografie z tamtego okresu. Widać na nich  roześmiane twarze, niepowtarzalną radość, którą wyczuwałem nawet wtedy u mojego rozmówcy, mimo perspektywy lat i statycznego ujęcia. Trudno się temu dziwić. Niewielki klubik z podhalańskiego miasteczka po raz pierwszy rozprawił się z uznanymi sławami polskiego hokeja. GKS Katowice i Legia  pozostały w tyle.
 
W ostatnich latach zawodniczej kariery za namową Franiszka Voriszka zajął się szkoleniem młodzieży. Ta praca tak go wciągała, że w 1969 roku zawiesił łyżwy na kołku i całkowicie poświęcił się pracy szkoleniowej. Od 1970 roku dowodził juniorami i... nastąpiło jedno długie pasmo sukcesów młodych „Szarotek”. Równocześnie prowadził wszystkie juniorskie reprezentacje - 16, 17, 18 i 20 - latków - z wielkim powodzeniem. W grudniu 1975 r., po odejściu z klubu znakomitego fachowca radzieckiego Witalija Steina,  powierzono mu opiekę nad ligową drużyną. Szybko znalazł wspólny język z graczami i na wyniki nie trzeba było długo czekać.  Uzbierał cztery mistrzowskie korony.
 
Nie będzie cienia przesady, w stwierdzeniu, że czas największej próby dla trenera Kramarza  nadszedł we wrześniu 1977 roku. „Szarotki” przeżywały już nie raz trudne chwile, ale to co wtedy nastąpiło, porównać można było jedynie tylko do kataklizmu. Zarząd zawiesił w prawach zawodniczych sześciu reprezentantów kraju.  Ich miejsce musieli  zająć młodzi, nieotrzaskani w bojach ligowych chłopcy.
 
Wydawało się, że w tej sytuacji Podhale nie ma co już marzyć o utrzymaniu wiodącej roli w polskim hokeju. Obrona korony dla wielu oznaczała roztaczanie miraży. Kramarz  nie załamywał jednak rąk, zabrał się do tworzenia nowej drużyny. Skład uzupełnił zdolnymi juniorami, swoimi wychowankami  - Dariuszem Sikorą, Leszkiem Jachną i Zbigniewem Tomaszkiewiczem. Ciężar gry spoczywał na barkach garstki doświadczonych graczy i ... szerokiej grupy młodzieży. Młodzi szybko okrzepli w boju, nabrali pewności siebie i niezbędnej rutyny.  Podhale znowu zasiadło na mistrzowskim tronie.
 
Rok 1979 to przyjazd papieża Polaka Jan Pawła II do Nowego Targu. Pracy na lotnisku, przy kościołach było w bród. Kramarz i jego chłopcy nie odmawiali pomocy i... byli na każde niemal wezwanie.
 
- Porządkowaliśmy plac przed kościołem Najświętszego Serca Pana Jezusa, gdy pech chciał, że przechodziła ówczesna władza Nowego Targu. Nazajutrz musiałem stawić się na dywanik i....opuścić drużynę - wspominał.
 
Gdy stał w boksie  nie awanturował się, nie krzyczał, był opanowany, stał tuż przy bramce prowadzącej z boksu dla zawodników na lodowisko i tylko od czasu do czasu odwracał się do tyłu, by rzucić hokeistom krótką komendę. Baczny obserwator szybko jednak dostrzegł jak wiele wysiłku kosztowała go owa maska spokoju. W dramatycznych momentach  Kramarz robił się bowiem purpurowy na twarzy, nerwowo stukał ręką w bandę, pochylał się w stronę graczy, nabierał powietrza w płuca i... zamiast pokazywać tak często widywaną na naszych lodowiskach pantonime gestów- milczał. Jak wiele go kosztowała owa „maska spokoju”, przekonaliśmy się dwa lata później kiedy  Kramarz, gdy nie szło drużynie, powrócił na „kapitański mostek”. Nie na długo jednak. Serce nie wytrzymało i...po kilku kolejkach musiał poddać się leczeniu.
 
Wilka jednak ciągnie do lasu, i gdy tylko wyzdrowiał powrócił do hokeja. Pracował  jako trener w Sanoku. Ciekawostką jest, że Podhale sanoczan za „udostępnienie” szkoleniowca   dostało autokar! Swoją szkoleniową przygodę kontynuował w Jugosławii. Po powrocie przeszedł na zasłużoną emeryturę.
 
29 października 2021 roku w wieku 85 lat odszedł od nas na zawsze, ale w pamięci pozostanie wielu ludziom. Jeśli istnieje ten lepszy świat, to Tadziu będzie naszym fanem, życzliwie patrzącym na nasze poczynienia.
 
Tadziu! Spoczywaj w pokoju.

Pogrzeb 3 listopada o 14
 
Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama