- Wielka szkoda, że nie udało się zorganizować najstarszego rajdu. Niestety nie był to Rajd Tatrzański. Jego specyfiką jest, że organizowany jest w leśnym terenie. Tymczasem dwie nowotarskie rundy rozgrywane były na sztucznie zbudowanym torze. Rajd Tatrzański składa się z naturalnych odcinków jazdy obserwowanej. Dostaliśmy zakaz wjazdu do lasu. Rajd miał uświetnić 70- lecie klubu. Nie udało się go przeprowadzić. Może za rok – mówi zasmucony prezes AMK Gorce, Rafał Luberda. - Zorganizowaliśmy mistrzostwa Polski, które też stały pod wielkim znakiem zapytania. Mieliśmy ich nie organizować z braku finansów. W ostatniej chwili, trzy tygodnie przez zawodami, sponsorzy zdecydowali się nam pomóc. Ponadto kilku ludzi zaangażowało się w pomoc. Przekonali mnie i zorganizowałem zawody. Niestety ze względu na epidemię nie nagłaśnialiśmy imprezy, ani też nie zapraszaliśmy kibiców.
Rywalizacja na sztucznym torze to nie to samo co w naturalnym środowisku. - Szkoda, że nie w lesie, bo to zawsze dużo ciekawszy rajd. Mający dużo pierwiastków zaskoczenia – dodaje prezes.
W leśnych sekcjach trzeba być naprawdę orłem, bo warunki zmieniają się niemal po każdym jeźdźcu. On naruszy kamienie w potoku, wyrobi dziurę w podszyciu leśnym… Każdy przejazd jest wielką niewiadomą. Zawodnicy długo przed wjazdem na odcinek badają odcinek, zastanawiają się nad wyborem właściwego toru jazdy, by skutecznie pokonać przeszkodę na nim usytuowaną.
- Walka na sztucznym torze, to nie to samo co w terenie – zauważa siedmiokrotny mistrz Polski, Gabriel Marcinów. – Mnie jednak nie robi różnicy. Rajd w terenie ma pierwiastek niepewności, zaskoczenia. Każdy odcinek po przejechaniu jednego zawodnika zmienia całkowicie warunki. Rajd staje się bardziej ciekawy. Na sztucznym to już nie ta sama atrakcja. Jednak na całym świecie trial zmierza w stronę sekcji zbudowanych sztucznie. Na pewno wpływ na to ma brak zezwolenia na zawody w naturalnym terenie. Będziemy musieli do tego przywyknąć. Trzeba będzie rozbudowywać tory, ulepszać je i powiększać. Pogodzić się z tym, że zawodów na naturalnych torach będzie coraz mniej. Jeszcze w Ochotnicy i Szklarskiej Porębie będą rozgrywane w naturalnym terenie. To są pewnie już ostatki. Nasze dzieci nie będą zapewne wiedziały co to są mistrzostwa Polski w górach.
Marcinów znowu okazał się najlepszy. Na 30 odcinkach popełnił najmniej błędów, czyli miał najmniej zaliczył podpórek. Tym razem jednak nastąpiła zmiana na drugiej pozycji. Michał Łukaszczyk – etatowy drugi – musiał uznać wyższość młodszego Miłosza Żyznowskiego (AP Kraków). Michał zdecydowanie lepiej czuje się w terenie. Młodzi już przyzwyczajeni są do sztucznych torów.
- W czołówce można rzec, że jest status quo. Nie zmiana się, bo to jest elita, weterani tej grupy, którzy już niejedno widzieli – zapewnia Rafał Luberda. - Pojawili się młodzi, którzy już dochodzą do wysokich umiejętności. W tym roku zdecydowali się jechać najmocniejszą grupę i myślę, że niebawem mocno dadzą się we znaki starym repom. Są kolejni młodzi, którzy już posiadają duże umiejętności i niebawem powinni dołączyć do grupy A.
Gabriel Marcinów, gdy dowiedział się, że na starcie stanie dwóch Francuzów powiedział: - Będzie grubo. Będzie się działo.
Spotkał go zawód. W pierwszym dniu okazało się, że odcinki dla nich okazały się zbyt trudne. Jeden z nich był ostatni, a drugi nie ukończył rajdu. Nazajutrz nie pojawili się na starcie.
Na Gabrysia Marcinowa nie ma mocnych. Wygrywa w cuglach. Dzisiaj złapał tylko 18 punktów karnych, z czego 15 na trzeciej pętli, gdy warunki na sekcjach się pogorszyły po deszczu. Śliskie kamienie i opony dały w kość wszystkim uczestnikom rajdu.
- Tak wyszło, że znowu wygrałem – mówi triumfator. – Szybko pojechałem dwie pierwsze pętle, bo widziałem, że zanosi się na deszcz. Te dwie pętle przejechałem po suchym i odcinki jak na suche nie były trudne, ale długie. Trzecia pętla w deszczu i było trudniej. W pierwszych dwóch rundach miałem trzy punkty karne, a w trzeciej – 15. Znacznie się utrudniło. Miłosz Żyznowski bardzo ładnie pojechał. Wygrał z Michałem, ale lubi techniczne sekcje. Michał w terenie jest mocniejszy. Muszę powiedzieć, że coś się zmienia w naszym trialu. Jest coraz trudniej, ja coraz mniej trenuję. Doszło dwóch młodych, obiecujących jeźdźców – Miłosz Żyznowski i Paweł Ryncarz, którzy bardzo ładnie jadą i cisną. To jest zapowiedź, że trial w Polsce się rozwija. Uważam, że Żyznowski z Ryncarzem podniosą jeszcze bardziej rywalizację i to mnie mobilizuje, by „siedzieć” w trialu. Pomagać tym chłopakom, ale jednocześnie rywalizować, bo to mam we krwi. Uwielbiam rywalizację. Cieszę się, że trial idzie do przodu, że poziom z zawodów na zawody jest coraz lepszy. Startujących jest dużo. A ja z Michałem staramy się jechać jak najlepiej, po prostu robić swoje. Z czasem, pewnie niedługo, spadniemy na niższe miejsca. Taka jest kolej rzeczy. Tak jak my kiedyś wygrywaliśmy z mistrzami, tak ci młodzi w końcu wygrają z nami.
Grupa A: 1. Gabriel Marcinów (AMK Gliwice) – 18 pkt.; 2. Miłosz Żyznowski (AP Kraków) – 33; 3. Michał Łukaszczyk (AMK Gliwice) – 41.
Grupa B: 1. Michał Pyzowski (AMK Gliwice) i Szymon Kus (AMK Nowy Targ) – po 52; 3. Sebastian Cyrwus (AMK Gliwice) i Krzysztof Martyna (Smok Kraków) – 64.
Grupa C: 1. Rafał Luberda (AMK Nowy Targ) – 7; 2. Szymon Tengler (AMK Gliwice) – 47; 3. Michał Brzyszcz (Turek) – 51.
Stefan Leśniowski
Zdjęcia Andrzej Pabian