Zawodnicy, w każdej rundzie mieli do pokonania dwie pętle, na których usytuowano osiem odcinków jazdy obserwowanej. Łączny czas jazdy dwóch rund wynosił 180 minut. Nie wszyscy się w tym limicie czasowym zmieścili. Między innymi za przekroczenie czasu w szóstej rundzie niesklasyfikowano aktualnego mistrz kraju, nowotarżanina Przemysława Kaczmarczyka. Champion pierwszą pętle pokonał w dwie godziny i kolejne trzy musiał przejechać w 60 minut. To było wprost niemożliwe. Popularny „Kaczor” wygrał piątą rundę, przyjeżdżając do mety z 3 punktami karnymi. Toczył zażartą rywalizację z młodszym kolegom ze „stajni” Gabrielem Marcinowem i Tomaszem Hajdukiem z Krakowa. Po pierwszej pętli mistrz miał dwie nogi, Marcinów – 5, a Hajduk – 8. Na drugim okrążeniu wynik poprawił Kaczmarczyk, który miał tylko jedną podpórkę. Tym samym wygrał eliminację wyprzedzając Gabrysia o 6 „oczek” i Legutko o 12. Całe wiec „pudlo” dla nowotarżan.
- Odcinki miały podobny stopień trudności – mówi Przemysław Kaczmarczyk. – Na każdej sekcji były dwa, trzy elementy ekstremalne, które dawały w kość. Tym bardziej, iż koła się ślizgają po mokrych belkach, pniach drzew i oponach. Na VI OJO dosłownie „przykleiłem” się do skały i złapałem „nogę”.
Być może dlatego było sporo upadków. Motocykl i jeździec ratowali się jak mogli. Raz stalowy rumak zaklinował się między skałami, za drugim razem wyskoczył jak z procy ze skały, a zawodnik zaliczał glebę lub robił fikołka przez kierownicę. Najboleśniej potłukł się Krzysztof Martyna na szóstej sekcji. Przekoziołkował przez kierownice i…- Pogryzłem glebę – komentował swój upadek, po którym pozostał mu ślad obdartej skóry na policzku i brodzie oraz przecięta warga.
Żniwo zbierała „siódemka” zbudowana z drewnianych belek. Na tym odcinków najwięcej „piątek” zbierali jeźdźcy. Nie dlatego, że był najtrudniejszy, ale dlatego, że zawodnicy… nie myśleli. Cieszyli się z pokonania wszystkich przeszkód, nieraz bez podpórki, a tymczasem inkasowali maksymalną ilość punktów karnych. - Za co? – pytali. - Za przecinanie śladu – odpowiadał sędzia.
– To trudny technicznie odcinek, na którym trzeba myśleć. Nie można przekroczyć swojego śladu, trzeba tak motocykl kierować, by przy nawrocie go ominąć – tłumaczy szef grupy Sherco Team, Rafał Luberda, były mistrz kraju.
Na ten „haczyk” złapali się młodzi i starzy. Weteran trialowych tras, wielokrotny mistrz kraju, nowotarżanin Bogusław Sięka, dwa razy popełnił błąd przecięcia śladu. Boguś po dwóch latach jeżdżenia w grupie C, tym razem zdecydował się wypłynąć na „głęboką wodę” i rywalizować w klasie otwartej. Od razu trzeba dodać, że nie utonął. Wygrał szóstą rundę z młodszym kolegą klubowym Konradem Legutko różnicą 9 punktów. Jeszcze raz pokazał klasę i chart ducha. W „generalce” był drugi za młodym Legutko, który również miał „śladowe” problemy. Wszyscy bardzo płynnie i ładnie pokonali ostania sekcję zbudowana w namiocie. To był prawdziwy labirynt skał i opon.
– Po tak długiej przerwie nie jeżdżenia trudnych odcinków, pierwszą pętle potraktowałem sondażowo. Stąd tyle podpórek. Po przejechaniu jednego kółka wyciągnąłem wnioski, znalazłem swój rytm i z okrążenia na okrążenie, z odcinka na odcinek było coraz lepiej – twierdzi Bogusław Sięka.
Niezadowolony był Gabriel Marcinów. – Mizeria. Mam problemy ze sprzęgłem - kręcił głową konsultując się z trenerem. Za to Hajduk po bezbłędnym przejechaniu szóstego odcinka odparł z dumą: - Widzę w sobie jeszcze spory potencjał.
W klasie młodzik również rywalizacja była bardzo zacięta. O kolejności miejsc decydowała liczba odcinków przejechanych na zero bądź czas przejazdu. Piątą rundę wygrał Oskar Kaczmarczyk przed Jakubem Łukaszczykiem, a w szóstej kolejność była odwrotna. Oba młodzi adepci tej trudnej motorowej sztuki, nadzieje polskiego trialu, przejechali obie rundy bez podpórki. Na najniższym stopniu podium w obu startach stawał Bartosz Kwak.
W juniorkach triumfowała Paulina Siuty z Waksmundu, jedyna płeć piękna w tym męskim towarzystwie. Nic więc dziwnego, że była wdzięcznym obiektem fotoreporterów. Konkurencja nie wytrzymała jej nacisku. Co start ta dziewczyna robi olbrzymie postępy. Być może już w przyszłym roku usłyszymy o jej sukcesach na krajowej scenie.
W klasie weteran nie miał sobie równych Marek Pawlikowski. Popularny „Szary” przejechał cztery pętle w błyskawicznym czasie i potem z boku śledził konkurencję jak męczy się na sekcjach. Był rozluźniony, bo w obu startach zaliczył zero punktów karnych. Nikt nie mógł go prześcignąć, gdyż czasem pobił wszystkich na łeb na szyję.
Odnotować też należy start dwóch trialowców z Ochotnicy, którzy kiedyś ścigali się w barwach nowotarskiego AMK – Franciszek Niewiadomy i Józef Buczek. Obaj szkolą obecnie narybek w Ochotnicy i… - Zakładamy klub. Złożyliśmy już papiery do rejestracji klubu Gorc Ochotnica – informuje Franciszek Niewiadomy. – Spora liczba młodych ludzi garnie się u nas do tego sportu oraz motocrossu i enduro. Mocno trenujemy. Sami dla siebie nie będziemy jeździli i postanowiliśmy, iż w przyszłym roku skonfrontujemy nasze umiejętności z krajową czołówką.
Stefan Leśniowski