- Uważam trafienia ze Skawianinem za najładniejsze z wszystkich 21 bramek jakie zdobyłem w sezonie – mówi król strzelców Podhala. - Oba z rzutów wolnych. Pierwsze wykonywałem z 25 metrów i trafiłem w przeciwległe okienko. Bramkarz tylko wzrokiem odprowadził piłkę wpadająca mu do siatki. Drugi wolny wykonywałem gdzieś z 35 metrów i próbowałem powtórzyć wyczyn. Uderzyłem bardzo mocno i futbolówka zmierzała w tym samym kierunku, lecz na jej drodze stanął obrońca, który zmienił jej lot, zaskakując bramkarza.
Okazuje się, że stałe fragmenty gry wcale nie są domeną Sulki. Za najmocniejszą stronę uważa szybkość i…- Mam opanowane trzy zwody, które potrafię wykonać na pełnej szybkości. Dotychczas rywale zawsze się na nie nabierali. Mam też nad czym pracować. W pierwszej kolejności nad nerwami, by nie łapać za głupoty kartek - wyjawia.
Król strzelców jesienią 12 razy pokonywał bramkarzy przeciwników, a wiosną odnotował trzy trafienia mniej. – To efekt pauzowania za kartki – przyznaje. – Były momenty, w których sędziowie dawali o sobie znać, ale też cierpiałem za swoją niedojrzałość.
Sędziowie pokazali mu dwie czerwone kartki i siedem żółtych. Góralska krew dawała znać o sobie. Zbyt często gotowała mu się głowa.
– Dwadzieścia dwie osoby wychodzą na boisko, żeby się pobawić, bo nie jest to zawodowa liga. Tymczasem często sędziowie zbyt wczuwają się w swoją rolę i swoimi decyzjami wkurzają zawodników z obu stron. Wtedy dochodzi do sytuacji, w których nerwy puszczają. Nikt przecież nie lubi być oszukiwany – tłumaczy.
Sulka jest wychowankiem nowotarskiej Szarotki, ale nie dla niej zdobywa gole. W Nowym Targu mogą sobie tylko pluć w brodę, że nie zatrzymali u siebie gracza z snajperskim instynktem. - Chciałem grać, a nie grzać ławę – mówi. – Mieliśmy przecież świetną drużynę juniorską, która walczyła z Jordanowem o mistrzostwo Podhala. Obiecywano nam, że w następnym sezonie będziemy występować w podstawowej jedenastce seniorskiej. Rzeczywistość okazała się zgoła inna. Mateusz Luberda wytyczył kierunek „Szaflary”, a ja rok później zdecydowałem się na przeprowadzkę.
Król strzelców na razie nie jest zdecydowany czy zostanie w Szaflarach. Marzy mu się gra w wyższych klasach rozgrywkowych. – Mam nadzieję, że w otwierającym się niebawem okienku transferowym ktoś z wyższej półki zaproponuje mi pracę. Czekam na propozycje. Najlepiej, gdyby przyszła z Podhala, bo nasze zespoły – miałem okazję się przekonać w pucharach – podniosły poziom i grają fajną piłkę. Byłbym wtedy blisko domu, a to też ma aspekt oszczędnościowy.
Uważa, że poziom klasy A z roku na rok się obniża. – To efekt tego, że coraz więcej drużyn z Podhala awansuje do wyższych klas i tym samym najwyższą ligę na Podhalu zasilają nowe zespoły, bez doświadczenia i ogrania w niej.
Stefan Leśniowski