01.07.2009 | Czytano: 2374

Awans w świetle księżyca (+zdjecia)

Nowotarska Szarotka awansowało do finału Pucharu Podhala, a uczyniła to w blasku księżyca. To efekt późnej pory rozpoczęcia spotkania, a także karnych. O nowotarżanach powoli zaczyna się mówić specjaliści od „jedenastek”. Tym elementem pobili w ćwierćfinale maniowian, a rabczan w walce o finał.

- Nie jesteśmy zawodowcami i nie trenujemy tego elementu gry. Po prostu tak wyszło – zapewniał trener Szarotki, Adam Ślusarek, który nie omieszkał dodać, iż po raz drugi defensywna taktyka przyniosła wymierny efekt. – Zabezpieczyć własną bramkę, to była nasza strategia i czyhać na kontry – mówił.

Rozpoczęło się zgodnie z planem od prowadzenia zespołu wyżej umieszczonego w piłkarskiej hierarchii. Co prawda Radek w 2 minucie powinien z 5 metrów trafić do siatki, ale jak się nie wykorzystuje takich okazji, to… 7 minut później Leśniak z narożnika pola karnego z lewej strony dośrodkował na drugi słupek, a zamykający akcję, pozostawiony bez opieki, K. Gacek głową wpakował futbolówkę do siatki. Nowotarżanie jednak nie skapitulowali i w 15 minucie Ł. Ślusarek wykorzystał błąd defensywy przeciwnika, która po nieudanym strzale Hajnosa zbyt krótko wybiła piłkę. „Kluska” poszedł za ciosem i 4 minuty później znowu szalał ze szczęścia. Po crossowym podaniu Radka i wbiegnięciu w pole karne pociągnął po długim rogu i Karnecki za moment musiał wyjmować piłkę z siatki. Festiwal strzelecki trwał nadal. 25 minuta i jest już 2:2. Tupta głową wpakował piłkę do siatki wykorzystując precyzyjne dośrodkowanie K. Pędzimęża z rzutu rożnego. Kiedy w 33 minucie Tupta zrewanżował się koledze, spokojny dotychczas Trzeciak nie wytrzymał: - Co gramy? Grajmy nogami, a nie gębą. Trudno ocenić, czy słowa golkipera podziałały na kolegów z pola, bo w końcówce nieźle dali się zapocić defensywie i bramkarzowi z Rabki. Ten ostatni miał sporo szczęścia w 37 minucie, bo piłka ostemplowała spojenie, a chwilę później Ł. Ślusarek trafił w dogodnej pozycji w bramkarza. W tym przypadku można mówić „ do trzech razy sztuka”. Kilka sekund przed przerwą Dziurdzik wrzucił piłkę na przeciwległy słupek, a tam znalazła się główka Ł. Ślusarka, który… za moment wykonał taniec radości.

- Te gole to prezent dla dziewczyny, która zasiadła na trybunach – powiedział schodząc do szatni. Ma się rozumieć, trzeba było pokazać się sympatii.

Pierwsza połowa obfitowała w bramki i sporo sytuacji podbramkowych. Piłkarze szybko przemierzali wzdłuż i wszerz boisko. Niestety nie da się tego powiedzieć o drugich trzech kwadransach. Wyraźnie tempo akcji siadło. Mniej było sytuacji strzeleckich, chociaż te, które miały oba zespoły należy zaliczyć do kategorii „setek”. O losach spotkaniach mógł rozstrzygnąć Ł. Ślusarek i Luberda z jednej oraz Czyszczoń z drugiej strony. Za to dużo było fauli, kartek i kłótni z arbitrami. W 59 minucie z ławki wyrzucony został trener Wierchów, Daniel Kościelniak. – Podokręg przysłał najsłabszych arbitrów. Nadają się tylko do produkcji chrzanu – powiedział udając się na trybuny. Zaś w 82 minucie na ławce żółty kartonik ujrzał K. Pędzimąż, również za krytykę orzeczeń arbitrów.

- Przegraliśmy na własne życzenie – powiedział już po meczu trener Wierchów. – W drugiej połowie niewiele nam zabrakło, by przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę. Słabiej zagraliśmy w pierwszej połowie, a błędy popełnione w obronie były katastrofalne. Zabrakło też umiejętności arbitrom. To oni dyktują warunki na i poza boiskiem. Zawodników i trenerów się karze i wyrzuca, a im wszystko uchodzi bezkarnie.

W drugiej połowie nie zobaczyliśmy gola i o awansie musiały zdecydować rzuty karne. Jako pierwsi rozpoczęli goście. Śmieszek chyba nie wytrzymał nerwowo, bo arbiter Karnickiemu nakazał przejść z prawej na lewą stronę bramki. – Jaka to różnica? – pytał. – Żeby miał cię główny na oku – padła odpowiedź bocznego sędziego. Długie oczekiwanie i…Trzeciak obronił strzał Śmieszka. Gdy w czwartej serii S. Pędzimąż nie dał rady Trzeciakowi zapanowała radość z nowotarskiej ekipie. Przedwczesna, bo było tylko 3:2 i musiał do piłki podejść Bobek. Zbyt lekko uderzył i golkiper z Rabki z łatwością złapał futbolówkę. Tymczasem Leśniak trafił pod poprzeczkę i było 3:3. Jako ostatni do piłki ustawionej na „wapnie” podszedł Polczak i…za moment Szarotka oszalała ze szczęścia.

- To historyczny sukces zespołu – mówi Ł. Ślusarek, który ustrzelił klasycznego hat tricka. – Gole to zasługa kolegów, którzy dostrzegli mnie i świetnie obsłużyli. Gramy baraż o utrzymanie się w klasie A i bardziej będziemy się na nim koncentrować niż na finale.

- W drugiej połowie były sytuacje z obu stron i mogliśmy wygrać lub przegrać. Zdecydowały karne - powiedział Adam Ślusarek, trener Szarotki.

Szarotka Nowy Targ – Wierchy Rabka 3:3 (3:3) karne 4:3
Bramki: Ł. Ślusarek 15, 19, 45 – K. Gacek 9, Tupta 25, K. Pędzimąż 33.
Sędziował Paweł Folwarski z Rokicin Podhalańskich.
Żółte kartki: Gołuchowski, Luberda, Hajnos, Radek – Majerski, Śmieszek, K. Gacek, Leśniak, Książek.

Szarotka: Trzeciak – Gołuchowski, Dziurdzik, Karpiel, Polczak – Luberda, Bobek, Leśniak (67 Sewielski), Ł. Ślusarek – Hajnos (59 Wójciak), Radek.
Wierchy: Karnicki – Zając (46 Książek), Majerski, S. Pędzimąż, Tupta (89 Jagosz) – Śmieszek, Zachara, K. Pędzimąż (73 Czyszczoń), K. Gacek – Leśniak, Dachowski (64 Niedźwiedź).

Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama