- Jestem pod wrażeniem toru i jego usytuowania – mówi prezes Tatrzańskiego Klubu Motorowego, Edward Chyc. - Zawody rozegrano w centrum miasta w cudownej parkowej scenerii, pośród otaczającego zewsząd blokowiska. Dziwne, że nikomu to nie przeszkadza.
Prezes ma powody do zdziwienia, bo motocrossowy na Podhalu są zewsząd przepędzani. Nie mogą jeździć w mieście, bo ryk motocykli zakłóca spokój mieszkańcom. W lasach, płoszą zwierzynę i niszczą poszycie leśne. Więc gdzie? Tor w Nowym Targu, który kiedyś robił furorę ( wydawało się, po otrzymaniu licencji, że będą tu rozgrywane zawody najwyższej krajowej rangi) właściciel zamknął na cztery spusty i… pozostało trenować u naszych południowych sąsiadów. Tam zresztą też coraz częściej startują podhalańscy motocrossowy. Nie ukrywajmy, iż również ze względów ekonomicznych.
Wrócimy jednak na tor w Lublinie i co się na nim wydarzyło. W klasie MX 65 stratowała blond dziewczyna z Nowego Targu, Karolina Węgrzyn. W pierwszym biegu wyszła z maszyny startującej na siódmej pozycji. Na trzecim okrążeni przesunęła się pozycję wyżej, ale potem wyprzedziło ja dwóch zawodników i ukończyła wyścig na 8. miejscu.
W drugim wyścigu ze startu wyszła na 8. pozycji, ale szybko wyprzedziła dwóch jeźdźców i do szóstego okrążenia jechała na szóstej pozycji. Została wyprzedzona przez Vadyma Lobyra i tak już zostało do mety. Po dwóch wyścigach sklasyfikowana została na szóstej pozycji, ale była czwarta wśród Polaków, gdyż przed nią znalazło się dwóch Ukraińskich zawodników. W tejże klasie startował również Jędrzej Mikołajski z AMK Gorce Nowy Targ, zajął 14. pozycję.
W klasie MX2 Junior startował Tomasz Węgrzyn i Maciej Chyc Magdzin. Nowotarżanin w drugim biegu punktował i po dwóch wyścigach sklasyfikowany został na 23. miejscu. O wielkim pechu może mówić Chyc. W pierwszym biegu doznał kontuzji. Na czwartym okrążeniu przekoziołkował. Wszyscy zamarli. Upadek bardzo groźnie wyglądał. Niemniej motocrossowcy są przyzwyczajeni do wywrotek, potrafią więc upadać i skończyło się – po szpitalnych oględzinach i prześwietleniach – na potłuczeniach. Rekonwalescencja Maćka musi być ekspresowa, bowiem już w najbliższy weekend czekają go starty w słowackiej lidze.
W „85” Jasiu Stachoń Tutoń po pierwszym wyścigu miał ogromne szanse na wysoką pozycję. Ten wyścig rozpoczął od 7. miejsca, ale kolejne dwa okrążenia jechał już pozycję wyżej, by znowu – na dwie pętle – wysforować się na 7. pozycję. Potem wyprzedzony został przez Dawida Konkola i na mecie zameldował się na 8. miejscu.
Pechowo rozpoczął drugi bieg. Puścił sprzęgło o ułamek za wcześnie i zaklinował się w maszynie startowej. Jako 21. wyjechał na trasę. Nie poddawał się, walczył aż do samej mety o jak najlepszą pozycję. Przebijał się do przodu. Na trzecim okrążeniu był już 13., a na szóstym wyprzedził kolejnych dwóch jeźdźców. Wydawało się, że będzie kontynuował „wymijankę”. Nie udało się. Pościg kosztował go sporo sił i na ostatnim okrążeniu został jeszcze wyprzedzony przez jednego z konkurentów. Ostatecznie po dwóch wyścigach sklasyfikowano go na 9. miejscu.
W tej klasie startował również Ernest Koza, który ukończył zawody na 21. pozycji. Zapunktował za „trzy” tylko w pierwszym biegu.
W Pucharze PZMot w klasie weteran startował wielokrotny mistrz kraju Józef Stachoń Tutoń. Zajął 9. miejsce. W pierwszym biegu był ósmy, chociaż jako piąty wyszedł z maszyny startującej. W drugim starcie również miał świetny start ( szósty), ale potem spadł trzy pozycje niżej.
Wielokrotny mistrz kraju, tyle, że w narciarstwie, najstarszy uczestnik zawodów Maciej Gąsienica Ciaptak zajął 18. miejsce. W pierwszym biegu punktował za „trzy”, w drugim – za „cztery”.
Stefan Leśniowski