Pierwszy raz zawsze jest trudny. Okazał się on nie tylko dla Polaka, ale także dla zawodników z czołówki, którzy nawet – jak Hiszpan Pere Borrellas – skosztowali już ekstremalnie trudnych odcinków w mistrzostwach świata Elite. Nowotarżanin po dwóch treningach w stylu „non stop” wypadł całkiem nieźle. Na pewno swojego występu nie musi się wstydzić. Zajął dwunastą pozycję, a za nim było kilku zawodników z Czech Norwegii i Niemiec. Do 11 pozycji zabrakło niewiele, bo zaledwie trzech „oczek”. Niby mało, ale...
Wygrał Szwed Eddie Karlson (54 pkt. karne) przed Włochami - Matteo Poli (76 ) i Luca Cotone (87).
- Zabawa na nowych zasadach wygląda całkiem inaczej niż podczas dotychczasowych startów – opowiada. - Zawodnik najeżdżający na przeszkodę nie może się zatrzymać i ustawić do przeszkody precyzyjnie, a przecież trial wymaga precyzji. Tej precyzji brakowało przy wyskokach, które były chaotyczne. Jeśli dodamy do tego padający przez kilka dni deszcz, to wyszła z tego masakra. Sekcje w Tanvaldzie były wymagające na sucho, a rozmoczone stały się prawie nieprzejezdne. Najlepiej świadczą o tym wyniki. Zwycięzca zebrał 54 pkt. karne, ale już szósty zawodnik 104 pkt. i to jeździec z Hiszpanii- Pere Borrellas, który już dwa lata temu w Europie zajmował czołowe miejsca. Od zeszłego roku z powodzeniem startuje w mistrzostwach świata w elitarnej grupie. Ja przystąpiłem do zawodów „aż” po dwóch treningach zasad „non stop”. Od początku miałem wiele problemów, by dostosować się do jazdy w tak trudnych warunkach. Odcinki były za śliskie, a tam gdzie można było powalczyć o urwanie choćby dwóch punktów, „pchanie” bez zatrzymania było zbyt trudne, a każda chwila postoju była karana pięcioma punktami. W rezultacie zebrałem 140 pkt. co dało mi 12 lokatę.
Tekst Stefan Leśniowski