Zawodnik AMK Gorce Nowy Targ, to jeszcze junior, w tym roku zdawał egzamin dojrzałości, ale już jest najlepszy wśród seniorów w trialowym bractwie. Dodajmy, że po raz drugi został królem polowania. Po raz pierwszy w 2010 roku. Rok później korona pojechała do Czech.
- Po roku przerwy sięgnąłeś po koronę mistrza Polski. Sukces łatwo przyszedł?
- Ależ skądże. To był trudny rok. Nie liczyłem, że zostanę najlepszy w kraju. Przed sezonem mało trenowałem, nie tak jak dawniej, bo przygotowywałem się do egzaminu dojrzałości. Potem podjąłem pracę. Nie byłem tak najeżdżony jak w poprzednich latach. Tymczasem rywale byli groźni. Mocno pracował Michał Łukaszczyk i byłem przekonany, że zrobi postęp. Obawiałem się też obrońcy mistrzowskiego tytułu Czecha Jiři Svobody. Ten ostatni jednak nie wystartował we wszystkich eliminacjach, w tych co brał udział, przegrywałem z nim nieznacznie. Nie było takiej przepaści jak rok wcześniej.
- Tak trudno go dopaść?
- To bardzo doświadczony jeździec, który już z niejednego pieca chleb jadł. Można rzec, że to stary wyjadacz. Ścigał się już z Tadkiem Błażusiakiem. W zeszłym roku wykorzystał okazję, że nie jechałem równo, w tym sezonie byłem bardziej regularny. Nie przypalałem się na odcinkach, tylko jechałem swoje.
- Nadal trenujesz z mistrzem świata Hiszpanem, Adamem Ragą?
- Tej zimy nie byłem w Hiszpanii. Przygotowywałem się do matury. Zdarzały się tygodnie, że nie wsiadałem na motocykl, nie zaliczyłem żadnej jednostki treningowej. Czasami 2-3 razy w tygodniu ćwiczyłem. Bardzo mało. W poprzednich latach codziennie, z mozołem wykuwałem formę.
- Ile sezonów twoim nauczycielem był Raga? Dużo skorzystałeś z lekcji mistrza?
- W Hiszpanii spędziłem dwie zimy. Czyli okres przygotowawczy do sezonu. Praca z nim była ogromną przyjemnością. To zawodnik mający dużą wiedzę o dyscyplinie, którą uprawiamy. To był cudowny okres spędzony z nim. Świetne lekcje trialu, z których teraz korzystam. W tym roku, kiedy tylko wygospodarowałem czas, to wiedziałem jak i co trenować. Co potrzebuję, by jeździć skutecznie. Nie była to praca po omacku, ale zaplanowana i skoncentrowana na tym co najważniejsze.
- Który z dwóch zdobytych tytułów lepiej smakuje?
- Oba są smakowite, oba wywalczone w zupełnie innych okolicznościach. Pierwszy był smakowitym kąskiem, bo był dla mnie rewelacyjnym osiągnięciem, dającym niesamowitego kopa. Z kolei obecny był jeszcze bardziej niespodziewany, bo nie liczyłem, że po niego sięgnę. Podszedłem do tego sezonu na luzie, za zasadzie, że się zabawię. A tu spotkała mnie taka uczta.
- Rajd, o którym chciałbyś jak najszybciej zapomnieć?
- W tym roku takiego nie było. W każdym mi się świetnie jechało, w porównaniu z zeszłym rokiem. Wtedy start w Rajdzie Tatrzańskim, to była porażka. Nie mogłem nic zrobić.
- To w takim razie najlepszy twój występ.
- Można powiedzieć, że były takie dwa, niemal idealne. Pierwszy w Ochotnicy, gdzie zmierzyłem się z Svobodą i bardzo się do niego zbliżyłem. Drugi miałem na zakończenie sezonu w Szklarskiej Porębie, gdzie objechałem pięciu Czechów w pierwszym dniu. Nazajutrz z jednym z nich przegrałem dwoma „nogami”.
- Zaczynałeś ścigać się na Sherco, lecz sukcesy odnosisz na motocyklu Gas Gas. Dlaczego zamieniłeś „maszyny”?
- Rzeczywiście na Sherco jeździłem pięć lat. W 2009 roku przesiadłem się na Gas Gasa. Motocykle mają podobne parametry, ale zmieniłem sprzęt przez Adama Ragę. On na takim modelu się ścigał. Dzięki temu miałem dostęp do nowinek – silnika, sprzęgła… Dostawałem od niego części, objaśnił mi jak mam postępować z motocyklem. Gas Gas mi spasował. Ze zmianą motocykli nie było problemów. Miesiąc wystarczył, by się z nim „dogadać”.
- Krajowy trial robi postępy, stoi w miejscu, czy może się cofa?
- Idzie do przodu. Jeśli spojrzy się wstecz, choćby od roku 2004, to wtedy odcinki były krótsze i znacznie łatwiejsze niż teraz. Obecne, na niektórych rajdach, można porównać sekcje o skali trudności do tych z mistrzostw Europy, wymagające dużych umiejętności technicznych. Trial w naszym kraju idzie w dobrym kierunku. Co prawda w grupie najmocniejszej zawodników nie przybywa, ale niebawem może się to zmienić, bo jest spora grupa młodych zawodników.
- W przyszłym roku myślisz o…
- Obronie tytułu. Zobaczymy na ile finanse i czas pozwoli, by zimą mocniej potrenować, solidnie przygotować się do sezonu i być może wystartuję w całym cyklu mistrzostw Europy. Nadal będę się ścigał na Gas Gas-ie. Dla mnie to idealny motocykl.
Rozmawiał Stefan Leśniowski