23.09.2012 | Czytano: 1013

Kameleonowa forma(+zdjęcia)

W sobotę „Szarotki” już po 20 minutach prowadziły 6:0 i jedyną zagadką pozostawały rozmiary zwycięstwa, ale w dwóch kolejnych odsłonach zagrały żenująco. Jeszcze gorzej było nazajutrz. Przegrywały po dwóch tercjach 0:3 i przebudziły się dopiero w trzeciej tercji. Doprowadziły do remisu, a w 10 sekundzie dogrywki Stypuła zadał decydujące trafienie.

- Trzeba się zastanowić co się dzieje, bo gramy całkiem inny hokej niż dzień wcześniej. Czy zawodnicy podchodzą na luzie, czy też nie potrafią się skoncentrować? Taka sytuacja była też przed tygodniem, kiedy wygraliśmy 10:0 z Bytomiem, by nazajutrz przegrać. Przez dwie tercje nic nie graliśmy – psioczy trener Ryszard Kaczmarczyk.

W sobotę pierwsza tercja była popisem jednego aktora, Patryka Wronki. Gdy był w posiadaniu krążka, aż miło było patrzyć. Zawsze wiedział co z nim zrobić. Albo go przytrzymał, zasłonił się, by zwieść rywala i dograć idealnie „gumę” do partnera. Oczy miał wokół głowy. Gdyby koledzy wszystkie jego wyśmienite podania wykorzystywali, to już po pierwszej tercji wynik powinien być dwucyfrowy. Jak wymagała tego sytuacja, to „Goldi” potrafił indywidualną akcją wtargnąć do tercji przeciwnika i tam szukać najwłaściwszego rozwiązania.

Wydawało się po pierwszej tercji, że padnie rekordowy rezultat, tymczasem… - Dwie kolejne tercje to była żenada, kompromitacja w naszym wykonaniu – ostro reaguje trener Podhala, Ryszard Kaczmarczyk. – Zaimponowali mi chłopcy ze „szkółki”, bo walczyli o każdy krążek, na całej długości i szerokości lodowiska, grali konsekwencje. A moi? Stwierdzili, że są już mistrzami świata. Jeśli tak ma wyglądać podejście do zawodów, to nie ma sensu rozgrywać takich meczów. Trudno zmobilizować zawodników skoro nie mają konkurencji. Obawiam się, że jak cześć hokeistów przejdzie do pierwszej ligi, to będę grał 13-14 zawodnikami. Rywalizacji nie będzie. Może to dramatycznie wyglądać. Zobaczymy, może wtedy bardziej się sprężą.

Nazajutrz już pokazali, że z koncentracją i poważnym traktowaniem rywala górale mają problemy. – Pierwszą tercje zagraliśmy koszmarnie – ocenia trener. – Mogliśmy już w pierwszej akcji objąć prowadzenie, ale tak się nie stało. Poszła kontra i straciliśmy bramkę. Potem wpadła nam szmata z bulika. Taka sytuacja nie powinna mieć miejsca. Zaczęły się nerwy i gra na siłę. W drugiej tercji niby atakowaliśmy, ale nic z tego nie wychodziło. Zainkasowaliśmy kolejnego gola, kuriozalnego. Nasz obrońca sam sobie go wbił. Dopiero w trzeciej tercji chłopaki pokazali charakter, walczyli, by odwrócić losy spotkania i udało się.

MMKS Podhale Nowy Targ – SMS PZHL Sosnowiec 10:2 (6:0, 2:1, 2:1) i 4:3 D (0:2, 0:1, 3:0; 1:0)
Bramki dla Podhala: Wronka 2, P. Wielkiewicz 2, Dębowski, Sulka, Pustułka, R. Mielniczek, Stypuła, Olchawski (I mecz); P. Michalski 2, R. Mielniczek, Stypuła (II mecz).

MMKS Podhale: Michałczak (30 Stołowski) – Gołębiowski, Łukaszka, P. Wielkiewicz, Pustułka, Worwa – Dębowski, Sulka, P. Michalski, Wronka, M. Kmiecik – Wojdyła, Plewa, Olchawski, R. Mielniczek, Stypuła – Szal. W drugi mecz zaczął w bramce Stołowski w 30 min. Zmienił go Michałczak. Trener Ryszard Kaczmarczyk.

Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama