W rodzie Polaczyków miłość do kajaków zaszczepiła młodszym latoroślom głowa rodu, Krzysztofa Polaczyka (rocznik 1959), wielokrotnego medalisty mistrzostw Polski na przełomie lat 70 i 80 – tych, któremu stan wojenny przerwał dobrze zapowiadającą się karierę międzynarodową. Nie przerwał jednak miłości do kajakarstwa górskiego, do walki z wartkim nurtem Dunajca. Zaszczepił sportowego bakcyla córkom i synom. Wychował olimpijczyków. Pierwszym był właśnie Grzegorz, niebawem w Londynie w szranki olimpijskiej rywalizacji stanął Mateusz. By latorośle mieli dobre warunki od podnoszenia umiejętności własnoręcznie zbudował prowizoryczny tor slalomowy przy Kotońce. Produkuje też kajaki, na których medale zdobywały nie tylko jego pociechy, ale także kajakarze z zagranicy.
Góralu czy ci nie żal
Kajakarstwo górskie to trudny kawałek chleba. Może coś na ten temat powiedzieć Grzegorz. „Góralu czy ci nie żal?” – może sobie zanucić. Żal ogromny, że musiał opuścić rodzinne strony, macierzysty klub Pieniny Szczawnica i szukać chleba w bydgoskiej Zawiszy. Rodzinna miejscowość nie stworzyła mu warunków, by uprawiać sport w profesjonalnym wydaniu. Nie pierwszy z Podhala wyemigrował do przyjaznego Zawiszy. Przed nim pływały w Bydgoszczy największe gwiazdy kajakarstwa górskiego, sokoły Podhala - Bronisław Waruś. Stefan „Cenek” Kapłaniak, Gienek Kapłaniak, Władysław Piecyk, którzy później sięgali po medale mistrzostw świata, a „Cenek” wrócił z medalem olimpijskim.
- Po raz pierwszy wsiadłem do kajaku mając 11 lat. Początkowo nie wiązałem większych nadziei z tym sportem. Bawiło mnie pływanie. W 2002 r. na mistrzostwach świata juniorów nieoczekiwanie wywalczyłem indywidualnie złoty medal. Od tego momentu zmieniłem podejście do sportu. Kajaki stały się moją pasją – mówi olimpijczyk z Aten, Grzegorz Polaczyk. - Wydawało mi się, że z każdym dniem jestem coraz lepszy. Potwierdzenie tego znalazłem w następnym roku, wygrywając mistrzostwa Europy juniorów. W 2004 r. zadebiutowałem w seniorach w Skopie, gdzie byłem szósty. Cieszyłem się, bo otrzymałem nominację na igrzyska olimpijskie do Aten.
Przegrał z chorobą
Piekło wodne – tak można określić to, co przygotowali zawodnikom organizatorzy igrzysk w Atenach. Miał 19 lat, gdy pojawił się na olimpijskim torze. Nie jechał do stolicy Grecji w roli faworyta. Jechał po naukę. – Chcę, wśród seniorów jak najlepiej się zaprezentować - mówił przed igrzyskami. Tymczasem start mógł zakończyć wielkim sukcesem. Miał szansę nawet na medal. Choroba pokrzyżowała mu plany. Debiut olimpijski przypłacił jednak poważnymi dolegliwościami zdrowotnymi. Przegrał na torze olimpijskim, ale na szczęście wygrał z chorobą. Podczas igrzysk startował z zapaleniem płuc. Po powrocie do kraju dwa tygodnie spędził w szpitalu. Jego stan był poważny.
- Podczas finałowej rozgrywki w jedynkach kajakach czułem się fatalnie, miałem temperaturę około czterdziestu stopni i byłem osłabiony, ale na własne życzenie popłynąłem – wspomina. - Po pierwszym przejeździe byłem czwarty, po drugim spadłem na siódme miejsce. Przegrałem z chorobą, a była szansa nawet na medal. Zaraz po zakończeniu konkurencji przewieziono mnie do szpitala w Atenach, gdzie stwierdzono zapalenie płuc i wodę w opłucnej. Ponadto badania wykazały, że mam naderwane mięśnie klatki piersiowej. Po powrocie do kraju przez dwa tygodnie leczyłem się w szpitalu. Mój stan był ciężki. Przez tydzień nie mogłem nawet podnieść się na szpitalnym łóżku. Schudłem sześć kilogramów.
Po Atenach Grzegorz Polaczyk zniknął z krajowych i zagranicznych torów. Przerwał treningi. Nie wziął udziału w młodzieżowych mistrzostwach Europy oraz w mistrzostwach Polski seniorów.
Wilka ciągnie do lasu
- Wilka zawsze jednak ciągnie do lasu, a mnie do wody – twierdził. Powrócił na kajakowy tor i przyszły kolejne sukcesy. Został młodzieżowym mistrzem Europy w zespole (2005, 2006, 2007), brązowym medalistą (2008) i wicemistrzem indywidualnie (2005, 2008) oraz mistrzem świata w zespole (2007). Ma na koncie złoty medal mistrzostw Europy seniorów w drużynie (2008, 2010), wywalczył wicemistrzostwo Europy seniorów w zespole (2006) i brązowy krążek mistrzostw świata (2006). Wygrał World Ranking indywidualnie (2009) i zajął piąte miejsce w Pucharze Świata (2009), był drugi indywidualnie w Pre World Champion (2010). W 2011r. z bratem Mateuszem wywalczył tytuł wicemistrza Europy. Wielokrotnie stawał na najwyższym stopniu mistrzostw Polski i zajmował wysokie miejsca w Pucharach Świata. Niestety PZKaj coraz częściej rzucał mu kłody pod nogi. Dochodziło do konfliktów, które sprawiły, iż nie został zakwalifikowany do drużyny narodowej na mistrzostwa świata w Bratysławie 2011. Nie mógł więc walczyć o paszport do Londynu.
Ofiara gierek?
- Grzegorz padł ofiarą gierek – twierdzi Maria Ćwiertniewicz. - Nie była to decyzja wyłącznie za niesportowe zachowanie, lecz zemsta skierowana pod adresem Polaczyków. Za nagłośnienie spraw z Bania Luki. Takie personalne rozgrywki nie powinny mieć miejsca. Urazy i antypatie nie powinny górować nad zdrowym rozsądkiem i dobrem kajakarstwa. Nie popieram niesportowego zachowania Grzegorza (rzucił kajakiem), o które zadbali trenerzy, aby je nagłośnić i przykryć o wiele ważniejsze sprawy.
Skoro nie chcą mnie w górskich kajakach, to spróbuję swych sił na kajaku klasycznym – zapewne tak pomyślał twardy góral. Przerzucił się na klasyka i próbował przebić się do olimpijskiej reprezentacji na Londyn. Chciał tego dokonać w nowym kajaku, oczywiście wyprodukowanym przez ojca Krzysztofa.
- Chce pójść w ślady Stefana Kapłaniaka, który również swoją kajakową przygodę rozpoczynał od góralskiej jej odmiany. Grzesiu od jesieni sprawdza się w klasyku – informowała Sportowe Podhale mistrzyni świata, Maria Ćwiertniewicz.
W księdze Guinnessa
Grzegorz w 2012 roku zapisał się do księgi rekordów Guinnessa. Przepłynął wyspę Młyńska w Bydgoszczy wraz 20 innymi osobami na 50 –metrowym kajaku.
- Nie dziwię się, że nam górale odpływają do Bydgoszczy. Mają tam świetne warunki treningowe, a włodarze miasta dbają o sportowców. Sami biorą czynny udział w imprezach, jak w tej próbie bicia rekordu – mówi mistrzyni świata, Maria Ćwiertniewicz.
Dwójka ze Szczawnicy
Bogusława Knapczyk pochodząca z Grywałdu, zawodniczka SKS Skokolica Krościenko, wychowanka Bronislawa Warusia, dominowała na krajowych torach w na przełomie lat 80 i 90. Osiem razy sięgała po mistrzostwo Polski. Dwa razy uczestniczyła w igrzyskach olimpijskich. Startowała w kajakowej jedynce z Barcelonie i czerty lata później w Atlancie.
- Po raz drugi założyłam olimpijski strój. W Barcelonie byłam dopiero 19-ta. Obecnie liczę na znacznie lepsze miejsce. Jeśli wejdę do dziesiątki, to będę zadowolona. Dlaczego tylko tyle? Do kadry wróciłam dopiero w lutym. Za mało miałam styczności z czołówką. To jest mój plan minimum, bo trener mówi mi bez przerwy, że stać mnie na dużo – zwierzała się przed startem dziennikarzowi katowickiego „Sportu”.
Nie udało się poprawić miejsca z Barcelony, uplasowała się dwie pozycję niżej. Po pierwszym przejeździe zajmowała wysoką 12 lokatę, ale w drugim pojechała źle.
W Barcelonie na starcie w kanadyjce jedynce stanął Grzegorz Sarata, wychowanek Pienin Szzcwanica Również nie dobił się do pierwszej dziesiątki. Ukończył rywalizację na 13 pozycji. Pokonał 18 rywali. Pojechał na miarę swoich możliwości.
GRZEGORZ POLACZYK – ur. 2 lipca 1985 roku w Nowym Sączu. Kajakarz górski. Zawodnik klubu Pieniny Szczawnica i obecnie Zawiszy Bydgoszcz. Olimpijczyk z Aten 2004, w slalomie K1 zajął 7 miejsce. Pierwsze sukcesy na arenie międzynarodowej odnosił, jako junior zdobywając w tytuł mistrza świata w roku 2002 oraz tytuł mistrza Europy w roku 2003 w konkurencji K-1 slalom indywidualnie. Młodzieżowy mistrz Europy w K-1x3 drużynowo (2005-07), indywidualny młodzieżowy wicemistrz Europy (2005, 08), wicemistrz Europy seniorów w drużynie (2011), mistrz Polski w wyścigu drużynowym długodystansowym (2003), wielokrotny w konkurencjach: K-1 zjazd, w slalom K-1 x 3, K-1x3 zjazd, K-1 slalom indywidualnie.
BOGUSŁAWA KNAPCZYK – ur. 8 kwietnia 1970 w Szczawnicy. Kajakarstwo górskie. Uczestniczka igrzysk olimpijskich w Barcelonie (1992) i Atlancie (1996). W Barcelonie 19 miejsce w K-1, cztery lata później 21. 8-krotna mistrzyni Polski 1988-1992 (głównie w K-1, slalomie i zjeździe). Kluby: Sokolica Krościenko i AZS AWF Kraków (83-97). Podopieczna trenerów: Zbigniewa Miązka (klub) i Roberta Korzeniewskiego (kadra).
GRZEGORZ WINCENTY SARATA – ur. 7 grudnia 1970 w Szczawnicy. Kajakarz górski, startujący w C-1. W barcelońskim slalomie uplasował się na 13 pozycji z notą 122,12 pkt. Klub: Pieniny Szczawnica. Wychowanek Stanisława Węglarza.
Stefan Leśniowski