18.06.2012 | Czytano: 1844

Mistrz nokautuje!

Bij mistrza! – pod takim hasłem przystąpiono do rywalizacji o mistrzostwo Polski w trialu motorowym. AMK Nowy Targ od wielu lat nieprzerwanie rządzi i dzieli na krajowym podwórku. Konkurencja zamierzała to zmienić. Kluby przed startem do dwóch pierwszych eliminacji, które rozegrane zostały w Bytomiu, miały mocarstwowe zamiary, ale – jak co roku – na chęciach się skończyło. Nowotarżanie znokautowali konkurencję.

Ta z myślą o zdetronizowaniu górali w klasyfikacji drużynowej poczyniła pewne kroki. Dokonała wzmocnień jeźdźcami z zagranicy. Czesi i Słowacy byli przez nich rozdrapywani. W zespole krakowskiego Smoka pojawił się z kolei Rosjanin Alexandr Frolow. W Sparcie Wrocław zbrakło wprawdzie asa atutowego, obrońcy mistrzowskiego tytułu Jiřego Svobody (leczy kontuzje nogi), ale zastąpił go rodak Jan Balaš, siostrzeniec Pavla, znanego z występów na polskich trasach. Dla wielu polskich trialowców był nauczycielem, gdy jeździł w barwach AMK Gliwice. Nowotarżanie tradycyjnie ze swoimi wychowankami, coraz młodszymi, ale nadal niepokonanymi. Już po pierwszych dwóch rundach konkurencja musi zrewidować plany. To był nokaut w wykonaniu górali. Drugi team na mecie - Smok Kraków - stracił do nowotarskiego AMK aż 176 punktów!

- Przeciwnicy gratulowali nam i dziwili się skąd ja czerpię tylu młodych zawodników. Co roku nowi, młodsi i utalentowani, którzy po przepracowaniu zaledwie zimy od razu stają na „pule” – chwali się trener AMK Gorce, szef Academy Sheco, były mistrz Polski, Rafał Luberda.

Młodzież Podhala w najmocniejszej grupie A musiała jednak uznać wyższość Jana Balaša. Czech w obu eliminacjach okazał się bezkonkurencyjny. – Rzeczywiście był poza zasięgiem – przyznaje Rafał Luberda. – Wicemistrz kraju Gabriel Marcinów pojechał w miarę, ale widzieliśmy go w lepszej formie. Można było gołym okiem zauważyć, że nie trenuje tak jak dawniej, gdy pracował w Hiszpanii z mistrzem świata Adamem Ragą. Zdawał w tym roku maturę, pracuje i mniej czasu poświęca trialowi. Przy tak trudnych odcinkach, jakie były trzeba non stop siedzieć na motocyklu. Sekcje były trudne technicznie, wszystkie po kamieniach. Niby rozgrywane w tym samym terenie co zawsze, ale zdecydowanie zmienił się krajobraz. Po wykopach dolomitowych trasa zrobiła się nieprzewidywalna, wymagająca, na której śmiało można byłoby rozgrywać mistrzostwa świata. Do tego zawody rozgrywane były w potwornym upale. Trzeba było być świetnie przygotowanym, by sprostać wymaganiom. Okazało się, że nie wszyscy nasi zawodnicy byli na sto procent przygotowani do sezonu. Niektórym wydawało się, że na luzie obskoczą zawody. Byli więc zaskoczeni i rozczarowani. Twierdzili, iż odcinki są trudne, spełniające wymogi mistrzostw Europy. Uśmiechałem się tylko na te żale. Odbierałem trasę i sekcje. Były tak ustawiane, by zawodnicy pokazali pełnię swoich możliwości i umiejętności. Musieli dać z siebie coś więcej, niż w poprzednich latach. Myślę, że ten start był dla nich zimnym prysznicem i mam nadzieję, że zmobilizuje ich do wytężonej pracy, bo dotychczas pracowali na pół gwizdka. Najlepszym przykładem braków kondycyjnych był Michał Łukaszczyk. W pierwszym dniu kapitalnie pojechał pierwszą pętle, wygrywał z Marcionowem trzema „oczkami”, ale czym dalej w las, tym było coraz gorzej. Na drugim okrążeniu zaczynało mu brakować sił, a na ostatnim spuchł i zajął trzecie miejsce. Z całego rajdu przywiózł aż 14 piątek! Drugą pętlę przegrał z Marcinowej 9 punktami, ostatnią – 12.

Zacięta rywalizacja toczyła się w grupie B. „Młode wilczki” z Nowego Targu - Jakub Łukaszczyk, Oskar Kaczmarczyk, Bartosz Kwak i Andrzej Luberda - zaczęły zagrażać Tomkowi Hajdukowi, który dotychczas był królem tej klasy. Wygrywał wszystkie rajdy, był poza ich zasięgiem. W pierwszym dniu zbrakło dla niego miejsca na podium. – Ma usprawiedliwienie, bo miał trudny tydzień w pracy, nie spał i automatycznie odbiło się to na wynikach – broni go Rafał Luberda. - Nazajutrz ciut się poprawił, ale wystarczyło to tylko na to, by wskoczyć na najniższy stopień podium. Bezkonkurencyjny okazał się Jakub Łukaszczyk. Pojechał płynnie, nienagannie technicznie w oba dni. Byłem zaskoczony i pełen podziwu tego, co zademonstrował Oskar Kaczmarczyk.

Walka między młodymi góralami była bardzo zacięta. Szli niemal łeb w łeb. Pierwszą rundę Oskar przegrał na piątej sekcji, na której miał 13 „nóg”, a Kuba – siedem. To zrobiło na końcu 9-punktową przewagę. Nazajutrz różnica punktowa na mecie wyniosła tylko dwa „oczka” na korzyść Kuby. Triumfator 22 sekcje przejechał bezbłędnie, nie złapał ani jednej piątki. Jego rywal 21 odcinków miał na „zero” i jednego nie zdołał zaliczyć.

W grupie C odnotować należy powrót starego mistrza, Bogusia Sięki. W ubiegłym sezonie nie było klasy weteran, jeździł w Pucharze Polski i twierdził, iż są to dla niego za łatwe odcinki. – Jeśli nie wróci się do starej formuły rozgrywania mistrzostw, to odstawiam motocykl w kąt – zapowiadał. Nie wiadomo, czy tą wypowiedź czytali na naszym portalu władni polskim trialem, bo przywrócili starą, dobrze sprawdzoną formułę i okazało się, że Boguś jest jak wino, im starszy tym lepszy. Jak wtedy, gdy sięgał po mistrzowskie trofea, a było ich sporo. Sam się w liczeniu pogubił.

W pierwszym dniu miał 15 podpórek, 23 odcinki przejechał bezbłędnie, nie złapał ani jednej piątki. Nazajutrz wynik miał jeszcze lepszy, 8 punktów karnych i tyleż samo odcinków na zero i tylko z jedną sekcją się nie uporał.

- Znokautował konkurentów. Nie spodziewałem się, że tak świetnie pojedzcie, bo po raz pierwszy jechał na nowym motocyklu Sherco 290 replika Cabestany. Po zaledwie dwóch treningach na motocyklu wtulił wszystkim. Co mistrz, to mistrz. Młodzi muszą brać z niego przykład – chwali go Rafał Luberda.

Klasę maluch również zdominowali wychowankowie Rafała Luberdy – Maciej Steskal i Bartek Korczak. W oba dni zamienili się dwoma pierwszymi miejscami. – To przyszłość naszego klubu. Pojechali bardzo ładnie. Mieliśmy team poza zasięgiem – cieszy się szkoleniowiec.

W Pucharze Polski dwukrotnie na najwyższym stopniu podium stanął reprezentant wrocławskiej Sparty – Piotr Ryncarz. Obie rundy przejechał bezbłędnie. W pierwszej eliminacji drugie miejsce miał nowotarżanin Krzysztof Guroś, który miał jedną podpórkę, tyle samo co jego klubowy kolega Marek Pawlikowski. Ten ostatni również w drugim dniu miał tyle samo punktów karnych, (2) co drugi Krzysztof Janicki (Sparta), ale przejechał o jeden odcinek mniej na zero (28).

Pobierz pełne wyniki:

Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama