Orawa poległa w Zawadzie 1-2 a Wierchy z Dobrzanką w Dobrej aż 1-4. Na inauguracyjny mecz czeka jeszcze Poroniec Poronin, który przełożył spotkanie z Grybovią ze względu na zalegający śnieg na boisku w Poroninie.
To była dla nas podwójna inauguracja tej wiosny mówi trener KS Zakopane Janusz Szczepaniak. Nie dość, że był to pierwszy mecz to jeszcze po raz pierwszy zagraliśmy na trawie. Warunki u nas w Zakopanem były takie, że trudno było znaleźć skrawek placu bez śniegu. Zwycięstwo, zatem cieszy, bo wobec wygranej Łososia nie straciliśmy kontaktu z tą drużyną w wyścigu o V ligę. Trzy punkty satysfakcjonują, chociaż tak naprawdę remis w tym meczu byłby wynikiem bardziej odpowiadającym przebiegowi wydarzeń na boisku. W pierwszej odsłonie my mieliśmy sytuację sam na sam, w której Andrzej Król uderzając z prawej nogi a jest zawodnikiem lewo nożnym w zasadzie podał piłkę do bramkarza. Również strzał Roberta Frasunka mógł nam dać gola, ale nie była to klarowna sytuacja. Gospodarze mogli zdobyć bramki po zagraniu z rzutu rożnego i w sytuacji sam na sam. Druga część meczu zaczęła się dla nas szczęśliwie, bowiem Fabian Leniewicz zdecydował się na strzał bez przyjmowania piłki z okolic „szesnastki” i futbolówka w zasadzie pod brzuchem bramkarza wpadła do siatki. Później Zagórzany miały dwie okazje, ale nasz 45 letni golkiper Józef Hajowski raz wygrał pojedynek z napastnikiem a za drugim razem w sukurs przyszedł mu obrońca wybijając piłkę z bramki. My też mieliśmy swoje okazje a najlepszą po strzale Frasunka z wolnego, gdy piłka trafiła w poprzeczkę. W końcówce przyznaję broniliśmy rezultatu i udało się.
Promyk nadziei zaświtał w Rabie Wyżnej po bezbramkowym remisie Orkana w Tymbarku. Trener Piotr Bogdał: to nie był wcale dla nas szczęśliwy remis, ale punkt wywalczony po twardej i zaciętej walce. Moi zawodnicy przeciwstawili doświadczonym graczom Tymbarku niebywałą ambicję i za to chciałbym ich pochwalić. Gra była na ogół wyrównana, jednak to my mieliśmy więcej niezłych okazji do zdobycia goli. Nie były to może „setki”, ale przy większej precyzji Sebastiana Zięby mogły paść bramki. Również Kamil Bochnak, oraz 16 letni Rzeszutko mogli wpisać się na listę strzelców. Gospodarze takich okazji mieli znacznie mniej. W mojej drużynie z poprzedniego składu pozostało tylko 4 starszych zawodników reszta to młodzież. To napawa optymizmem, bo jeżeli drużyna będzie grała nadal z takim zaangażowaniem to szansa na uratowanie ligi ciągle jest realna.
Bez punktów z wyjazdowych spotkań powróciły Wierchy Rabka i Orawa Jabłonka. Wierchy wysoko 1-4 uległy Dobrzance. Niewątpliwie zagraliśmy słaby mecz mówi trener Wierchów Daniel Kościelniak. Nie chcę się usprawiedliwiać, ale zupełnie nie umieliśmy się dostosować do bardzo wąziutkiego boiska w Dobrej. Próby technicznej gry w środku pola kończyły się zwykle naszymi stratami piłki i kontratakami gospodarzy. Zresztą Dobrzanka wcale nie bawiła się w rozgrywanie, ale grała długimi wrzutkami piłki w nasze pole karne. Niestety dwa błędy popełnił nasz bramkarz, po których to błędach gospodarze zdobyli dwa gole. Te błędy zachwiały wiarę w moich piłkarzach, że w tym spotkaniu można coś ugrać i gospodarze to wykorzystali zdobywając dwie kolejne bramki. W moim zespole zabrakło bramkarza Bednarczyka, Wojciecha Zachary i Irka Gacka. Mam nadzieję, że z nimi i u siebie zagramy znacznie lepiej i zaczniemy zdobywać tak potrzebne nam punkty.
Bez punktów po nieznacznej porażce 1-2 wraca z Zawady Orawa Jabłonka. To nie było porywające widowisko twierdzi trener Orawy Bogdan Jazowski. Chociaż boisko w Zawadzie jest wystarczająco duże, aby spokojne rozgrywać długie i dokładne akcje oba zespoły raczej zagrywały piłki ze swojej połowy w pole karne rywali. Straciliśmy bramkę po zagraniu z rzutu rożnego, ale to jeszcze nie było nieszczęście. Po zmianie stron doprowadziliśmy do wyrównania. Co więcej w 60 minucie udało nam się zdobyć kolejną bramkę, ale sędzia asystent zasygnalizował spalonego, którego według mnie w żadnym razie nie było. Możliwe, że na pozycji spalonej był Bolek Wesołowski, ale on przecież nie brał udziału w akcji był daleko od piłki i absolutnie nie absorbował swoją obecnością kogokolwiek. Nie objęliśmy prowadzenia i na dodatek w 87 minucie straciliśmy gola. Po naszej nieudanej pułapce ofsajdowej gospodarze zdobyli bramkę a na wyrównanie nie było już czasu.
Ryb