02.02.2012 | Czytano: 2028

W ślady Kapłaniaka(+zdjęcia)

26 – letni Grzegorz Polaczyk, wychowanek szczawnickich Pienin, olimpijczyk z Aten w kajakarstwie górskim, zmienia profesję. Przesiadł się do klasycznego kajaka. Chce iść w ślady Stefana Kapłaniaka, który również swoja kajakową przygodę rozpoczynał od góralskiej jej odmiany.

Grzegorz ma w swoim dorobku mnóstwo sukcesów na krajowych i zagranicznych torach. W minionym roku wywalczył wicemistrzostwo Europy w kajakach jedynkach drużyny, jest aktualnym mistrzem kraju w slalomie i zjeździe. Zabrakło dla niego miejsca w kadrze slalomistów, więc próbuje się dobić do drużyny narodowej i wywalczyć olimpijski paszport w klasycznym ściganiu się w kajakowej jedynce.

- Grzesiu to twardy pieniński góral i nigdy się nie poddaje – mówi mistrzyni świata, Maria Ćwiertniewicz. – Już od jesieni sprawdza się w klasyku. Warunki, jakie zapewnił mu klub w Bydgoszczy, pozwalają na dobre przygotowanie się do rywalizacji, o przepustkę na igrzyska olimpijskie w Londynie, najprawdopodobniej na dystansie 1000 metrów. Grzegorz ciężko pracuje i idzie w ślady „Cenka” Kapłaniaka, który zaczynał od kajakarstwa górskiego, by następnie w klasyku zdobywać medale mistrzostw świata i igrzysk olimpijskich ( brązowy medalista igrzysk w Rzymie na dystansie 1000 m.; mistrz Europy z 1959 roku – przyp. SL). ”Cenek” niech będzie dla Grzegorza dopingiem, którego wody Dunajca, Wisły i Brdy zaniosły do Bydgoszczy. Wychowanek Pienin Szczawnica ze slalomu kajakowego nie rezygnuje i równolegle prowadzi przygotowania w obu „stylach”. Znam Grzesia i wierzę, że jeszcze dużo dobrego usłyszymy o nim, w nowej dyscyplinie. Grzesiu życzę ci powodzenia.

Grzegorz Polaczyk w drugiej dekadzie stycznia trenował w Alpach, a obecnie przebywa w Portugalii i testuje kajak własnej konstrukcji, a wykonany w warsztacie taty, seniora Krzysztofa.

- Pod koniec stycznia rozpocząłem zgrupowanie w Portugalii wraz z kadrą sprinterów – informuje Grzegorz Polaczyk. - Dwa dni temu dostałem kajak ze stajni "Polaczyk" mojego taty, który sam zaprojektowałem. Na razie nie mogę wiele powiedzieć, bo odbyłem na nim dopiero jeden trening. Niemniej pierwsze wrażenia są bardzo dobre i jestem bardzo zadowolony z pracy taty i mojej włożonej w ten kajak. Niedawno zakończyłem dwutygodniowy pobyt w włoskich Alpach, na wysokości 2500 -3000 m n.p.m. Skupiłem się na treningach ogólnorozwojowych, biegałem na bartach, był basen, tradycyjnie siłownia. Wszystkie treningi przeprowadzane na tych wysokościach miały pozytywny wpływ na poprawienie mojej wydolności fizycznej. Pierwszy raz w życiu trenowałem na takiej wysokości i muszę przyznać, że przez pierwsze dwa dni strasznie bolała mnie głowa. Po zgrupowaniu kondycyjnym w Alpach, rozpoczęliśmy trening specjalistyczny na klubowym zgrupowaniu klimatycznym w Milfontes (Portugalia). Trenujemy od dwóch do pięciu razy dziennie - siłownia, basen, bieg, ergometr, wiosłowanie.

Tekst Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama