14.10.2011 | Czytano: 1457

Czego nie wolno robić profesjonaliście?

Sport wyczynowy wymaga najwyższych umiejętności, wielu wyrzeczeń, by mógł dać jakiekolwiek efekty. Profesjonalista musi być w stanie wykonywać pracę na najwyższym poziomie przez cały czas. Musi dbać o kondycję fizyczna i psychiczną. Ale sportowiec to też człowiek. Oprócz zasuwania na treningach, wylewania hektolitrów potu, chciałby po pracy skorzystać z uroków życia.

Jedni lubią skoki na bungee, inni ze spadochronu, inni jeszcze jazdę superszybkim motocyklem. Uprawiając sporty ekstremalne, narażają się na kontuzje, niewynikające z wykonywania zawodu, które eliminują ich ze sportu na dłuższy okres czasu. Taki przypadek dotknął Gurazdę, wcześniej Gawlinę, hokeistów tyskiego GKS-u. Podczas jazdy na motocyklu ulegli wypadkom. Zatem, co wolno, a czego nie wolno profesjonalnemu hokeiście poza boiskiem?

- W Niemczech po raz pierwszy spotkałem się z listą zabronionych czynności. Były to nie tylko sporty ekstremalne, które mogę sobie uprawiać teraz, na sportowej emeryturze. Zakazy odwoływały się do mądrości i odpowiedzialności zawodnika. To od niego zależało, czy przestrzegał reguł, bo przecież nie miał strażnika, by całodobowo go pilnował. Brał na siebie ryzyko złapania kontuzji – mówi Andrzej Słowakiewicz, który w Niemczech spędził 12 lat, jako zawodnik i trener. – Zabronione też było zażywanie środków pobudzających i odurzających. Przyłapany ponosił kary finansowe, a nawet zrywano kontrakt. Teraz każdy zawodnik wypełnia ankietę dotyczący stosowania niedozwolonych środków. Zawodnik jest świadomy, czego nie wolno mu zażywać, a odpowiedzialność bierze na siebie.

- Podczas mojej kariery w kontrakcie był już zapis dotyczący zakazu korzystania ze sportów ekstremalnych – mówi Jacek Kubowicz, były hokeista Podhala. - Nie były wyszczególnione tylko dyscypliny. Wtedy jednak nikt nie skakał ze spadochronu, nie było też superszybkich motocykli czy bungee. Jeśli już ktoś był zapalonym np. narciarzem, to robił to po zakończeniu kariery. Nie dziwię się, że kluby stosują „bat”, bo nie chcą ponosić odpowiedzialności za kontuzje poza treningiem czy meczem. Był też zakaz picia alkoholu i palenia papierosów. Żaden sportowiec traktujący poważnie swój zawód nie ma wątpliwości, że palenie tytoniu i nadużywanie alkoholu jest niedopuszczalne. Nie ma co ukrywać, że z tym nie zawsze było „różowo”. Za mojej kariery trenerzy jeździli po miejscach, gdzie przypuszczali, iż mogą być zakrapiane imprezy. Były kary finansowe, od pierwszej symbolicznej, a które rosły z każdym „przyłapaniem”. Teraz mam nadzieję, że zawodnicy dorośli i nie trzeba napuszczać na nich „lotnych brygad”. Są przecież przerwy w lidze i wtedy każdy może się zabawić. Jeśli chodzi o palenie papierosów, to trudno upilnować. Zależy od samodyscypliny.

Jak wygląda ten problem obecnie, w MMKS-ie? – Zawodnikom nie wolno stosować używek czy środków odurzających – mówi Jacek Szopiński. – Przyłapany ponosi karę odsunięcia od drużyny. Jest też zapis w kontrakcie, iż nie wolno uprawiać sportów ekstremalnych i żadnych innych w okresie trwania kontraktu, bez zgody klubu. Stworzony jest również regulamin kar. Są bardzo surowe. Nie opłaca się ryzykować. Kary są finansowe, ale także może być zerwany kontrakt, jeśli incydent się powtórzy.

Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama