Przypomnijmy, iż zarząd PZKaj po burzliwej dyskusji wywołanej sprzecznymi informacjami otrzymanymi od trenera kadry slalomu Janusza Żyłki Żebrackiego, a także od przedstawicieli komisji slalomu, podjął uchwałę, zatwierdzającą skład reprezentacji na mistrzostwa świata w Bratysławie. W oparciu o wniosek trenera, znalazło się 14 zawodników, w tym 5 na koszt klubów. W tej drugiej grupie był nasz srebrny medalista Mateusz Polaczyk.
- Trener Żebracki telefonicznie wydawał komendy – mówi mistrzyni świata, Maria Ćwiertniewicz. - W pierwszym głosowaniu Grzegorz był dopuszczony do startu. Decyzja nie spodobała się komisji slalomu na czele z przewodniczącym Bogusławem Popielą. Moim zdaniem nie powinno dochodzić do sytuacji, że ojciec decyduje o losach kontrkandydata do medali. Grzegorz Polaczyk padł ofiarą gierek. Nie była to decyzja wyłącznie, za niesportowe zachowanie, lecz zemsta skierowana pod adresem Polaczyków. Za nagłośnienie spraw z Bania Luki. Po burzliwych dyskusjach przeprowadzono w siedzibie PZKaj drugie głosowanie i zgodnie z życzeniem i oczekiwaniem trenera, zdecydowano, że w ekipie zabraknie Grzegorza. Tym samym pozbawiono startu zespołu, gdyż zarząd nie przychylił się do prośby trenera, aby w zamian wstawić Michała Pasiuta, bo na Michale też ciąży zachowanie w Bania Luce. Szkoda, że trener wieloetatowiec na miejscu w nie podjął stosownych kroków w tej sprawie. Trener mający dużo do powiedzenia załatwił prawie wszystkim zakwaterowanie w luksusowym hotelu i możliwości pełnego treningu z bazą szkoleniowo- medyczną, ale zapomniał o jednym, że była na liście zawodniczka, której też powinien zapewnić warunki przysługujące reprezentantce kraju. Joanna Mędoń Polaczyk mieszkała z dala od toru, w prywatnej kwaterze, a o medycznej opiece, odnowie biologicznej i analizach treningowych nie było mowy. Joanna posłusznie wykonywała polecenia na treningach, mimo iż sama przygotowywała sobie posiłki, a kilkukilometrową drogę na tor pokonywała rowerem kilkakrotnie dziennie. Na Puchar Świata zabrakło miejsca dla niej w busie i luksusowym hotelu w Bratysławie. Być może zabrakło odrobinę dobrej woli trenera, który ma uczulenie na rodzinę Polaczyków. Panowie to nie jest zabawa w piaskownicy, to były przygotowania do mistrzostw świata i kwalifikacji olimpijskich. Takie personalne rozgrywki nie powinny mieć miejsca. Urazy i antypatie nie powinny górować nad zdrowym rozsądkiem i dobrem kajakarstwa. Nie popieram niesportowego zachowania Grzegorza, o które zadbali trenerzy, aby je nagłośnić i przykryć o wiele ważniejsze sprawy, a wśród nich Klauza - Bania Luka i bardziej pikantne nocne wypady. Już wkrótce ujrzą światło dzienne – kończy Maria Ćwiertniewicz.