11.04.2011 | Czytano: 1275

Tylko dla odważnych

- Samo ukończenie Dziczy Bieszczadzkiej to ogromne wyzwanie. To najtrudniejsza „przeprawowka” w kraju – tak twierdzi Mateusz Malinowski, a wie co mówi, bo nie raz uczestniczył w tej imprezie. Startował razem z Oskarem Pieprzakiem. Tym razem tylko Oskar stanął do walki z własnymi słabościami, trudnym terenem i sprzętowymi kaprysami.

Przez 20 godzin szukający adrenaliny ścigają się w bieszczadzkich lasach, nocą, w błocie po pas, deszczu, chłodzie, a wokół... baraszkuje dzika zwierzyna i zalega głęboka cisza. Z każdą edycją wzrasta ranga imprezy, wokół niej jest coraz większy szum medialny. Organizatorzy zaś stają na głowie, by uprzykrzyć życie zawodnikom, podtrzymywać dobrą markę rajdu i dać do zrozumienia, że to nie zabawa dla wszystkich. W ostatniej edycji w Górach Sowich na starcie stanęło 60 załóg.

Nowotarżanin Oskar Pieprzak po groźnej kontuzji oka wrócił do sportu. Trzeba powiedzieć, ze w imponującym stylu. Mimo awarii quada dojechał do mety na 10. miejscu i otrzymał wyróżnienie, bo dokonał tego na jednym napędzie. Oto jak opowiada o swoim stracie:

- Wystartowałem o godzinie 21.30. Pierwszy OES to wielka góra, bardzo długi podjazd i ekstremalny zjazd w dół. Na tej trasie kilka lat temu rozgrywany był odcinek specjalny rajdu Poland Trophy. OES 2 to z kolei wielka hałda kamieni. Odcinek ukończyłem, ale straciłem na nim napęd na poprzednią oś. Była godzina 3 nad ranem. Bez 4x4 trasa Dziczy jest teoretycznie nie do pokonania. Wylądowałem w serwisie. Tam, po kilkugodzinnej walce, mechanicy nie byli w stanie naprawić quada. Zdecydowałem się jednak na kontynuowanie rajdu na jednym napędzie. Kolejne odcinki to typowe dla tej imprezy przejazdy korytami potoków, wąwozami, zjazdy, podjazdy, trawersy oraz kamieniołom z wielkimi głazami. Finalnie po 18 godzinach od startu, udało mi się dojechać do mety. Nie było to łatwe, bo rajd przeznaczony jest tylko dla pojazdów 4x4. Z dziesiątym wynikiem w imprezie oraz wyróżnieniem za przejechanie trasy bez napędu 4x4, ukończyłem pierwszą edycję tegorocznej Dziczy. Cieszę się bardzo, że po poważnej kontuzji oka udało mi się wrócić do sportu. Następna impreza końcem maja w Górach Kaczewskich. Dziękuję firmie PSBike za przygotowanie sprzętu.

Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama