03.02.2011 | Czytano: 1353

Nowemu trzeba pomóc

- Jak wypadł debiut w ekstraklasie? Pytany najpierw wzruszył ramionami, by po chwili powiedzieć. – Nie nadzwyczajnie. W 60 procentach jestem zadowolony.

Tym debiutującym był Bartek Niesłuchowski. Przyszło mu się z zmierzyć z zawodnikami gdańskiego Stoczniowca, bo jedynka zespołu - Tomek Rajski - była kontuzjowana, a zmiennik Jarek Furca chory. Trener Jacek Szopiński tak naprawdę miał do dyspozycji tylko jednego golkipera, bo Sebastian Mrugała, który siedział w kocu, nie do końca był „sprawny”. Również był kontuzjowany. W środę miał przejść zabieg czyszczenia łąkotki. Niemniej w końcówce drugiej tercji musiał wejść między słupki, kiedy Niesłuchowski po raz szósty skapitulował.

- Bartek miał dobre momenty, ale przepuścił dwa krążki, które w pełnej dyspozycji powinien obronić. Psychicznie był podłamany i szkoda było go dołować, więc go zmieniłem – przekonuje Jacek Szopiński.

- Przy szóstej bramce mógł inaczej zareagować, ale... Obrońca zostawił dużo swobody gdańszczaninowi, który miał czas i miejsce na dokładne przymierzenie. Przy pozostałych bramkach nie ponosi winni. Więcej, kilka razy ratował zespół z wielkiej opresji – ocenia jego występ były trener Stoczniowca, Andrzej Słowakiewicz.

/uploads/galleries/l/1283b13ff427f6621874ab4172e6b5dd.jpg

- Doszukiwałbym się jego błędu przy jednej, może dwóch straconych bramkach, ale kładę to na karb debiutanckiej tremy. Nie obwiniałbym go wielce, a większe pretensje mam do drużyny. Jeśli jest nowy człowiek między słupkami, to trzeba mu pomóc, a tego nie dostrzegłem – mówi nasz ekspert, Jacek Kubowicz.

„Suchy”, bo taki pseudonim nosi debiutujący golkiper, jak na pierwszy występ nie dał plamy. Przy pierwszym golu został wypchnięty z bramki przez własnego obrońcę, a tego z kolei w identyczny sposób potraktował Drzewiecki. Zaraz po wznowieniu gry zawodnicy Podhala rozjechali się robiąc wolną „autostradę” dla Jankowskiego. Potem dwukrotnie skapitulował, gdy zespół grał w podwójnym i raz przy pojedynczym osłabieniu.

Niesłuchowski w grudniu wrócił do macierzystego klubu. Od sierpnia grał w ojczyźnie hokeja, w drużynie Powassan Dragons. Zespół ten występuje w lidze GMHL (The Greater Metro Junior A Hockey League). On i jego siedmiu polskich kolegów nie wróciło już do kraju „Klonowego Liścia”.

/uploads/galleries/l/197c873f6b604126ee3a440dff0425e9.jpg

- Kryzys finansowy dotknął kanadyjski klub. Musielibyśmy sami sobie płacić za wszystko, a na to nas stać nie było – mówi Bartek Niesłuchowski.

Niemniej okresu, który spędził za Oceanem nie żałuje. – Trafiłem przede wszystkim do innego hokejowego świata – przekonuje.

- Sportowo sporo zyskał – twierdzi Andrzej Słowakiewicz, który był menedżerem U 20 i miał okazję oglądać go podczas spotkań o mistrzostwo świata. - Pierwszy krążek zamraża, albo skierowuje go poza linię dobitki przeciwnika. Jest przygotowany na obronę 2-3 strzałów. Ma duży udział w powrocie biało- czerwonych do dywizji pierwszej.

- To efekt specjalistycznych treningów. Dwa razy w tygodniu uczono nas różnych ustawień między słupkami, reakcji na strzał. W Polsce raz spotkałem się z takim treningiem, gdy na kilka zajęć z pierwszą drużyną Podhala zaproszony został słowacki trener. Na „sucho” poznałem wiele nowych rzeczy, na wzmocnienie nóg czy refleks. Trenowaliśmy dwa razy dziennie, a do tego dochodziły 2-4 mecze w tygodniu – zdradza Niesłuchowski.

Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama