17.12.2010 | Czytano: 3145

Grał z Czerkawskim

- Wszystko co robię w życiu, robię z pasją. Ona napędza człowieka, sprawia, że warto żyć, iść własną drogą. W ten sposób można wyrazić samego siebie, spełnić odwieczną potrzebę wolności i niezależności. Trzeba jednak lubić to co chce się robić, bo jeśli praca nie sprawia ci przyjemności, nie daje satysfakcji, to nie osiąga się dobrych wyników...

...Ta reguła nie dotyczy tylko sportu. Zawsze w swoim działaniu staram się być ponad przeciętny – mówi Bogdan Janas, który niedawno wrócił z Tajlandii z brązowym medalem amatorskich mistrzostw świata w golfie.

Przedsiębiorca z Nowego Targu, prezes Firmy Janas, produkującej tradycyjne wędliny, nigdy od sportu nie stronił. W szkole podstawowej w Czarnym Dunajcu grał w hokeja na lodzie, potem zainteresował się lekkoatletyką, a sukcesy odnosił w trójskoku. Przed ukończeniem szkoły średniej i na studiach pasjonowała go siatkówka. Grał w AZS Kraków przechodząc niemal wszystkie szczeble rozgrywkowe, od klasy A aż po pierwszą ligę. Był podstawowym graczem zespołu. Po siatkówce swoje zainteresowania przerzucił na wędkarstwo.

„ Jeśli coś robię, to robię to dobrze” – jego credo znalazło potwierdzenie i w tej dziedzinie. Był więc drugim indywidualnym wicemistrzem kraju w wędkarstwie muchowym i czwartym na mistrzostwach Europy.

Znalazłem się w grupie, która dzięki uzyskiwanym wynikom miała prawo startować we wszystkich zawodach Grand Prix – opowiada. – Piękny to był sport, ale golf jest zdrowszy i wbrew obiegowej opinii zdecydowanie tańszy. Pole golfowe liczy kilka kilometrów, które trzeba przejść. Nie jest to intensywny wysiłek, ale szybki marsz wskazany dla ludzi w moim wieku. Co może być lepsze dla zdrowia? Niezależnie od tego machanie kijem powoduje zwiększenie ruchu kręgosłupa w płaszczyźnie skrętnej. Dwa i pół roku temu za namową kolegi złapałem golfowego bakcyla. Każdy zostanie wciągnięty, gdy tylko raz spróbuje. To jest bardzo przyjemny sport, bez barier wiekowych. „Pracujesz czy grasz w golfa? – to modne pytanie na zachodzie. Większość ludzi, która przeszła na emeryturę gra w golfa.

Żeby wystartować w mistrzostwach świata trzeba było przejść krajowe eliminacje, a konkurencja nie była łatwa. Odbyło się 12 zawodów, z których zwycięzcy kwalifikowali się do finałowej rozgrywki, która rozegrana została Biniowie niedaleko Szczecina. Zwycięzca miał zapewniony udział w mistrzostwach świata.

Golf jako jedyna dyscyplina sportowa uwzględnia grę zawodników o odmiennym poziomie zaawansowania. Wszystko za sprawą systemu handicapowego, który polega na tym, że słabszy zawodnik otrzymuje dodatkową liczbę uderzeń. Po otrzymaniu swoistego golfowego prawa jazdy (Green Card) można otrzymać handicap 36, który wraz ze wzrostem umiejętności gracza jest stale weryfikowany. Zawodowcy mają zerowy. Bogdan Janas startował w grupie 26-36.

- Od razu nie da się w tej dyscyplinie osiągnąć sukcesów. Handicap jednak pozwala rywalizować z ludźmi, którzy wiele lat grają w golfa – tłumaczy.

Nasz bohater trenował i grał wspólnie z Mariuszem Czerkawskim, hokeistom, który występował na lodowiskach NHL. Rywalizował również ze znanym satyrykiem Krzysztofem Materną. Oni w Tajlandii startowali w innych grupach.

- W przepięknej scenerii, na dwóch najładniejszych polach golfowych świata Black Mountain i Banyan oraz w 30 –stopniowym upale ( u nas śnieg) rozgrywany był World Golfers Championship - relacjonuje. – Zawody rozgrywano na czterech polach i suma zdobytych punktów decydowała o ostatecznej kolejności. Po trzech różnych polach plasowałem się ex aequo na miejscach 3-5. Nie znałem pola Banyan, nie miałem możliwości potrenowania i okazało się, że dalekie uderzenie, z którego byłem zadowolony, trafiło do rowu z wodą. Gdybym znał ukształtowanie terenu, to zapewne uderzyłbym bliżej i nie stracił punktu. Na szczęście w ostatniej rozgrywce zagrałem świetnie i ją wygrałem. Zadecydowała o tym psychika. Zimna krew w sytuacjach ekstremalnych jest moim atutem. Awans do finału krajowego również wygrałem odpornością na stres, po dogrywce.

- Golf polega na tym, by jak najmniejszą liczbą uderzeń i najkrótszą drogą trafić do celu. Każdy z dołków jest objęty normą uderzeń tzw. PAR, a więc ilością, jakiej nie powinniśmy przekroczyć, przy wbijaniu piłki do celu. Przy uwzględnieniu odległości pomiędzy tee, a dołkami można wyróżnić dołki PAR 3, 4 oraz 5. W przypadku pierwszego odległość uderzenia wynosi do 500 m. W wypadku PAR 4 jest to 150-200 m. Najlepiej jednak zrobić hole in one, czyli zagranie polegające na wybiciu piłki z tee i wbiciu jej do dołka za pierwszą próbą. Rzadko to się zdarza. Mamy również bogey ( to zakończenie dołka, które udało się uzyskać jednym uderzeniem powyżej normy) i eagle (zakończenie dołka, które udało się uzyskać dwoma uderzeniami poniżej normy). O sukcesie decyduje głównie powtarzalność uderzeń. Uznani już golfiści potrafią uderzać na 150 metrów z dokładnością do metra. W zależności jakie to ma być uderzenie, krótkie czy długie dobiera się kij. W zestawie jest 15 kijów – wyjawia tajniki gry w golfa. - Gram kijami Titlest. Są różne odmiany. Woods o największej masie główki, które umożliwiają wykonywanie uderzeń prowadzących do długich lotów piłki, nawet powyżej 200 metrów. Irons ( żelaza) umożliwiają wykonywanie delikatniejszych uderzeń z precyzyjniejszą ich kontrolą, od 100 -200 metrów. Wedges (kliny) służą do uderzeń krótkich oraz w trudnych sytuacjach, gdy piłka wpadnie w piach. Putter (popychacz) stosowany do precyzyjnego uderzania piłek, aby ostatecznie wpadły do dołka.

Jak każdy sport i ten wymaga techniki. Kluczowym elementem gry jest samo uderzenie, które nie wymaga dużej siły. Dobrze technicznie wykonane uderzenie wykorzystuje energię kinetyczną, jaką w naturalny sposób osiąga główka kija na skutek prawidłowo wykonanego zamachu. Zadaniem gracza jest nie tyle użycie siły swoich mięśni, ile skierować lot kija w odpowiednim kierunku i pozwolić mu "samemu" wykonać jego "pracę".

- Moja technika nie jest jeszcze doskonała – przyznaje brązowy medalista globu. - Cały czas nad nią pracuję. Wygospodarowałem w domu pomieszczenie, w którym zainstalowałem symulator. Zawiera specjalne oprogramowanie umożliwiające ćwiczenie pełnej gamy uderzeń w poszczególnych fazach gry i z różnych pozycji. Zimą ćwiczę na nim. Komputer pokazuje lot piłeczki, pod jakim kątem została uderzona i w jakim kierunku oraz z jaką prędkością kij się prowadzi. Prędkość decyduje o odległości uderzenia. Na symulatorze łatwo skorygować błędy. Codzienne ćwiczę po dwie godziny. Latem jeżdżę 2-3 razy w tygodniu na pole golfowe pod Wieliczkę. Raz w roku uczestniczę w tygodniowym obozie sportowym. W lutym chyba polecę do Portugalii, by sprawdzić pracę na symulatorze.

Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama