23.11.2010 | Czytano: 1012

Damskie gwizdki

- Po przerwie dla reprezentacji hokeiści wrócili na ligowe tafle. Podhale w miniony weekend zmierzyło się z zespołami, które pretendują do miejsc na „pudle”. Obie potyczki zakończyły się porażkami „Szarotek”. Nie były to jednak spektakle tych aktorów co być powinny – zaczyna swój komentarz nasz ekspert, Jacek Kubowicz.

- W rolach głównych wystąpili sędziowie i ich fałszywe gwizdki. Takie kary meczu jakie nałożyli nie wystawiają im dobrego świadectwa. Powinni jak najszybciej przeanalizować swoje decyzje i wyciągnąć z nich wnioski. Niektórzy zawodnicy boją się już grać ciałem, a więc największym atrybutem w nowoczesnym hokeju. Boją się, by nie ponieśli konsekwencji w postaci odsunięcia od gry w kolejnych meczach. „Sprawiedliwi” kompletnie nie uznają twardej, męskiej walki ciałem, ale za to nie gwiżdżą zahaczania, bicia kijem po rękach, a więc to co z kolei gwiżdże się na światowych lodowiskach. Potem nasi hokeiści jadą na mistrzostwa świata i dziwą się, że odsyłani są na ławkę kar. Wszystko co robią nasi sędziowie przewrócone jest do góry nogami. Mają szkolenia, ale jakoś nic do nich nie dociera. Musi widocznie jeszcze dużo wody w Wiśle upłynąć, by zrozumieli światowe trendy. Można włączyć telewizor, obejrzeć mecze światowych gigantów w Internecie, by stwierdzić, że nasi arbitrzy są daleko w tyle.

/uploads/galleries/l/a8d3d291d479da652e41d7563da93360.jpg

Nasi sędziowie panicznie reagują na krzyki zawodników. Kto głośniej krzyknie i efektowniej upadnie, a jeszcze długo leży na lodzie i zwija się z „bólu”, to od razu jest kara. To efekt tego, że nie nadążają za akcją. Hokeiści udają, że mają ciężką kontuzję, o własnych siłach nie mogą z tafli zjechać, a trzy zmiany później pojawiają się na lodzie zdrowi jak ryba.

Co do meczów z Unią i Cracovią, to gatunkowo były to jedne z lepszych w tym sezonie. „Szarotki” w obu spotkaniach musiały gonić wynik. Postawiły się jednak mocno faworyzowanej Unii. Cracovia wypunktowała nas, bo nie byliśmy tacy zadziorni jak z Unią. Nie graliśmy agresywnie na całym lodowisku.

/uploads/galleries/l/51f97ea5e02924b7e5d57898b42c9ae4.jpg

/uploads/galleries/l/5e0aa43ca63fdb17eee9900533dba7c7.jpg

Dopisali kibice. Na pewno magnesem był powrót czeskiego duetu B-B. Trudno ich oceniać, bo obaj nie są w rytmie meczowym. Baranyk 2,5 miesiąca walczył z kontuzją. Bakrlik jest po operacji. Znamy ich wartość i potrzeba czasu, by doszli do optymalnej dyspozycji.

Uważam, że należy pomyśleć o posiłkach w defensywie. Dotychczasowe spotkania pokazują, że są ogromne luki w tej formacji. Po dziwnej karze meczu wypadł Sulka i już nie było kim go zastąpić. Większość bramek tracimy z daleka z winy defensorów. Nie wszystkie krążki wpadają bezpośrednio do bramki. Przeciwnicy wrzucają kaczki pod bramkę i tam reszta się rozgrywa. Nie zawsze idzie „klepa”, na którą potrzeba 2- 3 sekund czasu. Podstawa – kij do góry.

Z Cracovią, przy starcie szóstej bramki, mieliśmy przykład niewłaściwego bronienia. W naszej tercji mieliśmy przewagę zawodników 4:2. Zawodnik zza bramką był niegroźny. Tymczasem nasi gracze kryli puste pole, a nie Łopuskiego, który dostał „gumę” i zdobył gola. Zapominamy o podstawowych zasadach bronienia.

Tekst Stefan Leśniowski
Zdjęcia Mateusz Leśniowski

Komentarze







reklama