Samolej z reprezentacją Słowacji wyszedł na zero, a miał pracy co niemiara. – W pierwszej połowie zapewniliśmy sobie sukces strzelając trzy gole – opowiada Gabriel Samolej. – W tej części gry przeciwnik ograniczał się jedynie do kontrataków, ale w drugiej porządnie „siadł” na nas. Chyba zachował więcej sił, ale ja wyszedłem na zero. Zaraz po tym meczu zmierzyliśmy się z reprezentacją Polski i widać było po nas trudy poprzedniego spotkania. Już nie nadążaliśmy za akcjami. Przeciwnik nas wyprzedzał, zawodnicy z pola przestali kryć i bardziej ograni kadrowicze rozklepywali nas niemiłosiernie. Ponadto świetnie przystosowali się do sztucznej trawy. Jak później stwierdzili często grają na takiej nawierzchni. Załatwili nas już w pierwszej połowie, wygrywając ją 5:1, po przerwie dorzucili jeszcze jedno trafienie.
Pojedynek reprezentacji Polski ze Słowakami kończył zmagania. Wygrali go biało- czerwoni 10:5, ale tylko dlatego, że wysoko prowadząc pokpili sprawę. Zagrali niefrasobliwie w obronie, co w mig wykorzystał rywal, zdobywając pięć goli.
- Turniej był ciekawy i stal na dobrym poziomie – twierdzi Gabriel Samolej. – Organizatorzy zapowiadają, iż będzie się odbywał co roku. Podobno w przyszłym w mocniejszej i szerszej obsadzie. Ma przyjechać reprezentacja Ukrainy.
Stefan Leśniowski