Biało -czerwoni zaczęli fatalnie, od szybko straconej bramki. W kolejnych minutach wydawało się, że nasza drużyna lada moment doprowadzi do wyrównania, bo stwarzała świetne sytuacje pod bramką rywala. Niestety, skuteczność naszych – podobnie jak w poprzednich spotkaniach – wołała o pomstę do nieba. Nie potrafili kolejnej przewagi zamieniać na bramkę. W tym elemencie jesteśmy najgorszą drużyną w turnieju. Nie dasz, dostaniesz… Estończycy zdobyli drugą bramkę (trafienie w przeciwległe okienko) przy pasywnej grze w obronie naszej drużyny.
Pierwszą liczebną przewagę w turnieju wykorzystaliśmy w 24 minucie, kiedy to Karkulowski dał nam nadzieję na dogonienie rywala. Za chwilę Nieskórski sprokurował karnego, mimo iż nie musiał tak zareagować. Jastrzębski obronił karnego. Niestety, po kilku minutach znowu fatalne zachowanie naszej drużyny w obronie i w mig to wykorzystali rywale. Szybko nadarzyła się okazja do kolejnego złapania kontaktu, ale kolejna liczebna okazja nie została wykorzystana. Trochę dziwię się, że trener cały czas w tym okresie posyłał w bój w tych samych graczy. Skoro im nie idzie, to trzeba coś zmienić. Kompletnie nie reaguje na to co dzieje się na parkiecie. Znowu dostaliśmy okazję, bo rywal odesłany został na 2 minuty i znowu ci sami w nieskończoność wymieniali piłeczkę, nie było odważnego, by oddać strzał.
Błędy, błędy – dobry zespół potrafi to wykorzystać, a takim byli Estończycy. Na początku trzeciej odsłony strata piłeczki w środkowej strefie i Kasenurm trafił w górny krótki róg bramki. Kiksów naszych rywali drużyna polska nie potrafiła zamienić na bramkę. Zbyt wolno i statycznie rozgrywaliśmy piłeczkę, by zaskoczyć przeciwnika. To była woda na młyn Estończyków. Najlepiej było to widać w 45 minucie, kiedy Polacy mieli świetną okazję, ale nie potrafili ją wykorzystać. Poszła kontra i rywal cieszył się z kolejnego trafienia. Nareszcie, chwilę później, L. Dahlstrom trafiał do siatki, chociaż sędziowie nie byli pewni i gola uznali dopiero po analizie wideo. Wykluczenie Wu i nasz rywal takich okazji nie marnuje. Bolanderowi piłeczka skakała, ale świetnie sobie z nią poradził, a wcześniej nie opanował jej polski obrońca. Grając w szóstkę (wycofany bramkarz) przeciwko czwórce rywali Skura trafił w okienko, zmniejszając rozmiary porażki.
Polakom postał jeszcze jeden mecz w turnieju. Jutro zagrają z Filipinami o jedenaste miejsce.
Polska – Estonia 3:6 (0:2, 1:1, 2:3)
0:1 Unga – Indus (4:42)
0:2 Kasenurm – Bolander (15:46)
1:2 Karkulowski – M. Sadolewski (23:26 w przewadze)
1:3 Pahn – Unga (26:50)
1:4 Kasenurm – Phan (40:41)
1:5 Bolander – Einamann (44:35)
2:5 L. Dahlstrom – Chlebda (44:51)
2:6 Bolander – Pahn (49:57 w przewadze)
3:6 Skura – Chlebda (56:21 podwójnej przewadze)
Polska: Jastrzębski – Pelczarski, A. Dahlstrom, M. Sadolewski, L. Dahlstrom, Chlebda – Nieskórski, Karkulowski, Wu, Szałański, Skura - Łukaszewski, Ł. Sadolewski, Widurski, Kostrzewa, Rydzewski – Sternicki, A. Krawczyk. Trener Patrik Johansson.
Stefan Leśniowski
Foto IFF on Flickr