Obie drużyny odniosły bardzo cenne zwycięstwa na boiskach rywali. Na prawdziwą rewelację ligi wyrasta Jordan. Po rozgromieniu w zaległym spotkaniu Wierchów Rabka jordanowianie wygrali 3-0 na boisku Grodu Podegrodzie drużyny z czołówki tabeli. To był prawdziwy rewanż, bowiem na inaugurację ligi jordanowianie przegrali na swoim boisku 0-1. Jordan wyrasta na prawdziwą rewelację ligi. Z czerwonej latarni jordanowianie powoli przekształcają się w „rycerzy wiosny”. - Jechaliśmy do Podegrodzia walczyć o każdy punkt - mówi trener Jordana Jakub Jeziorski. - Remis na boisku jednego z kandydatów do awansu przyjęlibyśmy „w ciemno”. Wygraliśmy i cieszymy się bardzo. Nie było to zwycięstwo nam podarowane, lub przypadkowe. Byliśmy w tym meczu zespołem lepszym szczególnie pod względem motorycznym. Po pierwszym meczu z Wierchami Rabka nie było jeszcze wiadome, jaka jest nasza dyspozycja. W tej chwili mogę powiedzieć, że nasze przygotowanie do rozgrywek jest, co najmniej dobre. Mecz w Podegrodziu rozpoczął się dla nas wręcz fatalnie. Już w 2 minucie sędzia podyktował moim zdaniem absolutnie niesłusznie przeciwko nam rzut karny. Zawodnik gospodarzy nie trafił nawet w światło bramki. Można rzec za przysłowiem „sprawiedliwa oliwa na wierzch wypływa”. Myślę jednak, że nawet wykorzystany rzut karny nie decydowałby o wyniku spotkania. Po prostu byliśmy od gospodarzy szybsi, że nie wspomnę o wytrzymałości. Bramki dla nas zdobywali Gromczak, Michał Kurdas i Marcin Ferek. Pierwszy to pozyskany przez nas na wiosnę doświadczony piłkarz potrafiący ze spokojem prowadzić grę i wykorzystać nadarzające się okazje. Jeden z dwójki bliźniaków Michał Kurdas (Maciej jest w okresie rehabilitacji po kontuzji) jest w optymalnym wieku dla piłkarza. Marcin Ferek to niedany junior i rozwija się bardzo dobrze. Ten zestaw graczy ofensywnych na razie spisuje się znakomicie i oby tak dalej wszak naszą „pieta achillesową” dotychczas była skuteczność. Bardzo dobrze do drużyny wprowadzili się pozyskani z Tokarni Paweł Romaniak i Mariusz Jędrol. Pierwszy to bardzo pracowity pomocnik drugi to mój partner ze środka obrony. Drużyna wydaje się być poukładana, ale czekają nas niezwykle trudne mecze na początek rozgrywek. Wierzę jednak, że samo przygotowanie jak i psychiczne wzmocnienie dwoma zwycięstwami i dobrze zagranymi meczami doda nam wiary i pewności siebie.
mecz Porońca Poronin z Sokołem Słopnice interweniuje bramkarz Porońca Dawid Stachoń
Bardzo cenną wygraną na wyjeździe zanotowała też drużyna KS Zakopane. Zakopiańczycy pokonali na wyjeździe Dobrzankę w Dobrej 2-0. W tym przypadku o rewanżu trudno mówić, bo KS Zakopane w pierwszym spotkaniu tych drużyn też wygrało 2-1. - Mecz w Dobrej był na ogół wyrównanym spotkaniem, ale to my okazaliśmy się skuteczniejsi - mówi kierownik drużyny Marek Suchecki. - Nasi rywali przy stanie 0-0 mieli rzut karny, ale go nie wykorzystali. Wykonujący go zawodnik nie trafił w bramkę. Z kolei, gdy nam przyznano „jedenastkę” bezbłędny był Fabian Leniewicz. Drugiego gola dla nas zdobył Wojciech Dąbrowski kolega Leniewicza z SMS Kraków. Uderzył ładnie z półobrotu z około 14 metrów. Tego zawodnika pozyskaliśmy z Prądniczanki, obecnie mieszka i pracuje w Zakopanem. Trochę trwało kompletowanie dokumentów i dlatego Dąbrowski nie zagrał w dwu pierwszych meczach. Nieco niepokoi nas fakt, że znowu w pierwszych 45 minutach gramy gorzej, jakby mniej skoncentrowani. Druga odsłona meczu w naszym wykonaniu była już bardzo dobra i trzeba za to pochwalić chłopaków. Podobnie było w Słopnicach i w Piwnicznej, gdy w drugich połowach meczów byliśmy stroną dominującą, ale nie udało się nam uzyskać satysfakcjonujących rezultatów. Szczególnie szkoda meczu w Piwnicznej, ale jak widać liga jest wyrównana a do ostatecznych rozstrzygnięć jeszcze bardzo daleko.
Nie udała się wyprawa naszego lidera Watry Białka Tatrzańska do Piwnicznej. Białczanie przegrali 0-1. - Przegraliśmy ważny mecz, ale nie robimy z tego dramatu - mówi trener Watry Stanisław Strama. - W pierwszych 20 minutach graliśmy chaotycznie a to był wynik tego, że nie mieliśmy gdzie trenować. Zajęcia prowadzone na obrzeżu boiska, żeby nie zniszczyć trawy raczej nie pozwalają na wypracowanie koncepcji gry. Właśnie w okresie tych naszych chaotycznych poczynań straciliśmy bramkę zresztą zdobyta przez gospodarzy w sporym zamieszaniu. W drugiej połowie, gdy dostosowaliśmy się do boiskowych warunków nasza gra był dobra. Wynik zapewne byłby inny gdybyśmy wykorzystali, chociaż 50 procent wypracowanych przez siebie sytuacji bramkowych. Niestety tym razem skuteczność naszych napastników była zerowa i dlatego ten rezultat. Nie zagrał z nami nasz prezes i lider drużyny Andrzej Rabiański, bo jest kontuzjowany. Oczywiście brak tak doświadczonego gracza jest znaczący. To był nasz pierwszy mecz tej wiosny i chociaż rozpoczęliśmy ją od porażki, mam nadzieję, że finał będzie radosny.
Porażką 5-3 zakończył się też mecz Orawy Jabłonka w Popradem w Rytrze. - Mogę krótko skomentować to spotkanie, jako świąteczny prezent dla naszych rywali - twierdzi trener Orawian Bogdan Jazowski. - Fatalne krycie w obronie dało efekt w postaci czterech bramek dla gospodarzy już po 25 minutach. Przegrywaliśmy wówczas 4-1. W dalszej części meczu zdobyliśmy dwa gole, ale spotkania nie dało się już choćby zremisować. Gra obronna nigdy nie była naszą mocną stroną, ale w tym spotkaniu była szczególnie nieudolna i dlatego nasza porażka, chociaż strzeliliśmy aż 3 bramki na wyjeździe i w takich okolicznościach meczów na ogół się nie przegrywa.
mecz Porońca z Sokołem Słopnice w żółtych strojach piłkarze Porońca Dariusz Grela zasłanie piłkę a na dalszym planie Andrzej Zarycki
Sromotnej klęski na swoim boisku doznał Poroniec Poronin. Przegrana 0-4 z Sokołem Słopnice zepchnęła poronian na ostatnie miejsce w tabeli i wiele wskazuje na to, że zasłużonemu klubowi trudno będzie się z tego miejsca wydźwignąć. Remis Porońca w meczu z Uściem Gorlickim tylko zaciemnił obraz. Nie da się grać i zdobywać punktów, jeżeli nie trenuje się przed rozgrywkami, a tak było w przypadku piłkarzy Porońca.
Inny nasz outsider Wierchy Rabka nie rozegrały meczu. - Wyjechaliśmy na mecz do Wojnarowej w sobotę o godzinie 10,30 - mówi prezes Wierchów Tomasz Traczyk. - Tuż przed godziną 11 otrzymałem na mój telefon komórkowy zapytanie od prezesa drużyny Orła, co się z nami dzieje, bo sędziowie są już na boisku. Ja byłem zdziwiony, ponieważ zgodnie z terminarzem spotkanie miało rozpocząć się o godzinie 13. Prezes Orła stwierdził, że wystąpił o zmianę godziny rozpoczęcia spotkania i taką zgodę uzyskał. Szkopuł w tym, że my nic o tym nie wiedzieliśmy. Dojechaliśmy na boisko w Wojnarowej, ale nie zastaliśmy tam już nikogo. O tym fakcie powiadomiłem wiceprezesa OZPN Nowy Sącz Antoniego Ogóraka, który przyznał, że istotnie wina leży po stronie, OZPN. Nie muszę dodawać, jakie jest nasze rozczarowanie, bo świąteczna sobota nie jest najlepszym dniem na nieudane i niepotrzebne wycieczki. Co gorsza musimy grać w środku tygodnia a o skompletowaniu składu szczególnie na wyjazd w takich przypadkach jest niezwykle trudno - dodaje prezes rabczańskiego klubu.
Ryb