Początkowo spotkanie miało być rozgrywane na sztucznej nawierzchni w Krakowie. Maniowianie nie byli z tego powodu zadowoleni, bo rywal, który przygotowywał się na tym boisku, myłaby spory handicap. Wcześniejszą decyzję zmieniono i spotkanie rozegrano na boisku w Nowym Wiśniczu. Dodajmy na grząskiej murawie.
- Faworytem byli gospodarze. Wynik jaki padł nie odzwierciedla tego co działo się na boisku – mówi trener Lubania, Marek Żołądź. – Do mementu utraty gola, po wątpliwym karnym ( zawodnicy walczyli o pozycję), byliśmy równorzędną drużyną, która również miała szanse na bramkową zdobycz. Przyjmowaliśmy rywala na własnej połowie i graliśmy z kontrataku. Właśnie po jednym z nich Sral znalazł się oko w oko z ostatnią instancją miejscowych i trafił... w nią. Po zmianie stron wzmocniłem linię ataku. Gra była bardziej otwarta. Na atak odpowiadano atakiem. W tej wymianie ciosów skuteczniejsi byli gospodarze. Trzeciego gola zdobyli po kombinacyjnej kontrze. Rozklepali naszą defensywę, lokując piłkę w pustej bramce.
Szreniawa Nowy Wiśnicz – Lubań Maniowy 3:0 (1:0)
Bramki: Kiwacki 29 karny, 69, Suchan 60.
Lubań: Hładowczak – Anioł, Babik, Gąsiorek, Kowalczyk (70 Górecki) – Sral (75 Mikoś), Krzystyniak (46 Pietrzak), Hałgas, Gogola - Waksmundzki, Kurnyta (78 Jędrol).
Stefan Leśniowski