19.03.2010 | Czytano: 2932

Budowniczy

Od początku istnienia plebiscytu na najlepszego piłkarza roku, organizowanego przez Podhalański Podokręg Piłki Nożnej ( w tym roku była jego jedenasta edycja), prezes Dariusz Mazur wybiera działacza roku. To godny naśladowania zwyczaj.

Tym razem miał trudny wybór, bo wiele dobrego działo się na jego podwórku. Dlatego dwóch sterników klubów odebrało statuetki „najlepszego” w 2009 roku. W tej dwójce znalazło się nazwisko Emila Mogilskiego, prezesa Jarmuty Szczawnica.
Wybór jak najbardziej trafny. Jeszcze nie tak dawno Szczawnica była białą plamą na futbolowej mapie. Dzisiaj może poszczycić się A-klasową drużyną seniorów, zdolnymi juniorami, wspaniałym boiskiem z zapleczem. To efekt działalności Emila Mogilskiego. Nie ukrywa, że sam nie byłby w stanie tego dokonać, gdyby nie pomoc ludzi kochających sport.
- Nasz wspaniały obiekt, położony w malowniczym miejscu, powstał przy wydatnej pomocy sponsorów i miasta – mówi. – Nie ukrywam, że w mieście mamy przyjazną duszę w osobie burmistrza, który przed pójściem w politykę, był naszym zawodnikiem.
Mogilski jak zabrał się za tworzenie fundamentów pod piłkarski klub w zdrojowym mieście, praktykował- jeśli tak można to nazwać – w Nowej Białej. – Grając w Łęgach Nowa Biała, pomagałem przy budowie boiska – mówi laureat. – Potem byłem zaangażowany w Sokolicy Krościenko. Grałem i sponsorowałem ten klub. Potem losy rzuciły mnie do Szczawnicy, a tam z piłką było na bakier. Nie było drużyny, bo nie było też na czym grać. Chłopcy z podstawówki mieli smykałkę do futbolu, grali gdzie się dało. Postanowiliśmy założyć drużynę, bo akurat powstało nieduże boisko przy OHP. Dało się na nim grać. Skrzyknęliśmy chłopaków i tak mieliśmy zespół. Może nie z prawdziwego zdarzenia, ale zawsze coś. Klub rozpoczął działalność we wrześniu 2001 roku. Niestety boiskiem nie nacieszyliśmy się długo, bo zaczęto w tym miejscu budować hotel. Niemniej wszyscy złapali piłkarskiego bakcyla i odwrotu już nie było. Trzeba był zakasać rękawy i działać, by noworodek nie został wylany z kąpielą. Udało nam się wygospodarować teren w zaroślach, kamieniołomie. Teren był trudny, ale z kumplami znaleźliśmy sponsora, który pomógł w pierwszych pracach. Za rok było już boisko, później wykonaliśmy odwodnienie, powstały szatnie. Tak kroczek po kroczku doszliśmy do tego co teraz mamy. A to nie wszystko. Myślimy już o kolejnych inwestycjach.
Piłkarze mają na czym grać i mają mnóstwo kibiców. Drużyna występuje w klasie A. Wzmocnienia jakie poczyniono mogą świadczyć o tym, że działacze chcą ją pachnąc wyżej. – Nic podobnego – mówi Emil Mogilski. – Nie palimy się do awansu. Chcemy się ograć w tej klasie rozgrywkowej, wychować młodzież, by w przyszłości było silne zaplecze. Może wtedy. Dzisiaj na pewno jest na takie marzenia za wcześnie. Nie można niczego robić na wyrost.


Tekst + foto Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama