Dla niżej podpisanego to nie pierwszyzna. Spektakle wykonywane przez widzów widziałem w Krakowie, Katowicach i teraz podczas rozpoczętego dzisiaj turnieju Ligi Narodów. Dzisiaj było moje kolejne randez-vous z siatkówką w Ergo Arenie w Gdańsku. Mimo to nadal atmosfera robi na mnie ogromne wrażenie i zapiera dech w piersiach. Trzeba być w hali, by przeżyć coś niesamowitego, co pozostaje w pamięci na całe życie. To jest także lekcja historii, wychowania obywatelskiego dla młodych. A młodych coraz więcej w siatkarskich halach, bo całe rodziny kibicują siatkarzom. Widać różnicę w zachowaniu publiczności siatkarskiej w porównaniu do tego co mamy do czynienia na piłkarskich stadionach.
Wszyscy wstają, biją barwo i jak najgłośniej śpiewają „Polska! Biało - Czerwoni! – podpowiadał wodzirej, Marek Magiera, komentator Polsatu Sport. 20 minut przed rozpoczęciem spektaklu zapytał kibiców: „Stęskniliście się za biało –czerwonymi?”. „Tak” – padła odpowiedź. „To zrobimy show, odlecimy” – powiedział. Kibicom nawet na 30 sekund nie pozwalał odpocząć, tylko zmuszał do urozmaiconego dopingu. Często podkreślał, że to najlepsi kibice na świecie – co ich jeszcze bardziej podjadało. Co ciekawe, owi najlepsi kibice na świecie nie znają podziału na kasty, oligarchie czy podgrupy. Są powszechnie i bezwarunkowo zakochani w siatkówce bez względu na status majątkowy i pozycję społeczną. Trzeba być w tym kotle „czarownic”, by zrozumieć i dostrzec radość. Co chwila zrywały się z siedzenia, bili brawo w rytm muzyki, wachlowali czerwono – białymi kartonikami, a na wezwanie do braterskiego, kibicowskiego złapania się za bary z sąsiadami z trybun uczestniczyli bez jakiegokolwiek wahania. Na stojąco odśpiewali z pamięci kolejne wersy serwowanych przez Magierę siatkarskich piosenek, bez względu na to, czy była to klasyczna pieśń, czy najnowsze przeboje.
Marek Magiera: „Wiecie państwo, że w Lidze Narodów nie odgrywa się hymnów, ale my zrobimy wyjątek. Gramy u siebie, jesteśmy najlepszą drużyną świata i odśpiewamy go”. Na każdym musiało zrobić ważenie odśpiewanie, przez 11 tysięcy gardeł, Mazurka Dąbrowskiego. Byli tacy, którym głos się łamał. To był fantastyczny koncert. To była fantastyczna widownia. Bawili się starzy i ci najmłodsi, nawet 2- latki. Bo kibice na siatkówkę walą całymi rodzinami. Każdy może zbliżyć się do boiska, do siatkarzy, strzelić sobie z nim fotkę, nagrać filmik i nikt nikogo nie wyrzuca. Niema barczystych ludzików w kanarkowych kamizelkach, którzy potrafią tylko powtarzać „tutaj nie wolno”, „tutaj wejść nie można”. Siatkarze podchodzili do barierek, rozdawali autografy, gaworzyli z kibicami.
Do fantastycznej atmosfery na trybunach na boisku niestety nie dostroili się polscy siatkarze. Oni rozpoczęli turniej z Iranem, który w ostatnich latach był katem Biało –Czerwonych. Były to konfrontacje, w których zawsze iskrzyło. Mieliśmy z tym zespołem na pieńku. Zawodnicy obrażali się nawzajem, prowokowali podczas spotkań. Eskalacja konfliktu nastąpiła wtedy, gdy Michał Kubiak obraził naród irański. Tym razem w Ergo Arenie było spokojnie, bo też zabrakło „Kubiego”, który działał na Persów niczym płachta na byka. Ale…kiepska passa z Persami trwa nadal. To był mecz z ogromną huśtawką nastrojów. W premierowej odsłonie Polacy szybko zbudowali przewagę i utrzymywali ją na przestrzeni seta. Drugą partię lepiej rozpoczęli Irańczycy. Polacy szybko odrobili straty. W środkowej części seta znów jednak inicjatywę przejęli siatkarze z Iranu. Prezentowali się zdecydowanie lepiej niż w pierwszej odsłonie, a biało-czerwoni mieli słabsze przyjęcie i nerwowo grali w ataku. W końcówce odrobili jednak straty, gdy kapitalną serią w polu zagrywki popisał się Bieniek – zaserwował trzy asy (21:21), ale końcówka należała jednak do Persów. W trzeciej partii Polacy prowadzili już 12:5 i w jednym ustawieniu stracili prowadzenie. W czwartej znowu pogoń naszej drużyny, tym razem zakończona sukcesem. Dwoma asami serwisowymi popisał się Fornal (24:23). Seta zwieńczyła gra na przewagi, którą rozstrzygnęły dwa punktowe bloki Bieńka (27:25). W tie-breaku przewagę uzyskali siatkarze z Iranu, którzy wprost robili Polaków. Kibice jednak do końca kibicowali. Oni odlecieli, siatkarze – nie.
Polska – Iran 2:3 (25:21, 23:25, 22:25, 27:25, 7:15)
Polska: Marcin Janusz, Bartosz Bednorz, Aleksander Śliwka, Bartosz Kurek, Mateusz Bieniek, Jakub Kochanowski – Paweł Zatorski (libero) oraz Jan Firlej, Łukasz Kaczmarek, Kamil Semeniuk, Karol Kłos, Karol Butryn, Tomasz Fornal, Jakub Popiwczak (libero). Trener: Nikola Grbić.
Iran: Mahdi Jelveh Ghaziani, Milad Ebadipour, Amir Hossein Toukhteh, Amin Esmaeilnezhad, Mohammad Taher Vadi, Amirhosejn Esfandijar – Mohammadreza Hazratpour (libero) oraz Fazel Pazhooman, Bardia Saadat, Amir Reza Sarlak, Ehsan Daneshdoust. Trener: Behrouz Ataei.
Stefan Leśniowski, Gdańsk