To była wspaniała noc i przepiękny poranek, gdy Bogdan Tomaszewski krzyczał do mikrofonu, że polski skoczek narciarski przeskoczył skocznię. Wylądował na 111 metrze. Dokonał tego 19 –latek z Zakopanego, Wojciech Fortuna. Tak Polska zdobyła swój pierwszy złoty medal zimowych igrzysk.
11 lutego Japończycy obchodzą święto Powstania Narodu. 50 tysięcy kibiców przybyło na górę Okura z przekonaniem, że będą świętować złoty medal swojego skoczka, skądinąd znakomitego Yukio Kasayi. Idol japońskiego narodu wygrał wcześniej konkurs na skoczni normalnej. Na dodatek na podium stanęli jego rodacy – Akitsugu Konno i Seichi Aochi. Zatem nikt nie miał wątpliwości, że w tym jakże ważnym dniu dla ludzi z kraju kwitnącej wiśni ich rodacy powtórzą wyczyn, a jeśli nie to jeden z nich stanie na najwyższym stopniu podium. Plany pokrzyżował im 19 – latek z Zakopanego, który na igrzyska pojechał w ostatniej chwili. i na normalnej skoczni zajął wysokie 6 miejsce.
Za 111 metrów sędziowie dali Fortunie notę 130,5 pkt., co oznaczało najwyższa na tamten moment notę za jedną próbę!. Po skoku Wojtka Fortuny przerwano konkurs, a czechosłowacki sędzia, Miloslav Belonożnik oraz arbiter z NRD, optowali za unieważnieniem serii i rozpoczęcie jej od nowa. Na szczęście pozostali sędziowie zdołali nieprzekonanych przekonać, żeby konkursu nie przerywać.. Decydujący był głos japońskiego arbitra
Po pierwszej serii Polak miał 5,5 pkt. przewagi nad Kasayą, ale już czwarty Gari Napałkow (ZSRR) tracił do naszego skoczka prawie 20 „oczek”. W drugiej serii ze skróconego rozbiegu Fortuna zepsuł skok, ale warto wspomnieć, że warunki wyjątkowo mu nie sprzyjały. Wylądował tylko na 87,5 m i zachwiał się przy lądowaniu. To był dopiero 22 wynik serii. Fortuna był przekonany, że medal przeszedł mu koło nosa. A rywale lądowali znacznie dalej. Walter Steiner (Szwajcaria) wylądował na 103 m, a Rainer Schmidt (NRD) uzyskał 101 m, chociaż kontroler długości skoków z NRD próbował przekonać arbitrów, żeby wpisali do protokoły skok długości 102 m. Wtedy miałby złoto. Sędziowie z ZSRR i USA nie wyrazili zgody i Niemiec ukończył konkurs na trzeciej pozycji. Szwajcara Fortuna wyprzedził o zaledwie 0,2 pkt., a Niemca o 0,6 pkt. Idol Japończyków Kasayi też zepsuł drugi skok, wylądował na 86 metrze i zajął siódme miejsce.
Wojciech Fortuna nigdy nie powtórzył sukcesu z Sapporo, nigdy nawet do niego się nie zbliżył. Tylko raz, zaraz po igrzyskach, został mistrzem Polski. Po igrzyskach witano go w stolicy Tatr aż 25 tysięcy kibiców. Dalsza cześć kariery nie była udana, a zakończył ją w wieku 27 lat. Ciężko doświadczyło go również życie. – Gdybym mógł cofnąć czas, inaczej ułożyłbym sobie życie – często powtarza w wywiadach.
Stefan Leśniowski