07.11.2021 | Czytano: 3784

PHL. Czysta radość (+zdjęcia)

Dla kibica nie ma nic gorszego niż brak nadziei. Nie takiej związanej z tabelą, a konkretnymi występami. Kibice Podhala czekali, czekali, aż się doczekali. Cierpliwość została nagrodzona.

Bo cierpliwości potrzebuje drużyna Andrieja Gusowa. Nic za pstryknięciem palcami w sporcie nie zmieni, a młode „Szarotki” nie są faworytami. Są w tej lidze możniejsi i mocniejsi. Młodzież Gusowa musi okrzepnąć, a wtedy tak jak dzisiaj czy też w meczu z Cracovią i Unią da nam mnóstwo radości. Mam nadzieję, że to zwycięstwo nad wysoko mierzącymi torunianami pozwoli uwierzyć Podhalanom, że można namieszać tuzom ligi.
 
Przyjezdni bardzo szybko objęli prowadzenie. Uderzenie Sytego z okolic bulika wylądowało pod poprzeczką. Gospodarze szybko odpowiedzieli. Słowakiewicz wywalczył krążek zza bramką, objechał ją, wyjechał z drugiej strony i mimo ostrego kąta zdołał pokonać niezbyt pewnie interweniującego Moldera. Golkiper torunian chwilę później miał kolejne dwie niepewne interwencje, ale tym razem nie dał się pokonać Worwie. Jednak strzału Bondaruka już nie zdołał zatrzymać. Podhale wykorzystało grę w przewadze. Gdy nie zatrzymał uderzenia Kolusza zza obrońcy, Fiński  trener postanowił go posadzić na ławce rezerwowych. Jego miejsce między słupkami zajął Studziński. Torunianie wyraźnie byli w szoku. Nie tego się spodziewali,  zaczęły im puszczać nerwy i wędrowali na ławkę kar.  Spotkała ich za to kara. Grając w osłabieniu stracili kolejnego gola. Krążek wpadł w „piątą” dziurę Studzińskiemu.  Dodajmy jeszcze, iż torunian dwukrotnie od utraty gola uratowała poprzeczka. Wielkie brawa żegnały schodzących do szatni hokeistów Podhala, którzy zagrali najlepszą tercję w sezonie. Tak wysoko jeszcze nie prowadzili.


 
W drugich 20 minutach nie widzieliśmy gola. Jeśli ktoś obawiał się nacisku gości, ich determinacji w pościgu za uciekającymi punktami – to musiał bardzo się zdziwić. Musiał przecierać oczy ze zdziwienia, bo to górale mieli więcej okazji na zmianę rezultatu. Gdyby Słowakiewicz, B. Wsół czy Worwa  lepiej się zachowali pod bramką, to mogło być już po meczu. Torunianie z każdą minutą byli coraz bardziej sfrustrowani – dyskutowali z arbitrami, nie mogli pogodzić się z ich decyzjami odsyłającymi ich na ławkę kar.  Gdy zaczynali atakować, to umiejętnie byli wybijani z uderzenia.


 
Trzecią odsłonę miejscowi rozpoczęli w osłabieniu, ale to oni mieli okazję na podwyższenie prowadzenia. Słowakiewicz, po świetnym zagraniu Worwy,  nie zdołał pokonać Studzińskiego. Chwilę później ten sam duet kolejny raz zagroził toruńskiej bramce. Za strony ataku młodego „Mąki” groziło gościom największe niebezpieczeństwo. Inni też nie zasypiali gruszek w popiele. Siuty próbował z backhandu, Soroka zza obrońcy, piękny rajd Majocha,  ale  nie zdołali pokonać Studzińskiego.  Pokonał go Wielkiewicz w 50 minucie po pięknej zespołowej akcji strzałem pod poprzeczkę. A torunianie? Próbowali, ale  nowotarżanie byli dzisiaj świetnie dysponowani i na wiele im nie pozwolili. Minutę 47 sekund przed końcową syreną zdobyli drugiego gola, uznanego po analizie wideo.

„Dziękujemy, dziękujemy” – niosło się z trybun po ostatniej syrenie.  Było za co dziękować.
 
Tauron Podhale Nowy Targ – KH Energa Toruń 5:2  (4:1, 0:0, 1:1)
0:1 Syty – Rożkow – Limma (2:03)
1:1 Słowakiewicz – Worwa – Bondaruk (3:33)
2:1 Bondaruk – Szurowski (10:54 w przewadze)
3:1 Kolusz – Bryniczka (12:33)
4:1 Wielkiewicz – Tomasik – Kolusz (17:02 w przewadze)
5:1 Wielkiewicz – Bryniczka – Kolusz ( 49:37 sygnalizowana kara)
5:2 Limma – Huhdanpaa (58:13)
Podhale: Bizub – Tomasik, P. Wsół, Kolusz, Bryniczka, Wielkiewicz – Kamieniecki, Sulka, B. Wsół, Majoch, Siuty - Szurowski, Volrab, Worwa, Słowakiewicz, Bondaruk - Soroka,  F. Kapica, W. Bochnak.  Trener Andriej Gusow.
Toruń: Molder (12:33 Studziński) – Zieliński, Jaworski,  Zając, K. Kalinowski, M. Kalinowski – Schafer, Rodionow, Szabanow, Karczocha, Huhdanpaa - Skólmowski, Bajewenko,   Syty, Rożkow, Limma –Olszewski, Dołęga, Trener Jussi Tupamaki.
 
Mistrz z wicemistrzem
 
Hit kolei w Jastrzębiu.  Mistrz Polski zagrał z wicemistrzem Cracovią. W poprzednim sezonie jastrzębianie wygrali z „Pasami” w serii finałowej 4:1. W nowym sezonie podopieczni Roberta Kalabera pokonali u siebie rywala 3:2, ale w zaległym meczu przegrali z Cracovią 3:5. Ten wynik zdecydował, że „Pasy” dostały się do turnieju finałowego Pucharu Polski, a w Bytomiu zabraknie JKH. Mistrzowie zrewanżowali się rywalowi za porażkę.
 
Mecz z obu stron toczył się w bardzo zachowawczy sposób. Zarówno hokeiści z Jastrzębia, jak i Krakowa, atakowali, ale nie robili tego na sto procent. Jednocześnie, w meczu nie brakowało ostrej gry. Dopiero po trafieniu Łotysza przestano kalkulować. Efekt? Niespełna dwadzieścia sekund i dwie kolejne bramki. W 29. minucie meczu między hokeistami doszło do niemałej scysji. Pod bandą starli się Mlynarović i Nemec. Słowak i Czech rzucili się sobie do gardeł i musieli ich rozdzielać koledzy z zespołów.  Obaj wylecieli z lodowiska.
 
JKH GKS Jastrzębie – Comarch Cracovia 4:2 (1:0, 2:2, 1:0)
Bramki: Kalns 17, Pelaczyk 23, Horzelski 35, Razgals 45 – Miszczenko 24, Woroszyło 37.
 
Skuteczniejsi tyszanie
 
Zagłębie Sosnowiec zmierzyło się z GKS Tychy. Starcia zagłębiowsko-śląskie zawsze wzbudzają duże emocje.  Tak było również dzisiaj. Gra wyrównana, ale nie okazje w hokeju się liczą, ale to co wpadnie do sieci. To hokeiści z piwnego miasta byli skuteczniejsi. 70 sekund przed końcem Czernik został wycofany z bramki i 14 sekund przed końcową syreną Szczechura ustalił wynik spotkania.
 
Zagłębie Sosnowiec – GKS Tychy 0:3 (0:1, 0:1, 0:1)
Bramki: Jeziorski 7, Marzec 31, Szczechura 60

Bez niespodzianki w Sanoku
 
Lider wybrał się do Sanoka, gdzie o punkty bardzo trudno. Podopieczni Marka Ziętary już niejednemu faworytowi napsuli mnóstwo krwi.   GieKSa przekonała o tym w 11. kolejce, kiedy wygrała  z Ciarko minimalnie 5:4. W wybornej formie znajduje się  sanoczanin Jakub Bukowski, który strzelił już 14 goli. Jego formę docenił sztab szkoleniowy reprezentacji Polski. Młody gracz otrzymał powołanie do kadry  na turniej w Estonii. W tym meczu jednak nie wpisał się do protokołu w rubryce strzelec. Lider nie napotkał na opór gospodarzy,  Już w pierwszych 20 minutach ustawił sobie mecz, strzelając trzy gole.
 
Ciarko STS Sanok – GKS Katowice 2:5 (0:3, 0:1, 2:1)
Bramki: Piippo 47, Hamalainen 59 -  Kruczek 10, Eriksson 19, Wronka 20, 34, Pasiut 51
 
Stefan Leśniowski
Zdjęcia Krzysztof Garbacz

Komentarze







reklama