02.11.2021 | Czytano: 3031

PHL. Slalom Kapicy i obrońcy pucharu za burtą!

Zaległe spotkanie PHL zdecydowało o zespołach, które zagrają w finałowym turnieju Pucharu Polski.



 
W turnieju, który odbędzie się w grudniu w Bytomiu, zagrają drużyny, które zajęły cztery czołowe miejsca w lidze po rozegraniu dwóch rund spotkań. Przed dzisiejszą krakowską konfrontacją rozwiązane były tylko dwie zagadki.  W PP zapewnił sobie  lider rozgrywek GKS Katowice i wicelider Re-Plast Unia Oświęcim.  Szanse na dwa pozostałe miejsca miały zespoły -  KH Energa Toruń, obrońcy tytułu JKH i Cracovia. Torunianie plasowali się na trzecim  miejscu z dorobkiem 28 punktów, drużyna z Jastrzębia miała ich  27, a „Pasy” 26.  Krakowianie okazali się lepsi do mistrza kraju eliminując go z walki o obronę Pucharu Polski. Tym samym skład finałowego turnieju został skompletowany.
 
Pierwsza tercja dla krakowian.  Nie tylko dlatego, że zdobyli gola, ale byli bardziej przekonywujący w ofensywie i defensywie.  Ich akcje miały dynamikę, były przemyślane i składne. Wykorzystali okres gry w przewadze. Po serii podań, krążek trafił do Bodrowa, a ten uderzył z pierwszego, Nechvatal nie zdążył się przemieścić i krążek wylądował w okienku.  Jastrzębianie gubili się w obronie, popełniali mnóstwo błędów. Po jednym z nich świetną okazję miał Shirley, jednak fatalnie spudłował mając przed sobą pustą bramkę. Jastrzębianie mieli trudności z sforsowaniem linii defensywnych rywala. Jedynie strzały z dystansu robiły problemy Zabolotnemu, który dwa razy wypluł krążek, ale żaden z rywali nie zdążył z dobitką.
 
Gdy  w 24 minucie Gula podwyższył na 2:0 dla gospodarzy (grali w przewadze) obrońca Pucharu Polski był za burtą. Obrońca „Pasów” huknął spod niebieskiej po lodzie i trafił w „piątą” dziurę. Wtedy przeciwnik  przystąpił do frontalnego ataku. Krakowianie musieli się bronić, a tylko sporadycznie wyprowadzali kontry. Kontruderzenia były pokłosiem postawienia przez jastrzębian  na atak non stop. „Pasy” mogły rozstrzygnąć to spotkanie, ale wtedy na wysokości zadania stanął Nechvatal, który dwiema kapitalnymi interwencjami zatrzymał  - Woroszyło ( przy stanie 2:1) i Nemca ( przy 2:2) w sytuacji sam na sam. Nie dasz, dostaniesz – ta  prawda sprawdziła się co do joty. Najpierw Rac wykorzystał okres liczebnej przewagi, uderzył z koła bulikowego i pokonał zasłoniętego przez Baszyrowa Zabolotnego. Na 2:2 do wyrównania doprowadził Urbanowicz lekkim strzałem, po którym krążek pod ciałem leżącego Zabolotnego wpadł do bramki.  63 sekundy później jastrzębianie odwrócili losy spotkania, objęli prowadzenie, a listę strzelców wpisał się Bahalejsza, trafiając  pod poprzeczkę.
 
Za błędy w drugiej tercji jastrzębianie nie zostali skarceni, ale w ostatniej części meczu „Pasy” już nie pobłażały. Bezlitośnie je wykorzystały. W 47 minucie Kapica urządził sobie slalom między zawodnikami rywala. Mijał ich jak tyczki na slalomowym stoku, oszukał bramkarza i doprowadził do wyrównania. Asystę przy tym trafieniu zaliczył Zabolotny. Potem Kinnunen huknął spod niebieskiej i krążek wylądował w okienku. Kolejny błąd jastrzębian, który nie przystoi mistrzom, został wykorzystany w 58 minucie i to  był gwóźdź do „trumny” JKH.
 
 
Comarch Cracovia -  JKH GKS Jastrzębie 5:3 (1:0,  1:3, 3:0)
Bramki: Bodrow 7, Gula 24, Kapica 47, Kinnunen 53, Nemec 58 – Rac 30, Urbanowicz 38, Bahalejsza 39
 
Stefan Leśniowski
 

Komentarze







reklama