26.09.2021 | Czytano: 4486

Co jest nie tak z działaczami?

Skandale i afery nie omijają polskich federacji sportowych. Lista kompromitacji i totalnych porażek wizerunkowych działacza sportowego jest bardzo długa.



 
Przykłady? Proszę bardzo. Tegoroczne igrzyska olimpijskie rozpoczęły się od upokorzenia sześciu polskich pływaków, którzy zamiast wystartować musieli wracać do kraju. To kwintesencja i nieporadność działaczy Polskiego Związku Pływackiego. Te same igrzyska i kolarze  torowi skarżyli się, że nie mieli na czym trenować, bo komornik zabrał sprzęt za długi związku. Dżudoczki nie chcą współpracować ze związkiem i kończą karierę, bo zostały oszukane – jak mówią – nieludzko potraktowane.   Wcześniej mieliśmy aferę obyczajową w polskim związku kolarskim, a  siatkarskich prezesów wyprowadzano w kajdankach.
 
Prezesom nie można się przeciwstawić, walczyć o swoje, bo ich zawodowe doświadczenie jest GIGANTYCZNE i TYLKO ONI ZNAJĄ JEDYNIE SŁUSZNĄ DROGĘ, KTÓRĄ CHCĄ KROCZYĆ.  Są nieomylni, a tych niewygodnych usuwają ze swojej drogi.  
 
Polski hokej też ma sporo za uszami
 
O zawieruchach personalnych, jak i finansowych w PZHL zapisano już tony papieru, począwszy od prezesa Piotra Hałasika poprzez Dawida Chwałkę i obecnie panującego Mirosława Minkiny. Dwaj pierwsi wpakowali polski hokej wielkie długi. Wizje Hałasika „Drużyny Marzeń”, sponsorów z Tajwanu, Singapuru i Bóg raczy wiedzieć skąd, którzy nigdy się nie pojawili, a sportowców oszukano na spore pieniądze.  Hałasik obiecał „dniówki” dla kadrowiczów po 300 złotych, a kontynuował to Chwałka. Za jego rządów związek popadał w coraz większe długi. PZHL zalegał zawodnikom spore sumy. Gdy prezes Minkina objął stery nie chciał respektować ustaleń swoich poprzedników, bo były ustne.  Według prezesa byli to niewdzięczni buntownicy, bo domagali się tego, na co zapracowali. Nie tylko w związkach oszukują i nie tylko sportowców.  Zapewne każdy mógłby wymienić osoby, które nie wywiązały się z obietnic. To ludzie bez honoru, którzy jak struś chowają głowę w piasek, bo myślą, że ich sprawiedliwość nie dosięgnie. Bardzo się mylą.  Przekonali się o tym prezesi siatkówki, przekonał się o tym też Minkina. Aż 15 hokeistów odmówiło gry w drużynie narodowej. Zawodnicy ze swoimi racjami poszli do sądu i wygrali.  Totalna wizerunkowa  porażka prezesa, któremu nie przeszkadza, by  28 września nadal ubiegać się o fotel prezesa.   
 
Kadencja miała się zakończyć wiosną ubiegłego roku, ale pandemia spowodowała  przedłużenie o rok. Prezes wymienia  swoje zasługi, ale tak naprawdę to polski hokej pod jego rządami nie zrobił nawet kroczku do przodu. Z klubowymi prezesami przekształcił ligę w ligę open,  z której polskich hokeistów wyparli nie zawsze dobrzy obcokrajowcy. Zapomniał o przyszłości, o tym, że niebawem selekcjonerzy nie będą mieli z kogo wybrać reprezentację. Nota bene wizytówkę związku.  Nadal jako jedna z nielicznych dyscyplin zespołowych nie ma strategicznego sponsora. To o czymś świadczy. Zawierzył telewizji publicznej a ta wystawiła go do wiatru. Szefów  TVP polska liga nie interesuje, a ich szef niezbyt pochlebnie wypowiada się o oglądalności hokeja.   Dlatego prezes Minkina chwali się projektem polskihokejtv.
 
Czy wtorkowe walne przyniesie niespodziewane rozstrzygnięcie?  Minkina dość długo nie miał konkurencji, bo ci, którzy zapowiadali start, wycofali się. Zapewne wystraszyli się długu, który wynosi ca 18  milionów złotych. To trochę dziwiło bo krytykantów jego działalności było sporo.  Dopiero  w ostaniem dniu zgłaszania kandydatur pojawił się Zbigniew Starzec, były wicewojewoda małopolski. Minkina poległ w Śląskim Okręgowym Związku. Dziewięciu było kandydatów do ośmiu miejsc w zarządzie i… Minkina odpadł. Nie ma poparcia wśród swoich?  A może to gra? Czy człowiek z poza środowiska, może mu odebrać fotel prezesa? Już niebawem się przekonamy, choć wydaje się to mało prawdopodobne.  Szkoda, że w przekazie medialnym słyszę tylko słowa zapewnienia, a nikt nie jest w stanie wskazać elementów, które trzeba by było zmienić i się nad nimi pochylić, by polski hokej piął się w górę. Nie słychać też głosów jak pozbyć się wielomilionowego balastu.
 
Stefan Leśniowski
 

Komentarze







reklama