04.02.2010 | Czytano: 1205

By nie zapomniano o nas

W Lipnicy Wielkiej z sławnego tercetu panów „K” pojawił się tylko Zdzisław Kapka. Wzbudzał największe zainteresowanie łowców autografów, bo też ma na koncie największe osiągnięcia.

W 1978 roku wywalczył mistrzowską koronę dla krakowskiej Wisły. W latach 1980-83 nosił opaskę kapitana Wisły. Podczas Mundialu w 1974 roku był najmłodszym piłkarzem tej imprezy. To po jego podaniu Grzegorz Lato przeprowadził rajd i zdobył bramkę na wagę brązowego medalu w meczu z Brazylią. Zdobył także brąz w mistrzostwach Europy juniorów w 1972 roku. Piłkarz obdarzony soczystym strzałem i dobrym przeglądem sytuacji
- Dlaczego zabrakło awizowanego Kazimierza Kmiecika?
- Kazia zatrzymały obowiązki służbowe. Miał zajęcia z drużyną Wisły, która występuje w Młodej Ekstraklasie. Z kolei Marek Kusto miał do załatwienia prywatne sprawy.
- Który to już pana udział w podhalańskiej imprezie?
- Drugi. Przed dwoma laty w Niedzicy był rozgrywany turniej i wtedy razem z Kaziem Kmiecikiem wzięliśmy w nim udział. Bardzo mile go wspominam, chociaż wtedy nie wygraliśmy go. Drużyna z Podhala nas pobiła. W miarę możliwości, jak czas pozwala, staram się nie opuszczać żadnego turnieju.

- „Starsi panowie” często ganiają za futbolówką, czy tylko okazjonalnie?
- To pozostaje w żyłach i nie da się żyć bez futbolówki. Bardzo dużo gramy. W Krakowie jest liga oldbojów. Latem zaś rywalizacja przenosi się na trawę. Do tego dochodzą turnieje pokazowe. Latka lecą. Pozostało nam tylko pokazywanie swoich twarzy. O pokazie wielkiego futbolu trzeba już zapomnieć. Poziom można podnosić w wieku juniora, ale nie teraz. Spotykamy się, by nie zapomniano o nas, że kiedyś dobrze operowaliśmy futbolówką. Przy okazji dobrze się bawimy, spotkamy starych znajomych, nawiązujemy nowe znajomości.

Tekst + foto Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama