30.12.2009 | Czytano: 1166

Dylemat piłkarzy: Kiedy grać?

Piłkarska jesień na Podhalu zawsze jest trudna. Od kilku lat kolejki są odwoływane z powodu aury. Głównie obfitych opadów śniegu. Nawet, gdy śnieg zginie, to boiska przypominają grzęzawiska. Przyspieszeniem rundy jesiennej zajmował się zarząd Podhalańskiego Podokręgu Piłki Nożnej na ostatnim w tym roku posiedzeniu.

- W górskim klimacie granie na przełomie października i listopada, albo w pierwszej połowie kwietnia jest samobójstwem. Boiska się niszczą. Rodzice z kolei nie chcą puszczać małolata w chłodny i deszczowy dzień. Żeby się nie rozchorował. Toteż gra się często w dziewiątkę, a nawet mecze się nie odbywają z powodu nie odpowiedniej liczby graczy. Trzeba grać latem, kiedy aura na Podhalu jest sprzyjająca. Wtedy i kibic z chęcią przyjdzie na stadion – przekonują działacze klubowi, ale...

- Tylko w prywatnych rozmowach, natomiast podczas oficjalnych spotkań zawsze próbują tłumaczyć się, że lipiec to czas urlopowy i nie mogą skompletować jedenastki – mówi prezes PPPN, Dariusz Mazur. – Sytuacja jest patowa. Rozpoczynanie w sierpniu rundy jesiennej związane jest z dużym ryzykiem spowodowanym kaprysami aury. Na zarządzie padła propozycja, by rozpoczynać rozgrywki w ostatnią niedzielę lipca, ale ten projekt trzeba poddać jeszcze pod głosowanie klubom.

Prezes beniaminka klasy A Babiej Góry Lipnica Wielka, Stanisław Wojtusiak jest przeciwny zmianom. – Okolice 15 sierpnia to najlepszy termin do rozpoczynania rozgrywek – twierdzi. – Wcześniej mam młodzież w rozjazdach, na wakacjach. Ciężko mi jest zebrać zespół.

- Proponuję grać całe lato – wtrąca się w rozmowę szef Komisji Gier, Tadeusz Firek. - Dwa tygodnie przerwy, po wiośnie to góra, by się przeorganizować. Projekt dałby się przeforsować z seniorami, ale w przypadku młodzieży niektóre kluby stają okoniem. Chwała Bogu, że Kraków w tym roku zasypało, bo działacze MZPN zrozumieli, że trzeba zaczynać wcześniej. Podległe im rozgrywki zostały odwołane, a u nas co roku sytuacja jest znacznie gorsza. Udało nam się zamknąć jesienne rozgrywki ligowe, ale nie zdążyliśmy rozegrać spotkań pucharowych. Trzeba wygospodarować wiosną dodatkowe terminy, a nie będzie to takie łatwe. Żaden klub nie zgodzi się grać w środku tygodnia, bo piłkarze pracują. Dlatego za graniem latem przemawia wiele argumentów. Trzeba wziąć pod uwagę koszty utrzymania boisk, które po kilku meczach w słotę zamieniają się w grzęzawiska. Nieraz w weekend na jednym boisku rozgrywa się 3 – 4 spotkania. Nie wspomnę tu o zdrowiu zawodników, szczególnie tych najmłodszych, bo ono jest bezcenne. Niestety wprowadzeniu zmian nie tylko kluby nas trzymają, ale również regulamin MZPN, który jest zbyt późno zatwierdzany. Dotychczas był w pierwszych dniach sierpnia, a dla nas to zdecydowanie za późno. Wysunąłem propozycję, by już 30 czerwca był gotowy. Wtedy nie będziemy mieli rąk związanych.

Działacze nad zmianami będą jeszcze dyskutować, przekonywać kluby do ich zaakceptowania. Argument, że ktoś wyjeżdża na wczasy kupy się nie trzyma. Piłkarze muszą wcześniej znać terminarz rozgrywek i myślę, że problemów nie będzie. Z drugiej strony chyba cała szesnastka nie wyjeżdża na wczasy w tym samym terminie? Problem ze skompletowaniem jedenastki, który jest tu wielkim argumentem za „nie”, nie trzyma się kupy, bo z tym kluby maja problem nie tylko w okresie urlopowym. Problemy ze zmontowaniem składy wynikają wtedy, gdy pogoda jest niesprzyjająca. Chyba, że obecny system uratują podgrzewane płyty. Ale to zbyt abstrakcyjny pomysł.

 Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama