Żeńska drużyna koszykówki istnieje w Nowym Targu. W pobliskiej wiosce Szaflary pasjonat sportu Kazimierz Dygoń postanowił założyć żeńską drużynę piłki ręcznej. Jest w niej wszystkim: prezesem, kierownikiem, trenerem. Zespół przez niego prowadzony Świt Adecco Szaflary występuje w Małopolskiej Lidze Juniorek Młodszych.
Panie trenerze, co Pana skłoniło, aby zgłosić drużynę do profesjonalnej ligi, w której grają drużyny o ustalonej renomie z tradycjami.
Mnie zawsze pasjonowała rywalizacja sportowa. Przez kilka lat wyczynowo trenowałem zapasy - styl klasyczny. Ponadto uprawiałem wszelkie dostępne dla mnie sporty wprawdzie na amatorskim poziomie, ale z pełnym zaangażowaniem. Uważam, że sport daje wiele pozytywnej energii, uczy przezwyciężać wszelkie życiowe problemy, a przede wszystkim dostarcza wielu pięknych przeżyć, emocjonalnych i estetycznych. W drużynach zespołowych gier tworzą się silne więzi grupowe, zawodnicy uczą się odpowiedzialności za wynik działania całej mini społeczności.
Ale dlaczego właśnie piłka ręczna dziewcząt?
Nie trzeba być specjalnie spostrzegawczym, aby dostrzec, że dla góralskich dziewcząt poza dyscyplinami zimowymi nie ma zbyt wielu ofert zaistnienia w sportowej rywalizacji. To był pierwszy motyw mojej decyzji, aby zająć się sportem kobiecym. Drugi to taki, że piłka ręczną w porównaniu z siatkówką czy koszykówką nie jest zdeterminowana poprzez warunki fizyczne. Oczywiście odgrywają one znaczącą rolę, ale nie w takim stopniu jak we wcześniej wymienionych dyscyplinach. Mankament niższego wzrost w piłce ręcznej można nadrobić sprytem, kombinacyjnym myśleniem. Ponadto taka cecha charakteru jak zadziorność idealnie pasuje do góralskiej mentalności. W piłce ręcznej więcej zależy od cech wolicjonalnych.
Czy Pan grał w jakimś profesjonalnym zespole piłki ręcznej?
Od najmłodszych lat, tak jak wielu moich rówieśników, grałem we wszystko, od tenisa stołowego, poprzez siatkówkę, piłkę nożną i piłkę ręczną. Wszystko to robiłem na poziomie amatorskim w zespołach LZS-ów i lokalnych drużynach. W piłkę ręczną w ligowych zespołach nie grałem, ale często brałem udział w różnych spartakiadach, w których mogłem mierzyć się nawet z zawodnikami ligowymi. Przegrywaliśmy, ale radość z tego, co dało się „ugrać” pamiętam do dziś.
Sportowe pasje młodości postanowił Pan przenieść na życie zawodowe?
Początkowo raczej nie. Ukończyłem Akademię Górniczo-Hutniczą. Mam, zatem wykształcenie techniczne, ale ukończyłem także studia podyplomowe na katowickiej Akademii Wychowania Fizycznego. To właśnie zamiłowanie do sportu skłoniło mnie do podjęcia drugiego kierunku studiów. Ponad 25 lat pracuję w Szaflarach w szkole najpierw w podstawówce, a obecnie w gimnazjum, jako nauczyciel techniki i wychowania fizycznego.
Prowadził Pan sportowe zajęcia lekcyjne zapewne też pozalekcyjne, uczestniczył Pan ze swymi drużynami w rozgrywkach Szkolnego Związku Sportowego, ale nie w regularnych ligach. Co sprawiło, że od dwu sezonów gracie w małopolskich ligach?
Ja z niektórymi z tych dziewcząt zabawę w piłkę ręczną rozpocząłem już w drugiej klasie szkoły podstawowej. Z czasem zaczęła się krystalizować drużyna, z którą można było się pokazać na zewnątrz. Startowaliśmy w turniejach organizowanych dla Uczniowskich Klubów Sportowych przez Małopolski Związek Piłki Ręcznej w Krakowie. W pierwszym okresie uczyliśmy się grać na pełnowymiarowych boiskach. Po adaptacji do gry w halach przyszły pierwsze sukcesy. Między innymi wygraliśmy duży turniej UKS-ów w Libiążu. W Małopolskim Związku Piłki Ręcznej ze zdziwieniem przyjęto nasze wyniki i fakt, że nie gramy w żadnej profesjonalnej lidze. Zaproponowano nam udział w rozgrywkach młodziczek. Ale żeby wystartować w lidze potrzebne były pieniądze na uczestnictwo w niej. Nasze wyniki zostały zauważone przez przedstawicieli norweskiej firmy Adecco Norge z siedzibą w Oslo mająca swoją placówkę w Szaflarach. Adecco Campus Nordic (Centrum Szkolenia Językowego i BHP na kraje skandynawskie) od maja 2007 roku jest naszym sponsorem. Za pieniądze Adecco, wpłacane na konto drużyny do kasy Urzędu Gminy, dziewczęta wyjeżdżały na turnieje. To właśnie na takich kilkudniowych turniejach ogólnopolskich dziewczęta zdobywały niezbędne doświadczenie zawodnicze.
Na zakończenie roku szkolnego 2007/2008 Adecco Campus Nordic zorganizowało i w całości pokryło koszty przelotu, pobytu oraz udziału w turnieju, w drugim, co do wielkości turnieju piłki ręcznej w Norwegii (ponad sto uczestniczących drużyn) - Nannestad Cup 2008.
Mając zapewnione pieniądze na udział w rozgrywkach w sezonie 2008/2009 wystartowaliśmy w Małopolskiej Lidze Młodziczek. Po eliminacjach zagraliśmy w pierwszej lidze zajmując w niej 3 miejsce. Wyprzedzili nas tylko późniejszy wicemistrz Polski Tomex Kraków i 5 w MP Beskid Nowy Sącz. Udział w rozgrywkach ligowych pochłania znaczące kwoty. Paradoksalnie nawet grając „u siebie” gramy na wyjeździe i to też zwiększa koszty. Udział w rozgrywkach w sezonie 2009/2010 jest możliwy tylko dzięki sponsorowi.
Panie trenerze klub jest z Szaflar, pan pracuje w Szaflarach a mecze gracie w Białym Dunajcu, dlaczego?
Sprawa jest nadzwyczaj prozaiczna. W Szaflarach mamy salę, w której co najwyżej można rozgrywać mecze w piłkę siatkową. Mnie dzięki usilnym staraniom udało się zweryfikować do rozgrywek halę w Białym Dunajcu. Nie ma ona regulaminowych wymiarów, ale została dopuszczona do młodzieżowych rozgrywek. Oczywiście ze względu na koszty trenujemy u siebie w Szaflarach. Niestety ze względu na wymiary naszej sali nie możemy ćwiczyć ważnych elementów gry w piłkę ręczną, długich podań, szybkich ataków i kontrataków. To z pewnością zubaża repertuar naszych zagrań.
Co dalej z tą drużyną?
Gramy w lidze juniorek młodszych, bo wszystkie zawodniczki są uczennicami III klasy Gimnazjum w Szaflarach. Co dalej to duży znak zapytania. Kilkoma zainteresowane są renomowane kluby i być może one znajdą tam swoje miejsca do kontynuowania przygody ze sportem. Inne zapewne pójdą do zakopiańskich i nowotarskich szkół średnich i tam będą przynajmniej wśród swoich koleżanek, kształtować postawy pro sportowe, przekazywać te umiejętności, które nabyły w naszej drużynie w trakcie treningów i meczów. Utrzymanie drużyny w takim kształcie i na takim poziomie w tak małej aglomeracji jest po prostu niemożliwe. Niewątpliwie w Nowym Targu przydałaby się Szkoła Sportowa, do której mogliby uczęszczać sportowcy wielu dyscyplin popularnych w naszym regionie. To stworzyłoby możliwości pogodzenia nauki z treningami. Inne rozwiązanie wydaje się być nierealne.
Czy we wcześniejszych latach miał Pan podobne drużyny, jakichś znanych wychowanków?
Odkąd pracuję w Szaflarach zawsze preferowałem piłkę ręczną, dyscyplinę opartą na naturalnych formach ruchu. Uczestniczyłem w turniejach międzyszkolnych z niezłymi wynikami na poziomie wojewódzkim zarówno z dziewczętami jak i chłopcami. Przez wszystkie lata mojej pracy przewinęło się sporo sportowo uzdolnionej młodzieży. Z niektórymi do dziś utrzymuję kontakt. Bardzo cieszy mnie to, że doskonale radzą sobie w życiu, kończą studia, podejmują pracę, odnoszą sukcesy w życiu. Mam nadzieję, że chociaż minimalnie się do tego przyczyniłem. Najbardziej znaną zawodniczką z Szaflar była Marysia Pawlikowska reprezentantka Polski juniorek, zawodniczka klubów ekstraklasy Gościbii Sułkowice i AZS Katowice. Po zakończeniu kariery zawodniczej i ukończeniu AWF została nauczycielką w ZSH-T Zakopane. Teraz spodziewa dziecka i jest na urlopie macierzyńskim. Mam nadzieję, że wróci do zawodu i będzie uczyć swoich wychowanków gry w piłkę ręczną.
W niektórych rodzinach góralskich dość sceptycznie przyjmowane są sportowe pasje dzieci. Jak się Panu układają relacje z rodzicami tych dziewcząt?
Jest coraz lepiej. Rodzice już nie tylko akceptują udział swoich dzieci w sporcie, ale coraz bardziej interesują się ich wynikami. Zaczynają dostrzegać pozytywne walory sportu, radość, jaką ze sobą niesie. Cieszą się radością swoich dzieci. W świecie oferującym nie zawsze pozytywne wzorce zachowań, sport na tym etapie życia odciąga młodzież od wielu pokus. Sport narzuca pewne rygory, ale daje też szanse na poznawanie nowych krajów i środowisk. Jeżeli teraz te dziewczyny nie są świadome jak ważna była w ich życiu przygoda ze sportem, to za jakiś czas dostrzegą ile dla nich znaczył, jak je kształtował, jak im pomagał w innych dziedzinach życia. Mówię to z całą odpowiedzialnością, sport na tym poziomie rozwoju szalenie wzbogaca osobowość. Same zawodniczki już teraz przestają być anonimowe w swoim środowisku, są rozpoznawane, chwalone, ludzie w jakimś stopniu identyfikują się z ich sukcesami.
Jak będą wyglądały przygotowania do drugiej części sezonu.
Trenujemy tylko dwa razy w tygodniu, bo takie mamy możliwości. Wprawdzie ja też prowadzę zajęcia na w-f z tymi dziewczynami, ale tam realizujemy program szkolny, jaki mam obowiązek zrealizować w danej klasie. Chciałbym oczywiście pojechać z dziewczynami na obóz zimowy, ale to wymaga zabezpieczenia w obsadzie kierownictwa, opieki medycznej. Ponadto dziewczyny musiałyby same za taki obóz zapłacić. To są bariery, z którymi muszę się zmierzyć. Niezależnie jednak jak od tego jak potoczą się losy tej drużyny mam jeszcze energię, aby kontynuować moją przygodę ze sportem z piłką ręczną. Chcę, z pomocą nauczycieli podhalańskich szkół, organizować turnieje dla podhalańskich dzieci, promować moją ulubioną dyscyplinę.
Ryb