31.10.2018 | Czytano: 5976

Byli chłopcy, byli, ale się minęli

Pierwsze dwa dni listopada każdego roku pozwalają, nawet nakazują zadumę nad przemijaniem. Nad kruchością istnienia nawet tych wydawałoby się najsilniejszych, najzdrowszych, niezniszczalnych. Dziś uświadamiamy sobie, że są już za metą.

By ominąć słowo „śmierć” Andrzej Bachleda Curuś w swoim tomiku wspomnień „Taki szary śnieg” napisał: „Byli chłopcy, byli, ale się minęli.

Jak co roku sporo chłopców się minęło. Na liście  znalazło się wielu ludzi sportu, którzy zachwycali swoim geniuszem. Nie da się wszystkich wymienić, który odeszli, którzy zrobili krok ku nieśmiertelności –w naszej pamięci. Jesteśmy dumni, że bardzo uszlachetnili nasze tu i teraz…

Kibiców hokejowych zapewne zaskoczyła śmierć Siergieja Ogorodnikowa. Jeszcze w marcu był graczem, który czarował na polskich taflach, który w znacznym stopniu przyczynił się do wywalczenia przez „Szarotki” brązowego medalu. W czerwcu zginął tragicznie na skuterze wodnym.

Odeszła największa gwiazda polskiego sportu, wielokrotna medalista igrzysk olimpijskich – Irena Szewińska. Minął się trener srebrnej drużyny piłkarskiej z Barcelony. Janusz Wójcik Trudno zliczyć, ilu sportowców i tych z Podhala, i tych w kraju, czy świecie dotarło do mety życia.

Uroczystość Wszystkich Świętych. Z pozoru smutne święto, wcale takim nie jest. Zmarłych wspominać będziemy bowiem podczas tzw. Zaduszek. W dniu 1 listopada mówimy natomiast o postaciach – a jakże – ludzi Świętych.

Wszyscy kochamy sport. Przybliżmy więc postać patrona sportowców ( także m.in. myśliwych, jeźdźców, matematyków) – Świętego Huberta z Liege, którego wspomnienie w liturgii chrześcijańskiej przypada na dzień 3 listopada.

Hubert urodził się w 655 roku, w królewskim rodzie Merowingów. Jako człowiek szlachetnie urodzony, nie musiał troszczyć się o kwestie majątkowe. Miał wszystkiego pod dostatkiem i mógł żyć… dokładnie w taki sposób, w jaki sobie wymarzył.

Miał on jedno osobliwe zamiłowanie – do polowań. Udawał się na nie z ojcem już od najmłodszych lat. Według średniowiecznych podań, już jako 14-latek wykazał się wielką odwagą, ratując współtowarzyszy przed niedźwiedziem.

Nie tylko łowy stały się jednak sednem życia Huberta. Nadmiar pieniędzy, jak można było się spodziewać, sprowadziły go na drogę hulaszczego życia. Coraz więcej pieniędzy trwonił na przyjemności.

Zmieniło się to w 695 roku, gdy – według legendy – Hubert dostrzegł w lesie, podczas polowania, jelenia ze złotym krzyżem pomiędzy rogami. Miał także usłyszeć głos Boga, nakazujący mu odrzucenie dotychczasowego trybu życia i pojechanie do biskupa w Maastrich.

Hubert postąpił zgodnie z tym, co usłyszał. Pod opieką biskupa ukończył studia teologiczne i rozpoczął działalność misyjną. Sam niebawem został wyświęcony na biskupa przez papieża Sergiusza.

Swoją posługę kapłańską pełnił aż do śmieci. Do tego czasu nawrócił wiele osób na chrześcijaństwo. Zmarł w 727 roku. Początkowo pochowany został w kościele św. Piotra w Liege. Już rok później został ogłoszony świętym, a gdy wyniesiono jego ciało na główny ołtarz, okazało się, że nie zostało ono dotknięte żadnym rozkładem, a z grobu unosiła się przyjemna woń.

Jako, że mamy Wszystkich Świętych, pozostaje dodać… „Święty Hubercie, módl się za sportowców i – oczywiście – za nami”.

Stefan Leśniowski
 

Komentarze







reklama