Watra w poprzednim sezonie grała w nowosądecko-tarnowskiej V lidze. Na skutek wielu nieprzychylnych zdarzeń białczanie zostali zdegradowani do VI ligi. Historia wielu drużyn dostarcza dowodów, że po spadku często następuje degrengolada klubu i jak przysłowiowa kula śnieżna stacza się on coraz niżej w hierarchii piłkarskiej. Tego często spotykanego trendu drużynie z siedziby największej podhalańskiej stacji narciarskiej „Kotelnica” udało się uniknąć. Watra Białka Tatrzańska po jesiennej rundzie w nowosądeckiej okręgówce (VI liga) jest liderem. Białczanie w 14 meczach odnieśli 11 zwycięstw i doznali trzech porażek. Są na najlepszej drodze do odzyskania V ligi. Chociaż po ubiegłorocznym sezonie nikt głośno nie mówił o takich zamiarach to znając ambicję grającego prezesa Andrzeja Rabiańskiego i także grającego trenera Stanisława Stramy było jasne, że obaj wspólnie z partnerami z boiska zrobią wszystko, aby do V ligi powrócić.
Ocenę występów Watry w minionej rundzie przedstawili trener i prezesa klubu. Trener Stanisław Strama: Byłem ostrożny w formułowaniu celów na najbliższy sezon, bo przykłady wielu drużyn dostarczają dowodów, że degradacja pociąga za sobą kolejne spadki do coraz niższych klas. Nam udało się tego uniknąć i chociaż do zakończenia sezonu pozostało jeszcze 16 spotkań nie sposób nie cieszyć się z miejsca i z postawy zespołu. Jedenaście wygranych przy trzech porażkach w tej wyrównanej lidze cieszy i nastraja optymistycznie przed wiosenną rundą. Można i trzeba być zadowolonym skoro jest się liderem z kilkupunktową przewagą nad następnymi zespołami. Taki wynik to efekt zadziałania kilku czynników. Pierwszy to ten, że z drużyny prawie nikt nie odszedł. Klub zmienił tylko Andrzej Gogola a kontuzjowany jest Wojtek Zagata. Inni zawodnicy pozostali w drużynie a pozyskaliśmy też piłkarzy już ukształtowanych jak bramkarz Rafał Truty z Podbeskidzia a także obiecujących jak Grzegorz Bochnak i B klasowego Gronika Gronków. Obecnie kadra liczy 20 zawodników. Oczywiście nie ilość jest tu istotna, ale poziom, jaki piłkarze reprezentują. Na ogół wejście każdego z nich na boisko daje gwarancję, utrzymania przyzwoitego poziomu gry. Z grona tych 20 zawodników tylko trójka to doświadczeni starsi gracze: ja, prezes i Rafał Kuchta, reszta to młodzi i bardzo młodzi podhalańscy piłkarze na dorobku z klubów B klasowych. Jak widać po wynikach już coś umieją i chcą się rozwijać. Oczywiście chcemy, aby grali w naszym klubie, ale też nie czynimy im przeszkód, jeżeli mają szansę na grę w wyższych ligach. Przykładem jest choćby Marcin Króla, którym zainteresowane były Legia Warszawa i Korona Kielce. Niestety Marcin w lecie został kontuzjowany na testach w Warszawie i właściwie całą rundę miał straconą. Jak dochodzą nas słuchy warszawski klub nadal jest nim zainteresowany. Analizując nasze występy jesienią mogę stwierdzić, że sam początek rozgrywek nie był porywający. Graliśmy słabo a wygrane przeplatały się z porażkami. Po zwycięstwie na inaugurację z Ogniwem Piwniczna doznaliśmy porażki z beniaminkiem Popradem w Rytrze. Był to dziwny mecz, w którym nie wykorzystaliśmy wielu bramkowych sytuacji, ale oczywiście nas to nie rozgrzesza. Beniaminek zagrał agresywnie i wykorzystał wszystkie okazje, jakie sobie stworzył. Po zwycięstwie 3-0 nad ówczesnym liderem Sokołem Słopnice przegraliśmy wyjazdowe spotkanie z Tymbarkiem. To był nasz najsłabszy mecz w rundzie. Gospodarze też niczym szczególnym nie zaimponowali i skończyło się na 1-0. Myślę, że uwidoczniło się zmęczenie wiosenną rundą, w której ze względu na naszą pucharową przygodę graliśmy, co trzy dni. Występy w PP wyrobiły jednak u moich zawodników swoiste poczucie własnej wartości i przekonanie, że cierpliwe wykonywanie swoich zadań na boisku w końcu przyniesie efekt. Tak było, bo w kolejnych ośmiu meczach schodziliśmy z boiska, jako zwycięzcy. W 14 kolejce przytrafił się nam prawdziwy wypadek przy pracy. Przegraliśmy u siebie z Orłem Wojnarowa 0-1. Ale ten mecz nie przyniósł, żadnego uszczerbku w naszej psychice, nie był też symptomem kryzysu. Tydzień później wygraliśmy wyjazdowe spotkanie z Grodem Podegrodzie 3-0. To był nasz rywal z poprzedniego sezonu w V lidze, z którym wcale nam dobrze nie szło. Wygraliśmy pewnie i szykowaliśmy się do ostatniego zaległego spotkania u siebie z Przełęczą Tylicz. Niestety kolejny atak zimy sprawił, że cała kolejka została ponownie odwołana. Jesteśmy liderem, ale nie wpadamy w samouwielbienie. Z pewnością wszyscy postrzegają nas, jako głównych pretendentów do awansu. Zrobimy wszystko, aby tak się stało. Na razie jesteśmy w okresie tzw. roztrenowania.
Spotykamy się raz w tygodniu na sztucznej trawie w pobliskim Jurgowie. Właściwe przygotowania do rundy rewanżowej rozpoczniemy gdzieś około 6-10 stycznia. Jeżeli chodzi o styl o preferowany sposób gry to nie będę odkrywczy jak powiem, że najlepiej gra się nam z kontry. Rywale jednak wcale nie dają nam wielu sposobności do stosowania tej taktyki i oczywiście musimy grać atak pozycyjny. Jest to trudna sztuka, ale jakoś i ten element nam wychodzi, chociaż pracy nad jego doskonaleniem jeszcze mamy, co niemiara. Niemal w każdym meczu jesiennej rundy to nasza drużyna w 70 procentach była w posiadaniu piłki i to my prowadziliśmy grę. To wymaga odpowiedniej organizacji i właściwego ustawienia piłkarzy na boisku w poszczególnych formacjach. Wiadomo, że drużynę trzeba tworzyć od formacji defensywnych. Na pozycji bramkarza mamy dwu świetnych zawodników. Jednym z nich jak już wspomniałem jest Rafał Truty, drugi to Kamil Rabiasz, który przyszedł do nas z B klasowej Szarotki Nowy Targ. W obronie zazwyczaj gramy trójką piłkarzy: ja i skrajni obrońcy. Są nimi: Paweł Rabiański, Maciej Kubicki, Paweł Łojek, Michał Garcarz. Właśnie w tej formacji widzę spore rezerwy, jeżeli chodzi o konstruowanie akcji. Może zbyt często przytrafiają się nam straty przy własnych podaniach, co w konsekwencji rodzi zagrożenie pod naszą bramka. Zdecydowanie słabszą rundę miał Paweł Łojek. Nieco usprawiedliwia go fakt, że jako zawodowy strażak nie może trenować w pełnym wymiarze i nie zawsze jest do dyspozycji na wszystkie mecze. Wierzę, że to chwilowy kryzys u tego ważnego w naszym zespole zawodnika. W środku pomocy grają Paweł Janasik, który po rocznym pobycie w Dunajcu Ostrowsko wrócił do nas i rozwinął się nad podziw dobrze i Andrzej Rabiański. Prezes miał kapitalną jesienną rundę. Jego umiejętność obsłużenia piłkarzy ataku dalekimi dokładnymi podaniami nie raz przynosiła nam bramki. Ponadto w środku pomocy występował Grzegorz Bochnak prawdziwe odkrycie jesiennej rundy w naszym zespole. Przyszedł z B klasy, gdzie gra się trochę inaczej, ale poczynał sobie na boisku tak jakby grał z nami od dawna. Cieszy, gdy młodzi piłkarze podnoszą swoje umiejętności, bo przez to podnosi się poziom całej podhalańskiej piłki. Skrajnymi pomocnikami byli etatowo Rafał Kuchta z prawej strony a z lewej Maciej Handzel i Robert Dziubasiek. W ataku najczęściej grali Mariusz Maciaś i Łukasz Remiasz. Uzupełniał tę dwójkę Marcin Król jak już mówiłem w całej rundzie nie w pełni zdrowy. Wszyscy nasi napastnicy to młodzi 18-20 letni chłopcy, ale robią systematyczne postępy. Ponadto na zmiany do gry wchodzili Rafał Kostrzewa, Jakub Kubicki i Piotr Dziubasik. Szczególnie dużo obiecuję sobie po trzecim z nich. Piotrek, gdy nabierze pewności w swoje spore umiejętności, gdy zaprezentuje je w meczach mistrzowskich będzie naszym kluczowym piłkarzem. Wymienieni zawodnicy wystarczają na obsłużenie ligowych meczów, ale chcemy pozyskać jeszcze ze dwu zawodników, aby na każdej pozycji mieć po dwu graczy. Konkurencja jeszcze nikomu nie zaszkodziła.
Prezes Andrzej Rabiański: To była bardzo udana nie tylko jesień dla naszej drużyny, ale cały bieżący rok dla naszego klubu. Mimo spadku z V ligi zanotowaliśmy historyczny sukces w PP, w którym dotarliśmy do małopolskiego półfinału, przegrywając w nim nieznacznie z Dalinem Myślenice. A trzeba dodać, że działo się to w okresie przebudowy zespołu. Może ta przebudowa wynikała z konieczności, ale przyniosła nadspodziewanie dobre efekty. Odeszło od nas kilku zawodników nawet znanych, ale już starszych, którzy nie zawsze byli do dyspozycji na ligowe spotkania. Postanowiliśmy odmłodzić skład, opierając się na piłkarzach klubów podhalańskich. Ten proces odbył się szybko i jak się okazuje bezboleśnie, bo jesteśmy liderem VI ligi mając w zapasie kilkupunktową przewagę nad pozostałymi drużynami. Może nie udał się nam start w nowych rozgrywkach, ale z czasem zespół się docierał i graliśmy coraz lepiej. Ta coraz lepsza dyspozycja była z jednej strony efektem odzyskania świeżości przez piłkarzy a przede wszystkim rywalizacją o miejsce w wyjściowej jedenastce dla szerokiej kadry zawodników.
Frekwencja na treningach była bardzo wysoka, atmosfera tworzyła się coraz lepsza. Teraz już nie ma w zespole żadnych zadrażnień niezdrowej zazdrości, że ktoś gra a inni są na ławce rezerwowej. To cieszy, bo nasza piłkarska młodzież jest mentalnie lepsza od wielu swoich rówieśników. Widać, że czegoś chcą, gra w piłkę ich cieszy a to podstawa do budowania zespołu. Nie byłoby tych sukcesów, nie byłoby Watry na tym poziomie rozgrywek gdyby nie wsparcie naszego sponsora stacji narciarskiej „Kotelnica”. To dzięki prezesom spółki Władysławowi Piszczkowi i Tomaszowi Poturajowi mamy środki na działalność. Jesteśmy im i całemu zarządowi wdzięczni, że wspierają nas finansowo i organizacyjnie. Prezes Władysław Piszczek doprowadził do uregulowania spraw własnościowych gruntu, na którym zbudowaliśmy boisko treningowe o wymiarach 50x70 m. Możemy tam trenować, korzysta z niego młodzież pobliskiej szkoły. W planie mamy dokończenie budowy trybuny i poszerzenie boiska. Myślę, że w lipcu będziemy grali na większym boisku, co jeszcze bardziej powinno sprzyjać sposobowi gry, jaki preferujemy. Gramy dla siebie, bo to nas cieszy, ale gramy też dla kibiców Białczyńskiej społeczności. Widać coraz większe zainteresowanie z ich strony, spotykamy naszych najwierniejszych fanów na meczach wyjazdowych. To wzmacnia nas psychicznie, ale czujemy się też odpowiedzialni za wynik w stosunku do naszych sympatyków. Jak już wspomniałem środki na prowadzenie klubu i udział w rozgrywkach otrzymujemy od spółki „Kotelnica Białczańska”. Znikomy procent naszego budżetu stanowią dotacje z UG Bukowina Tatrzańska. Szanujemy każdy grosz, ale kwota 4.800 złoty starczyłaby zapewne na grę, co najwyżej w C klasie. Bez nadmiernej megalomanii uważam, że jesteśmy w jakimś stopniu wizytówką gminy. Trochę martwi zbyt mała liczba działaczy w samym klubie, a gra w coraz wyższej lidze wymaga zabezpieczenia organizacyjnego i porządku na meczach. Dlatego jesteśmy wdzięczni tym, którzy z nami są przede wszystkim kierownikowi drużyny Tadkowi Towarnickiemu i gospodarzami stadionu Józkowi Dziubasikowi. Wszystko idzie jednak w dobrym kierunku i wierzę, że w tej materii nastąpi radykalna poprawa.
Ryb