W niedzielę było podobnie. Lubań odprawił olkuszan z bagażem czterech goli, a mógł co najmniej z dwa razy większym. Zabrakłoby miejsca, aby wymienić wszystkie zmarnowane okazje. Odnotujmy tylko dwie – niewykorzystany rzut karny przez Kurnytę w 50 minucie oraz poprzeczkę z 80 minuty z nieskuteczną dobitką. Goście jedynie 10 minut posiadali optyczną przewagę.
Jak padały gole?
1:0 – dośrodkowanie Waksmundzkiego z rzutu rożnego wprost pod nogi Srala, a ten wepchnął futbolówkę za linię bramkową;
2:0 – rajd Pietrzaka ze środka boiska i w sytuacji sam na sam trafił w długi róg bramki. Akcja i gol – palce lizać!;
3:0 – wrzutka Pietrzaka na pole karne, a tam świetnie znalazł się Waksmundzki;
3:1 – moment rozluźnienia gospodarzy. Dośrodkowanie na bramkarza, ale przed nim stał pozostawiony bez opieki Czechowski i nie mógł nie trafić do „pustaka”;
4:1 – po rzucie wolnym zrobiło się zamieszanie na polu karnym gości. Piłka wróciła na szesnastkę, a stamtąd Waksmundzki trafił do bramki. Nim futbolówka zatrzepotała w siatce odbiła się jeszcze od słupka.
Wolski Lubań Maniowy – IKS Olkusz 4:1 (3:0)
Bramki: Waksmundzki 30, 68, Sral 5, Pietrzak 23 – Czechowski 48.
Wolski Lubań: Gawron – Górecki, Gąsiorek, Babik, Potoczak (80 Firek), Sral (89 Ojrzanowski), Krzystyniak (55 Hałgas), Kurnyta, Kowalczyk (50 Komorek), Waksmundzki, Pietrzak.
Olkusz: Nawara – Kańczuga, Banyś (85 Wałowicz), Tomsia, Kulawik, Będkowski, Czechowski, Walnik (60 Juszczyk), D. Przybyla, M. Przybyla (46 Kozioł), Chabinka.
Tekst Stefan Leśniowski
Zdjęcia Jarosław Matyasik