Czarni Czarny Dunajec – ZOR Frydman 1:0 (1:0)
Bramka: S. Bandyk 12.
Sędziował Kazimierz Antolak z Nowego Targu.
Żółte kartki: Pająk – M. Błachut.
Czarni: Czyż (46 Kajmowicz) – Gruszka, Marek Topór, Pająk, Szwajnos, Bulas (75 Rawicki), Bandyk, A. Głowacz, Peterman (82 Pawłowski), Kolbercki, M. Głowacz (80 Dzielawa).
ZOR: Masłowski – Kutarnia, Wójcik, A. Janczy, M. Błachut, Pisarczyk, Dwornicki, B. Brynczka, Zygmond, Ferko, Iglar.
Jeśli spotykają się dwa zespoły zamykające tabele, to trudno marzyc o wysokim poziomie. Tym bardziej, iż pojedynek miał spory ciężar gatunkowy. Goście od pewnego czasu borykają się z kłopotami kadrowymi. Przyjechali gołą jedenastką, w dodatku bez bramkarza. Po wyjeździe M. Janczego, między słupkami staje zawodnik z pola - Masłowski. Przez to brak zawodnika, który pokierowałby poczynaniami kolegów w polu, a w tym dobry był obecnie bramkarz z musu.
Gospodarze w 12 minucie zdobyli gola, który dał im zwycięstwo. Niezawodny okazał się jak zwykle Bandyk. Otrzymał podanie na 13 metr od Petermana i lewą nogą pokonał Masłowskiego. Ten rozpaczliwie się rzucił i był bliski obrony tego, ale ciut za krótki. Podający w 2 minucie trafił w poprzeczkę. Bardzo nieskuteczny był Wójcik, który miał trzy wyborne sytuacje. Pierwszą już w 5 minucie. Z 5 metrów, będąc sam przez Czyżem, posłał futbolówkę nad poprzeczkę. Miejscowi kibice odetchnęli z ulgą. 3 minuty później ponownie mógł uszczęśliwić swoją drużynę, ale chybił mając przed sobą pustą bramkę. To wolało już o pomstę do nieba. Te sytuacje się zemściły i pozwoliły odżyć Czarnym, których chyba stawka meczu paraliżowała poczynania. Po golu, w 17 minucie Kolbercki z 20 metrów trafił w słupek, a 8 minut później Wójcik z 40 metrów ostemplował poprzeczkę. Miał „jeża”. Tuż przed przerwą Patereman z narożnika pola karnego próbował pokonać Masłowksiego, ale ten nie dał się zaskoczyć.
W drugiej połowie odnotowaliśmy tylko trzy sytuacje. W 63 minucie po faulu na Kolberckim, Peterman z wolnego trafił w spojenie. Na kolejne sytuacje przyszło nam czekać do 85 i 88 minuty. Najpierw Wójcik uderzał z 35 metrów, lecz Kajmowicz świetnie piąstkował, a 3 minut później Pająk ( wystąpił na stoperze) w sytuacji sam na sam z Masłowskim posłał piłkę obok słupka.
Lepietnica Klikuszowa – Lubań Tylmanowa 4:0 (2:0)
Bramki: Dziurdzik 16 karny, R. Szeliga 23, Parniewicz 71, Antolec 82.
Sędziował Bogusław Babicz z Załucznego.
Lepietnica: Pępek – D. Szeliga, Nosalik, Dziurdzik, Chorążak (62 Luberda), Wojciech Żółtek, Parniewicz, Huzior (72 D. Chudoba), Parzygnat, Antolec, R. Szeliga.
Lubań: Salamon – Kasprzak, P. Ciesielka, R. Kozielec, T. Kozielec, B. Konopka, m. Konopka, J. Noworolnik, W. Noworolnik, Udziela, Talarczyk.
- Dość szczęśliwie wygraliśmy – powiedział trener Lepietnicy, Marek Pranica.
Ta wypowiedź mnie zdumiała, bo wynik 4:0 coś innego sugeruje, ale trener upierał się i przekonywał.
– W pierwszym kwadransie goście dominowali na boisku. Nie mogliśmy z piłką wyjść nawet na 30 metr. Tam ją traciliśmy i przeciwnik inicjował groźne akcje. Po takiej stracie Udziela znalazł się sam na sam, ale na szczęście Pępek nie dał się pokonać. Sparował futbolówkę na słupek. Tymczasem w 16 minucie niespodziewanie objęliśmy prowadzenie. Huzior minął dwóch rywali i gdy wychodził na czystą pozycję dostał kopa pod kolano. Aż zdudniało na stadionie. Sędzia bez wahania podyktował rzut karny, który pewnie wykonał Dziurdzik, umieszczając piłkę pod poprzeczką. Ta bramka spowodowała, iż otrząsnęliśmy się z przewagi Lubania i sami przeszliśmy do kontrofensywy. W 21 minucie R. Szeliga miał wyśmienitą sytuację, po filmowej akcji, gdy futbolówka chodziła od nogi do nogi. Bramkarz obronił jego strzał i również górą był przy dobitce. Chwilę później się zrehabilitował. Po rogu nabiegł i wpakował głową piłkę do siatki. Podobną sytuację miał za moment Parniewicz, lecz Salamon nie dał się pokonać. Ostatnie 10 minut pierwszej części gry należało do Lubania. Nie wykorzystał dwóch sytuacji sam na sam.
- Po zmianie stron tylmanowianie długo operowali piłką, co było nam na rękę – kontunuje Marek Pranica. – Na 40 metrze napotykali z naszej strony silny opór i trudno było im się przebić na nasze przedpole bramkowe. My wyprowadzaliśmy kontry, ale kolejnego gola zdobyliśmy ze stałego fragmentu gry. Po rzucie rożnym niepilnowany Parniewicz tylko dołożył nogę. Przy stanie 3:0 gra zrobiła się płynna z obu stron. Atak za atakiem sunął to na jedną, to na drugą bramkę. Multum było sytuacji. Pępek świetnie bronił i jak sam powiedział bardzo szczęśliwie. W końcówce jedna z kontr, wyprowadzona lewą stroną przez Chudobę, zakończył celną główką Antolec.
Skawianin Skawa – Bystry Nowe Bystre 1:1 (0:0)
Bramki: Lubiński 70 – Prokop 46.
Sędziował Zbigniew Suwada z Jabłonki.
Żółte kartki: Zep, Bobak, Malacina , Słodyczka.
Czerwone kartki: Bogdał ( 19 min- faul taktyczny) – Pajda ( 32 min. –niesportowe zachowanie).
Skawianin: K. Siepak – Żądło, Surlas, K. Gackowiec, Bogdał, Stachura, K. Mastela, Skwarek, Lubiński, M. Mastela, R. Skawski.
Bystry: Graca – A. Żołnierczyk, M. Żołnierczyk, Zep (46 Styrczula), Bobak (56 Dudziak), Słodyczka (66 Mitoraj), Jaszewski, Potrząsaj, Pajda, Prokop, Malacina (75 Salamon).
- Twardy, wyrównany mecz z dreszczykiem emocji i dramatyczną końcówką – mówi trener gospodarzy, Jacek Ryś. – Były czerwone kartki i rzut karny. W 19 minucie straciliśmy Bogdała, którego faul taktyczny sędzia zakwalifikował na czerwoną kartkę. Zaś w 32 minucie za wysoce niesportowe zachowanie w stosunku do publiczności pod prysznic odesłany został Pajda, chyba sfrustrowany tym, iż 2 minuty wcześniej nie wykorzystał rzutu karnego. Kapitalnie zachował się K. Siepak w bramce, który obronił Pajdzie karnego, a potem dobitkę. W pierwszych trzech kwadransach nie zobaczyliśmy goli. Trwała za to niesamowita walka o każdy skrawek boiska.
Po przerwie już z pierwszej akcji straciliśmy gola. Kontra, prostopadle podanie i Prokop był najszczęśliwszym w tej chwili człowiekiem na stadionie w Skawie. Szybko rzuciliśmy się do ataku, ale dopiero w 70 minucie przełamaliśmy defensywę gości i po strzale M. Masteli, odbitą piłkę Lubiński ulokował w bramce. Po tym golu dostaliśmy wiatr w żagle i mieliśmy sytuacje, które powinny przynieść nam kolejnego gola i komplet punktów. Świetnie główkę Skwarka obronił bramkarz, w tej samej 75 minucie uderzenie K. Masteli z 16 metrów musnęło spojenie, a 5 minut później w pięknym stylu wolnego M. Masteli zlikwidował Graca.
Sokolica Krościenko – Huragan Waksmund 1:2 (1:0)
Bramki: Orkisz 43 – Sz. Drożdż 67, Handzel 83.
Sędziował Marcin Niewiarowski z Rokicin Podhalańskich.
Żółte kartki: Zachwieja – Jędrol, B. Drożdż.
Sokolica: Kacwin ( 66 Adamczyk) – Topolski, M. Bobak, Kasprzak, Waksmundzki, Zachwieja, K. Bobak, K. Zając, Jawor (65 Czerwiec), Orkisz, Wojtyczka.
Huragan: Cyrwus – Budz, W. Waksmundzki, Jędrol, Handzel, Oraczko, K. Rogal, Bryja, Sz. Drożdż (90 M. Mroszczak), B. Drożdż, A. Mroszczak.
Sokolica zaczęła bardzo dobrze. Grała wysoką defensywą i nie dopuszczała rywala do groźnych sytuacji pod swoją bramką. Sama zaś stwarzała sobie golowe okazje. W 6 minucie juz mogła się cieszyć ze zdobyczy golowej. Niestety Jawor z 8 metrów ( piłkę wyłożył mu Orkisz) fatalnie spudłował. 4 minuty później Wojtyczka w sytuacji sam na sam próbował lobować bramkarza, lecz nieskutecznie. Gospodarze dominowali na boisku przez 30 minut, potem spotkanie się wyrównało. Niemniej na przerwę miejscowi schodzili do szatni z jednobramkowym prowadzeniem W 43 minucie akcję zapoczątkował Kacwin dalekim wyrzutem do Jawora, ten podbiegł kilka metrów i rzucił długie crossowe podanie do Orkisza. Ten z kolei minął jednego rywala i z 12 metrów posłał piłkę w róg bramki.
Początek drugiej połowy był podobny do pierwszych minut meczu. W miarę upływu czasu coraz lepiej radzili sobie przyjezdni. W 67 minucie goście przeprowadzili akcję, która uciszyła stadion w Krościenku. K. Rogal prostopadłym podaniem uruchomił Sz. Drożdża, ale za moment przyjmował od kolegów gratulacje. Przy interwencji kontuzji nabawił się Kacwin, któremu strzelec nadepnął na nogę. Sytuacja ta zmusiła trenera Sokolicy do zmiany człowieka między słupkami. Od tego momentu stroną dominującą byli przyjezdni. Piłkarze z Waksmundu dopiero w 83 minucie przechylili szale na swoja stronę. Po strzale Bryi powstało ogromne zamieszanie pod bramką gospodarzy. W tym tłoku i gąszczu nóg najsprytniejszy okazał się Hendzel, wpychając futbolówkę do bramki.
Granit Czarna Góra – Jarmuta Kolex Szczawnica 3:2 (1:2)
Bramki: J. Sarna 34, P. Sarna 64, Sz. Twardosz 69 – Darlewski 4, Kaliciecki 32.
Sędziował Jerzy Drabik z Nowego Targu.
Żółte kartki: Janusz Hełdak, P. Sarna, Józef Hełdak – Niezgoda.
Czerwona kartka: Józef Hełdak ( 90 min. – druga żółta).
Granit: P. Gogola – Czajkowski, W. Maryniarczyk, Janusz Hełdak, J. Milon, M. Sarna (86 Sz. Kiernoziak), J. Sarna, A. Gogola, P. sarna, sz. Twardosz, Lichacz (65 Józef Hełdak).
Jarmuta Kolex: Wójcikiewicz – Dawid Wiercioch, Dominik Wiercioch, Tomczak, Ł. Wiercioch, Pietrzak, Smoleń (70 Opiela), Szczepaniak (65 Niezgoda), Darlewski, Kaliciecki (80 Gałuszka), Michalik.
- Mecz walki na grząskim boisku. Do tego pełen zaskakujących zwrotów, huśtawki nastrojów, z dramatyczną końcówką. Warto było przyjść na stadion, by zobaczyć dobry mecz – mówi szef Granitu, Eugeniusz Gogola.
W nienajlepszych nastrojach udawali się na przerwę piłkarze i kibice miejscowej jedenastki. Zaczęli bowiem fatalnie. Już w 4 minucie wrzutkę piłki na pole karne zbyt krótko wybił W. Maryniarczyk i ta trafiła na 20 metr do Darlewskiego. Ten huknął jak z armaty, a do tego niezwykle precyzyjnie. Piłka wylądowała w okienku. P. Gogola nie miał najmniejszych szans obrony. Cudowny gol! Wart kamer filmowych. Gospodarze próbowali się odgryzać, ale brakowało im precyzji i szczęścia. W 20 minucie J. Sarna z wolnego ostemplował poprzeczkę, a jego wyczyn 8 minut później skopiował Janusz Hełdak. A kontra gości w 32 minucie okazała się zabójcza. Inna rzecz, że przyjezdnym pomógł J. Milon, któremu Kaliciak uciekł i w sytuacji sam na sam minął bramkarza i ulokował piłkę w pustej bramce. Szczawniczanie nie cieszyli się długo dwubramkowym prowadzeniem. Niespełna 120 sekund później gospodarze wykonywali rzut wolny z ok. 20 metrów. A. Gogola trafił w mur, poprawka również nie znalazła drogi do siatki, ale płaskie uderzenie po ziemi J. Sarny już zatrzepotało siatką. Bramkarz kompletnie nie zareagował na ten strzał.
Po zmianie stron gospodarze zaatakowali ze zdwojoną siłą. Efekty szybko przyszły, bo pod naporem Granitu goście zaczęli popełniać błędy. Coraz częściej piłkarze z Czarnej Góry dochodzili do czystych pozycji. W 64 minucie koronkowa akcja gospodarzy rozmontowała defensywę Jarmuty i P. Sarna z bliska doprowadził do wyrównania. 5 minut później przeprowadzona został decydująca akcja meczu. Statystujący do tego momentu Sz. Twardosz, najmłodszy i najniższy piłkarz na boisku, w dziecinny sposób ograł defensywę rywala i cudownie uderzył po długim rogu. Uderzenie było mocne i piłka po rękach bramkarza wpadła do siatki.
Goście po stracie gola desperacko rzucili się do ataku, ale przeciwnik bezceremonialnie wbijał piłkę byle dalej od własnego pola karnego. Dlatego dopiero w 89 minucie mieli akcję, która godna była reporterskiego laptopa. To była akcja – jak mawia Jan Tomaszewski – na aferę. W polu karnym przewrócił się Michalik i sędzia wskazał na „wapno”. Do piłki ustawionej na jedenastym metrze podszedł Darlewski i za moment złapał się za głowę. Wspaniała interwencja P. Gogoli zapewniła gospodarzom trzy punkty.
Wiatr Ludźmierz – Babia Góra Lipnica Wielka 6:1 (3:1)
Bramki: W. Siuta 18, 67, Mrozek 34, samobójcza 40, Słaboń 72, Dobrzyński 85 – S. Skoczyk 36.
Sędziował Jan Pawlikowski ze Stasikówki.
Wiatr: Komperda – Handzel, Mrożek, Bobek, Luberda, Borkowski, Rajczak (66 Cholewa), Dobrzyński, J. Siuta (46 Ciszek), W. Siuta (77 Cebulski), Słaboń.
Babia Góra: Karkoszka (77 Ignaciak) – A. Mikłusiak, Michalak (71 Machajda), T. Lach, T. Mikłusiak, S. Skoczyk, G. Skoczyk, K. Kucek, Węgrzyn, Kramarz, Polaczek.
Chyba nikt się nie spodziewał, że dobrze spisujący się beniaminek z Lipnicy Wielkiej dostanie takie baty, tym bardziej, że w pierwszych trzech kwadransach wcale nie był zespołem gorszym. Jedynie mniej skutecznym niż wicelider.
Po raz pierwszy kameralny stadion w Ludźmierzu mógł wznieść okrzyk radości w 18 minucie, gdy najlepszy strzelec klasy B w ubiegłym sezonie W. Siuta wpakował piłkę do bramki strzeżonej przez Karkoszkę. Gospodarze wykonywali rzut wolny z połowy boiska. Handzel posłał długą wrzutkę, która spadła pod nogi S. Skoczyka. Jego wybicie, po rykoszecie, trafiło na 16 metr do W. Siuty, który wykonał półobrót i uderzył nie do obrony. Goście starali się odrobić starty, ale ich akcje ofensywne załamywały się przed szesnastką Wiatru. W 34 minucie Mrożek przedarł się prawą stroną i z wysokości pola karnego, spod linii bocznej, zerwał „pajęczynę” w przeciwległym górnym rogu bramki Babiej Góry. Przyjezdni odpowiedzieli po dwóch minutach. S. Skoczyk z rogu szesnastki rzucił futbolówkę za „kołnierz” Komperdzie. Gospodarze na przerwę schodzili jednak z dwubramkowym prowadzeniem. Co prawda nie oni zdobyli gola, ale wyręczył ich K. Kucek. Akcję zainicjował Rajczak, który świetną piłkę rzucił do Słabonia, ale ten nie trafił w nią. Interwencja K. Kucka okazała się niefortunna, gdyż skierował futbolówkę do własnej bramki obok całkowicie zaskoczonego bramkarza.
Koncert strzelecki gospodarzy trwał także po zmianie stron. Dobrzyński, który wszedł po przerwie wystąpił w głównej roli. Najpierw uciekł obrońcom na prawej flance i po ziemi dośrodkował na 16 metr do nadbiegającego W. Siuty. Ten uderzył z pierwszej piłki i golkiperowi nie pozostało nic innego tylko wyciągnąć ją z siatki. Tenże Dobrzyński był współautorem kolejnego gola dla miejscowych. Tym razem atak przeprowadził lewym skrzydłem, prostopadle obsłużył W. Siutę, a ten podbiegł z piłką kilka metrów i zagrał wzdłuż 5 metra. Tam znalazł się Słaboń, który tylko dołożył nogę, a futbolówka znalazła się w bramce. Wynik meczu ustalił Dobrzyński, wykorzystując świetne zagranie Cebulaka ( minął dwóch przeciwników) na 12 metr. Bramkarz tylko odprowadził wzrokiem piłkę, która po uderzeniu z pierwszego wylądowała w bramce. Gospodarze mogli jeszcze raz świętować, gdyby Słaboń był bardziej precyzyjny i nie trafił w spojenie. Przyjezdni też mieli okazję do zmniejszenia porażki. W 83 minucie po dośrodkowaniu A. Mikłusiaka i główce G. Skoczyka kapitalną interwencją popisał się golkiper Wiatru.
Więcej zdjęć pod artykułem...
Orkan Raba Wyżna – LKS Szaflary 2:3 (0:3)
Bramki: Możdżeń 55 karny, Michał Czyszczoń 70 – F. Kamiński 6, 10, Sulka 8.
Sędziował Paweł Bielak z Nowego Sącza.
Żółte kartki: Bochnak, Michał Czyszczoń – Hreśka, F. Kamiński, Strama.
Orkan: Kołodziej – Michał Czyszczoń,, Filipek, Chrobak, Możdżeń, Zięba, Teper, Antolak (46 Radoła), Bochnak, Traczyk, Zubek.
LKS Szaflary: Szczepaniec – Rybski (46 Majewski), Szulc, P. Kamiński, Strama, Hreśka, Magulski, Mrugała (46 Kurańda), Walkosz (75 Jarząbek), F. Kamiński, Sulka.
Spotkanie miało dwa oblicza. O pierwszych trzech kwadransach gospodarze zapewne będą chcieli jak najszybciej zapomnieć, w drugiej zagrali lepiej, ale goście nie pozwolili sobie, na odebranie przewagi jaką zyskali w pierwszych 10 minutach meczu. To były nokautujące minuty, po których do końca pierwszej połowy miejscowi nie potrafili się podźwignąć. Festiwal strzelecki rozpoczął w 6 minucie F. Kamiński, który z 25 –metrowego wolnego zerwał pajęczynę w bramce gospodarzy. Co byli w takim szoku, że po kolejnych 2 minutach przegrywali już 0:2. Fatalny błąd przy wyprowadzaniu piłki popełnili obrońcy. Piłkę przejął F. Kamiński, który zagrał na 5 metr do Sulki, a ten dopełnił tylko formalności. Kolejne 2 minuty i ponownie radość zapanowała w obozie przyjezdnych. Po rodzinnym zagraniu, Piotr zagrał do Floriana i ten tuż przy słupku posłał futbolówkę do bramki. Szaflary prowadząc 3:0 spokojnie rozbijali chaotyczne ataki Orkana.
Gospodarze obudzili się dopiero po przerwie, a konkretnie po rzucie karnym, który skutecznie wyegzekwował Możdżeń. Podyktowany został za zatrzymanie piłki ręką przez Stramę. Można było zaobserwować ciut więcej animuszu w poczynaniach gospodarzy. W efekcie był drugi gol zdobyty przez Michała Czyszczonia, po rzucie rożnym wykonywanym przez Zubka. Uderzenie Możdżenia głową z linii bramkowej wybił Rybski, ale zbyt krótko i futbolówka znalazła się przy nodze strzelca gola. Do końca pozostawało jeszcze 20 minut, a więc sporo czasu, by odwrócić losy spotkania. Gospodarze jednak nie mieli środków i armat, by skrzywdzić lidera.
LP
|
DRUŻYNA
|
MECZE
|
PUNKTY
|
BRAMKI
|
---|---|---|---|---|
1
|
Szaflary |
12
|
33
|
49-16
|
2
|
Wiatr |
12
|
25
|
30-18
|
3
|
Jarmuta |
12
|
21
|
28-23
|
4
|
Bystry |
12
|
18
|
30-23
|
5
|
Huragan |
12
|
17
|
21-23
|
6
|
Granit |
12
|
17
|
18-27
|
7
|
Sokolica |
12
|
16
|
22-19
|
8
|
Lepietnica |
12
|
15
|
26-22
|
9
|
Babia Góra |
12
|
14
|
25-29
|
10
|
Orkan |
12
|
12
|
22-22
|
11
|
Lubań |
12
|
12
|
28-38
|
12
|
Czarni |
12
|
12
|
23-36
|
13
|
Skawianin |
12
|
11
|
19-30
|
14
|
ZOR |
12
|
11
|
12-25
|
Tekst Stefan Leśniowski
Zdjęcia Mateusz Leśniowski