12.10.2009 | Czytano: 1743

Klasa A: Ucieczka Szaflar (+zdjecia)

AKTUALIZACJA ZDJĘĆ: Piłkarze z Szaflar nie zwalniają tempa, a rywale tracą punkty. Wiatr, który dotychczas hulał po boiskach, został powstrzymany przed własną widownią. Odrodził się tylmanowski Lubań, który pewnie pokonał Bystrego.

Huragan Waksmund – ZOR Frydman 2:0 (0:0)
Bramki: W. Waksmundzki 48, Sz. Drożdż 78.

Sędziował Bogusław Babicz z Załucznego.
Żółte kartki: Cyrwus – E. Brynczka.
Czerwona kartka: Kutarnia ( 45 min. – za zagranie ręką)

Huragan: Rejczak – Budz, K. Rogal, Kalisz, Bryja, A. Mroszczak, D. Mroszczak, W. Waksmundzki, Cyrwus, Sz. Drozdż, Handzel (60 Ł. Rogal).
ZOR: Prelich – Wójcik, Kutarnia, A. Janczy, B. Brynczka, Zygmond (70 Iglar), M. Błachut (80 Pisarczyk), Ferko, Masłowski, G. Błachut (46 S. Janczy), E. Brynczka.

W pierwszej połowie nic ciekawego się nie wydarzyło. Ot, taka sobie kopanina w deszczu. Być może padający od soboty deszcz obniżył ciśnienie piłkarzom, bo jakoś w pierwszych trzech kwadransach poruszali się jak muchy w smole. Grano przeważnie środku pola, a jeśli już któraś z drużyn podeszła pod szesnastkę, to nie potrafiła wypracować sobie klarownej pozycji, z której mogłaby paść bramka. Huragan ograniczał się do strzałów z dystansu. Trzy poszły w światło bramki, lecz „odkurzony” golkiper Frydmana, Prelich ( M. Janczy wyjechał zagranicę i ta pozycja była pietą Achillesową gości; w poprzednich spotkaniach między słupkami stał zawodnik z pola - Masłowski) wszystkie piłki pewnie łapał. Goście w 43 minucie wykonywali rzut wolny z 18 metrów, lecz uderzenie Wójcika, poszybowało nad poprzeczką. 45 minuta była przełomowa w meczu. Kutarnia zatrzymał piłkę ręką, gdy zawodnik gospodarzy wychodził na pozycję sam na sam i… za ten wyczyn odesłany został pod prysznic.
Goście po zmianie stron musieli grać w dziesiątkę i już po 3 minutach od wznowienia stracili gola. Prowadzenie Huraganowi dał W. Waksmundzki, który z narożnika pola karnego pokonał Prelicha. Bramkarz gości popełnił błąd. Chciał złapać piłkę, ta wyślizgnęła mu się z rąk i wturlała do bramki. Potem świetnie zachował się Ł. Rogal, który idealną piłkę rzucił Sz. Drożdżowi, a ten z 6 metrów posłał ją do siatki. Goście też mieli dwie golowe sytuacje. Ferko jednak z 8 metrów fatalnie przestrzelił, a po strzale Wójcika z dystansu, kapitalną powietrzną paradą popisał się Rejczak.



Bystry Nowe Bystre – Lubań Tylmanowa 2:5 (0:2)
Bramki: Malacina 51, Jaszewski 71 – samobójcza 17, M. Konopka 23, 58, K. Ciesielka 62, J. Noworolnik 86.

Sędziował Marek Ciężobka z Nowego Targu.
Żółte kartki: K. Ciesielka.

Bystry: Graca – M. Żołnierczyk, Mitoraj (62 Styrczula), Zep, Prokop, Słodyczka, Jaszewski, Potrząsaj, Malacina, Powrózek (46 Bobak), Malczewski (75 Salamon).
Lubań: Salamon – Piksa, P. Ciesielka, Ł. Kozielec, J. Noworolnik, Michalik, W. Noworolnik (88 Ziemianek), M. Konopka, B. Konopka, K. Ciesielka (86 Kasprzak), Udziela.

- Goście grali świetnie bez piłki i tym dezorganizowali nasze szyki obronne. Pierwsze trzy kwadranse przespaliśmy, a w drugiej połowie brakowało nam szczęścia, by przeciągnąć spotkanie na swoją stronę. Stworzyliśmy mnóstwo świetnych sytuacji podbramkowych, ale piłka nie chciała nas słuchać. Odbijała się od słupków, poprzeczki. Nie potrafiliśmy też jej ulokować w bramce, w sytuacji sam na sam – żalił się prezes Bystrego, Stanisław Staszel.
W całkiem odmiennym nastroju był szkoleniowiec Lubania, Marek Żołądź. Jego drużynie od początku sezonu się nie wiedzie, a przecież stać jego chłopaków na dobrą grę i sukcesy. Udowadniali to nie raz w poprzednich rozgrywkach, czy to tej klasy, czy też w małopolskiej lidze juniorów. Wreszcie przełamali się.
- Bardzo dobrze zagraliśmy pierwszą połowę – mówi Marek Żołądź. – Rywal był w szoku, bo zapewne był przekonany, że zespół z dolnych rejonów tabeli ogra na luzie. Spotkał gospodarzy zawód. Zagraliśmy agresywnie, szybką piłką i przeciwnik był bezradny. Po przerwie z rzutu rożnego złapał z nami kontakt i poczuł „krew”. Szczególnie niebezpieczni byli przy wyrzucaniu piłki z autu. Słodyczka ma niesamowity wyrzut. Ładował na piąty metr, stwarzając zagrożenie pod naszą bramką. Tak straciliśmy drugiego gola. Golkiper krzyknął „moja”, a tymczasem futbolówka spadła pod nogi Jaszewskiego. Nasi wybijali piłkę z linii bramkowej, ale w końcu ją przekroczyła. W końcówce wyprowadziliśmy dwie kontry, po których moi zawodnicy znaleźli się oko w oko z Gracą i nie dali mu najmniejszych szans obrony.



Lepietnica Klikuszowa – Granit Czarna Góra 1:2 (0:1)
Bramki: Parniewicz 62 - Sz. Twardosz 10, A. Gogola 55.

Sędziował Marcin Tesarski z Zakopanego.
Żółte kartki: Dziurdzik – Lichacz, W. Maryniarczyk.

Lepeitnica: Pępek – Wojciech Żółtek, D. Żółtek, Wiesław Żółtek (70 Pranica), Dziurdzik, Nosalik, Chudoba, Antolec, Huzior (46 Parniewicz), R. Szeliga, Parzygnat.
Granit: P. Gogola – Sz. Kiernoziak, Janusz Hełdak, J. Milon, W. Maryniarczyk, Trzop (55 M. Sarna), J. Sarna, Sz. Twardosz, A. Gogola, P. Sarna, Lichacz (75 Z. Milon).

Rywalizacja toczyła się na boisku usłanym kałużami wody. Skazana była od razu na przypadek, gdyż piłka wyprawiała przeróżnego rodzaju niespodzianki. To stanęła w wodzie, to robiła prysznic piłkarzom, którzy i tak byli już przemoknięci do ostatniej nitki. Trzeba było mieć do niej sporo cierpliwości, by ją opanować, a potem jeszcze wyprowadzić akcję i trafić nią do siatki.
Ta sztuka w pierwszej połowie udała się gościom. Uczynili to w 10 minucie, po wykonaniu stałego fragmentu gry. Po wolnym piłka znalazła się na 16 metrze i Sz. Twardosz z obrotu ulokował ją w przeciwległym rogu bramki. Klikuszowianie chyba przecenili sytuację, bo biernie przyglądali się jak młody piłkarz z Granitu popisuje się zagraniem z ekstraligowych boisk. Goście jeszcze przez 10 minut próbowali pójść za ciosem, ale szybko zrozumieli, iż z wielkim trudem przychodziło im sforsowanie linii defensywnych rywala. Postanowili zmienić taktykę. Cofnęli się, zagęszczając pole przed własną szesnastką i zaczęli bronić bramkowej zdobyczy. W końcu rozumowanie poprawne, bo przy takiej taktyce boisko było ich sprzymierzeńcem. Tymczasem klikuszowianie dążyli do zmiany rezultatu wszelkimi środkami. Rozciągali grę skrzydłami, wrzucali piłki w pole karne, nieraz na aferę, ale na niewiele się to zdało, bo piłkarze z Czarnej Góry bezceremonialnie wybijali futbolówkę byle dalej od własnej bramki. Zmuszało to gospodarzy do ponownego konstruowania akcji i …Tak w koło Macieju. Krótko mówiąc, klikuszowianie bili głową w mur.
Po zmianie stron obraz gry nie uległ zmianie. W 55 minucie gospodarze nadziali się na kontrę, którą zmuszeni byli przerwać faulem. Rzut wolny, bramkarz odbił piłkę przed siebie i w zamieszaniu najsprytniejszy okazał się nadbiegający A. Gogola.
– Rzuciliśmy się do desperackiego ataku – mówi trener miejscowej drużyny, Marek Pranica – ale goście świetnie się bronili. Zdołaliśmy tylko zdobyć kontaktowego gola. Parniewicz z 3 metrów wepchnął piłkę do bramki. W sumie zagraliśmy słabe spotkanie. Nie mielimy już więcej klarownych sytuacji, by odwrócić losy spotkania.



Babia Góra Lipnica Wielka – Skawianin Skawa 2:3 (1:2)
Bramki: Polaczek 25, Kudzia 48 – Lubiński 2, 46 M. Mastela 26.

Sędziował Jerzy Drabik z Nowego Targu.
Żółte kartki: Kucek – Surlas, Sutor, K. Mastela, Stachura.

Babia Góra: Ignaciak – A. Mikłusiak, Lichosyt, T. Lach, T. Mikłusiak, S. Skoczyk, G. Skoczyk, Kudzia, G. Lach (46 Kucek), B. Skoczyk, Polaczek.
Skawianin: K. Siepak – Żądło, Surlas, K. Gackowiec, Bogdał, Stachura, K. Mastela, Skwarek, Lubiński, M. Mastela, Sutor.

Jeszcze dobrze kibice nie zajęli miejsca na stadionie, a już ich ulubieńcy przegrywali 0:1. Fatalnie zachowali się defensorzy, którzy dali się ograć Lubińskiemu w dziecinny sposób. Ten w sytuacji jeden na jeden nie zawahał się i arbiter wskazał na środek boiska. Gospodarze zaczęli mozolnie odrabiać straty. W 14 minucie S. Skoczyk stanął blisko upragnionego celu. Znalazł się oko w oko z K. Siepakiem i…znalazł lukę między nogami. Niestety futbolówka minimalnie przeszła obok słupka. Stadion przeszył jedynie jęk zawodu. Trzy minuty później rzucił piłkę na głowę Polaczka, a ten ostemplował słupek. W przypadku gospodarzy sprawdziło się powiedzenie „ do trzech razy sztuka”. B. Skoczyk miał współudział przy golu Polaczka. Dośrodkowywał z prawej strony, a drugi z wymienionych z 3 metrów posłał piłkę do bramki. Radość miejscowych nie trwała długo. Niespełna minutę później goście odpowiedzieli trafieniem. Mieli przy tym dużo szczęścia, gdyż futbolówka kilka razy odbijała się od nóg piłkarzy w szesnastce, aż wreszcie trafiła do M. Masteli. Bramkarz gospodarzy miał futbolówkę już w rękach, ale jakoś przekręciła mu się i majestatycznie wturlała za linię bramkową. W końcówce pierwszej odsłony cudownym uderzeniem popisał się z 30 metrów G. Skoczyk, ale jeszcze piękniejszą parada K. Siepak. Z trudem, bo z trudem, ale wypiąstkował piłkę na róg. W odpowiedzi Lubiński huknął z 20 metrów, lecz piłka poszybowała nad poprzeczką.
Zaraz po zmianie stron padły dwa gole. Najpierw Lubiński otrzymał ze środka pola crossowe podanie i zmieścił piłkę w długim rogu bramki. Kopia tej akcji z drugiej strony i za jej wykonanie gratulacje od kolegów przyjmował Kudzia. Gospodarze praktycznie nie wychodzili z połowy gości, ale nie potrafili zamienić na gole znakomitych sytuacji. Polaczek dwukrotnie z głowy nie trafił do siatki (66 i 70 min.), G. Skoczyk w 75 minucie z 5 metrów głową do pustej bramki, a 2 minuty później ostemplował poprzeczkę. Goście mieli w tej części gry dwie sytuacje, tą drugą w 82 minucie, ale wtedy świetną interwencją popisał się bramkarz, wyciągając się jak struna do strzału Lubińskiego po długim rogu.



LKS Szaflary – Sokolica Krościenko 2:0 (1:0)
Bramki: D. Baboń 38, F. Kamiński 88 karny.

Sędziował Krzysztof Handzel z Raby Wyżnej.
Żółte kartki: Hreśka – Kasprzak, Plewa, Jawor, Wojtarowicz, T. Zając.
Czerwona kartka: Kasprzak ( 70 min – druga żółta).

LKS Szaflary: Szczepaniec – Hreśka (65 Kasperek), Szulc, Strama, Łukaszczyk (90 Czernik), D. Baboń, P. Kamiński, F. Kamiński, Magulski, Walkosz, Sulka (88 Furczoń).
Sokolica: T. Zając – Kasprzak, Waksmundzki, Zachwiejaq, Plewa, K. Bobak (46 Murzyn), Wojtarowicz (80 Wybraniec), Wojtyczka, Jawor, Orkisz, Błażusiak, Kacwin, Morawczyński.

Goście mogą mówić o dużym szczęściu, że w pierwszych trzech kwadransach stracili tylko jednego gola. Dominacja miejscowej jedenastki była ogromna. Goście nie stworzyli sobie sytuacji godnej odnotowania. Za to szaflarzanie już w 5 minucie otrzymali prezent od obrońców, którzy w poprzek zamierzali rozegrać piłkę. Przechwycił ją Sulka, lecz z prezentu nie zrobił właściwego użytku. Posłał futbolówkę obok wybiegającego bramkarza, ale również obok słupka. Za moment piłka po strzale D. Babonia odbiła się od słupka i toczyła się wzdłuż linii bramkowej do drugiej „tyczki”. Nikt jednak z jego kolegów nie zdołał zamknąć akcji. W 16 minucie Walkosz z 10 metrów, stojąc samotnie przed bramkarzem nie trafił do bramki. Zaś w 27 minucie Sulka otrzymał długie, blisko 50 - metrowe podanie zza obrońców. Chciał zaskoczyć golkipera strzałem z pierwszej piłki i trafił wprost w bramkarza. Ale co się odwlecze… W 38 minucie wreszcie stadion w Szaflarach mógł wznieść okrzyk radości. Gospodarze wykonywali rzut wolny z narożnika pola karnego. Dośrodkowanie P. Kamińskiego przejął D. Baboń i huknął pod poprzeczkę.
Bramkarz gości był wyróżniającą się postacią także w drugiej połowie. Po solówkach nie mogli go pokonać Magulski i Sulka. Po godzinie gry napór gospodarzy zelżał i gra toczyła się w środku pola. Dopiero w 87 minucie gospodarze postawili kropkę nad „i”. Magulski został sfaulowany w polu karnym, a wyrok wymierzył z „wapna” F. Kamiński.



Wiatr Ludźmierz – Orkan Raba Wyżna 2:5 (1:2)
Bramki: Borkowski 5, 73 karny – Możdżeń 27, 29, 64, Teper 72, Zięba 87.

Sędziował Andrzej Opacian z Ratułowa.
Żółte kartki: Kołodziej, Bochnak.
Czerwona kartka: Bochnak ( 84 min. – druga żółta).

Wiatr: Tylka – Handzel, Mrożek, Bobek, M. Czaja (87 Cebulski), Luberda (78 Ciszek), Borkowski (78 J. Siuta), Dobrzyński, Cholewa (46 R. Siuta), Słaboń, W. Siuta.
Orkan: Kołodziej – Polczak, Filipek, Radoła (27 Bochnak), Chrobak, Antolak, Czyszczoń, Teper, Zięba, Zubek, Możdżeń.


Świetny początek w wykonaniu gospodarzy, którzy w 5 minucie objęli prowadzenie. Po rzucie rożnym wykonanym przez Cholewę piłka trafia pod nogi M. Czai, szybko odegrał ją do Borkowskiego, a ten trafił pod poprzeczkę. Później gra toczyła się w środku pola. Było sporo chaosu, niecelnych podań. Wreszcie nadeszły dwie minuty, które wstrząsnęły gospodarzami. W obu przypadkach sędzia podyktował rzuty wolne i oba zamienione zostały na gole. Po dośrodkowaniu bramkarz pokonany został główkami Możdżenia. Grupka kibiców z Raby Wyżnej ochrzciła go „złotą główką”. W 40 minucie goście mogli podwyższyć, gdyby nie fenomenalne dwie interwencje Tylki.
– To w głowie się nie mieści jak on to obronił – dziwił się Michał Granat. - Najpierw sparował uderzenie Zubka, a potem był górą przy dobitce Możdżenia.
W drugiej połowie gospodarze dążyli do wyrównania. Atakowali, ale w ich akcjach ofensywnych więcej było dymu niż ognia. Tymczasem przyjezdni nastawili się na grę z kontry i okazały się one zabójcze dla ludźmierzan. Najpierw Zubek prostopadłym podaniem z własnej połowy uruchomił Możdżenia, a ten w sytuacji sam na sam trafił do siatki po ziemi obok wybiegającego bramkarza. 8 minut później tym razem z połowy boiska poszło podanie zza obrońców. Teper przejął piłkę, minął jednego rywala i za moment utonął w objęciach kolegów. Minutę później szarżujący w polu karnym W. Siuta został sfaulowany, a „jedenastkę” na bramkę zamienił Borkowski. Kropkę nad „i” przyjezdni postawili z 87 minucie. Obrońcy gospodarzy popełnili błąd przy wyprowadzaniu piłki, przejął ją Teper, minął trzech rywali i z linii końcowej dograł na 7 metr do Zięby. Ten tylko dołożył nogę i futbolówka obok bramkarza zatrzymała się w siatce. Gospodarze mieli kilka okazji, ale strzelali na… wiwat.
Więcej zdjęć pod artykułem...
Zdjęcia wykonała Magdalena Polczak



Jarmuta Kolex Szczawnica – Czarni Czarny Dunajec 5:1 (1:0)
Bramki: Ł. Wiercioch 59, 66, Waligora 75, 89, Kaliciecki 34 – Pająk 79.

Sędziował Damian Szczerba z Nowego Sącza.
Żółte kartki: Waligóra – M. Głowacz, Bandyk, Dzielawa.

Jarmuta Kolex: Fałowski – Dawid Wiercioch, Dominik Wiercioch, Tomczak, W. Wiercioch (85 Gałuszka), Pietrzak, Darlewski, Szczepaniak, Ł. Wiercioch, Kaliciecki (46 Waligóra), Michalik (81 Waruś).
Czarni: Czyż (70 Kajmowicz) – Gacek, Gruszka, Kantor, Papierz (23 Rubiś), M. Głowacz (70 Topór), Bandyk, J. Głowacz, Kolbercki, Dzielawa, Pająk.

- Wreszcie wyszedł nam mecz – mówi kierownik Jarmuty, Wiesław Oleś. – Do tego wszystko nam wchodziło. Już w pierwszej połowie mogliśmy rozstrzygnąć losy pojedynku, ale z mnóstwa dogodnych sytuacji, wykorzystaliśmy jedną. Pietrzak zagrał w pole karne do Kalicieckiego, a ten z 11 metrów trafił pod poprzeczkę. Goście mieli problemy z przedostaniem się przed nasze pole karne. Zaś po zmianie stron nie istnieli. Bez przerwy nacieraliśmy i w efekcie zaczęły padać gole. Wrzutka W. Wierciocha za „kołnierz” obrońcom i Ł. Wiercioch głową wpakował piłkę pod poprzeczkę. Potem dwie sytuacje sam na sam zmarnował Michalik i znowu Ł. Wiercioch wpisał się na listę strzelców. Tym razem dostał świetną piłkę od Tomczaka. W 75 minucie strzał Michalika z dystansu „ wypluwa” bramkarz, a dobitka Waligóry ląduje w bramce. Za moment Pająk zdobył honorowe trafienie po 30 metrowym dośrodkowaniu. Musnął piłkę głową. W 89 minucie Darlewski posłał w bój Waligórę, który minął obrońcę i w sytuacji sam na sam nie dal szans golkieprowi.


LP
DRUŻYNA
MECZE
PUNKTY
BRAMKI
1
Szaflary
10
27
44-13
2
Wiatr
10
22
23-15
3
Jarmuta
10
20
25-19
4
Sokolica
10
15
20-16
5
Bystry
10
14
25-11
6
Huragan
10
13
22-20
7
Babia Góra
10
13
24-23
8
Granit
10
13
15-25
9
Orkan
10
12
19-18
10
Lepietnica
10
11
21-21
11
ZOR
10
11
12-23
12
Lubań
10
9
27-34
13
Czarni
10
9
21-32
14
Skawianin
10
7
16-28


Tekst Stefan Leśniowski
Zdjęcia wykonała Magdalena Polczak

Komentarze







reklama