Poroniec Poronin – Wierchy Rabka 5-5 (3-2)
1-0 Grela 17,
2-0 Ustupski 19,
3-0 samobójcza Śmieszek 30,
3-1 Gacek 34,
3-2 Jagosz 45,
3-3 Dachowski 51,
4-3 K. Łukaszczyk II 57 karny,
5-3 Iglar 63,
5-4 Jagosz 65,
5-5 Dachowski 85.
Sędziował: Marcin Ogórek z Nowego Sącza.
Żółte kartki: Pańszczyk, K. Łukaszczyk I, Gacek, Książek.
Czerwona kartka M. Zachara 57 za faul w sytuacji bramkowej.
Poroniec: Stańco - Wysocki (46 Skóbel), Pańszczyk, Galica (10 K. Łukaszczyk I), Stasik, Rzadkosz, Iglar, Grela, Tatar, K. Łukaszczyk I, Ustupski.
Wierchy: Karnicki - M. Zachara, Śmieszek, Majerski, Nawara (35 Tupta), Niedźwiedź (35 Książek), W. Zachara, K. Pędzimąż, Gacek, Dachowski, Jagosz.
Grad bramek w podhalańskich derbach. Gdybyż te gole padały po składnych przemyślanych akcjach oba zespoły, mogłyby schodzić z boiska usatysfakcjonowane. Niestety może tylko trzy bramki zostały zdobyte z ładnych przemyślanych akcji reszta to skandaliczne błędy obrońców i nie mniej kardynalne pomyłki obu bramkarzy. Jedną z bramek zdobytych po ładnej akcji był pierwszy gol strzelony przez Dariusza Grelę. Napastnik Porońca Ustupski po otrzymaniu podania od Pańszczyka zszedł piłką do środka w pobliże pola karnego i wyłożył futbolówkę swojemu kapitanowi. Uderzenie Greli było bardzo precyzyjne i piłka wylądowała w dalszym dolnym rogu bramki. Dwie minuty później Ustupski w polu karnym z dzieciną łatwością ograł dwu pilnujących go obrońców. Strzał napastnika Porońca ugrzązł w górnym rogu bramki. Gdy w 30 minucie w zamieszaniu podbramkowym Śmieszek wpakował piłkę do własnej bramki i wydawało się, że jest po meczu. Tymczasem po czterech minutach Gacek w polu karnym ogrywał obrońców Porońca jednego po drugim i w końcu strzelił gola. Na zakończenie pierwszej połowy ładny strzał Jagosza głową wylądował pod poprzeczka bramki Porońca. Wierchy od początku drugiej odsłony spotkania zaatakowały i Dachowski zdobył bramkę. Strzelał w środek, ale i tak bramkarz Porońca przepuścił ten strzał do siatki. Przy kolejnych bramkarz też nie popisali sie bramkarze. Po strzale Ustupskiego Karnicki odbił piłkę przed siebie podążającego z dobitka Skóbla na ziemię powalił M. Zachara. Karny wykorzystany przez K. Łukaszczyka I i czerwona kartka dla winowajcy. Na 5-3 podwyższył Iglar uderzając piłkę głowa „szczupakiem. Tym razem Karnicki był bez szans. Mimo iż goście grali w osłabieniu doprowadzili do remisu po wepchnięciu piłki przez Jagosza i strzale z główki Dachowskiego.
KS Zakopane – Orzeł Wojnarowa 2-0 (1-0)
1-0 Stępień 40,
2-0 Stępień 65.
Sędziował: Jan Kurek z Limanowej.
Żółta kartka: Pękala.
Widzów 100.
Zakopane: Hajovsky – Piguła, Pękala, Gąsienica Walczak, Piekarczyk, Stanek (75 Dudziak), Murzyn, Leniewicz, Stępień, Lasak (77 Frasunek), Janiszewski (46 Kłosowski).
Orzeł: Bajerski – P. Mędoń, M. Mędoń (60 Szambelan), Rachel, Pawłowski, Wolanin (55 Jagiełła), Koralik, Kluk, Kmak, Nowak, Święs.
Mecz wprawdzie poziomem nie zachwycił, ale Zakopane wygrało pewnie i zasłużenie. W pierwszej połowie niewiele ciekawego działo się na murawie. Gra na ogół toczyła się między oboma polami karnymi. Po pół godzinie takiej typowej ligowej młócki świetną okazję na otwarcie wyniku miał Bartosz Murzyn. W zamieszaniu podbramkowym będąc kilka metrów od bramki rywala nieczysto uderzył piłkę i szansa przepadła. Poza tą okazją na uwagę zasługiwał strzał Fabiana Leniewcza oddany z 25 metrów. Piłka minimalnie przeszła obok słupka. Wreszcie w 40 minucie Stępień po otrzymaniu piki na lewym skrzydle przy bocznej linii, najpierw ograł dwu obrońców z Wojnarowej a następnie kopnął piłkę w zupełnie odsłonięty krótki róg. Bramkarz Orła tylko przyglądał się jak piłka wpada do jego bramki. Po zmianie stron gra była żywsza i sytuacji bramkowych znacznie więcej. Zaraz na początku drugiej odsłony wprowadzony Kłosowski uderzył z 14 metrów po długim rogu jednak Bajerski nogą sparował to uderzenie na róg. W 55 minucie po nieporozumieniu Hajovskiego z obrońcami zakopiańczycy cudem uniknęli straty bramki. Jeżeli nie strzela się gola z klarownej sytuacji to się go traci. Tak było, gdy w 65 minucie Stępień otrzymał piłkę tuż przed polem karny. Krótkim dryblingiem zwiódł obrońcę i uderzył na bramkę. Piłka przeleciała nad Bajerskim i po odbiciu od wewnętrznej strony poprzeczki wpadła do siatki. Kolejne okazje mieli goście. Najpierw strzał Koralika z rzutu wolnego nieznacznie minął spojenie a w 70 minucie po kolejnym nieporozumieniu Hajovskiego z własnymi obrońcami zmierzającą do siatki piłkę z linii brakowej wybił Murzyn. To jednak były jedyne okazje zespołu Wojnarowej, bo w końcówce zakopiańczycy przeważali, ale tym razem na wysokości zadania stawał bramkarz Orła. Świetnie obronił strzały Leniewicza i Pękali, tym razem ratując swój zespół przed wyższą przegraną.
Watra Białka Tatrzańska – Jordan Jordanów 4-0 (2-0)
1-0 Janasik 22,
2-0 Janasik 36,
3-0 Maciaś 60,
4-0 Król 74.
Sędziował: Krzysztof Ziaja z Nowego Sącza.
Żółte kartki: Strama, Kuchta, A. Rabiański – R. Żegleń, Michał Kurdas, Matejko.
Widzów 150.
Watra: Rabiasz – P. Rabiański, Strama, Łojek, Bochnak (50 P. Dziubasik), Kuchta, Janasik (57 Handzel), A. Rabiański (74 Garcarz), R. Dziubasik, Król, Maciaś (80 Kostrzewa).
Jordan: Sum (46 Małysa) – Hodana, Bąk, R. Żegleń, Matejko (86 J. Pietrzak), K. Pietrzak, Michał Kurdas, M. Żegleń, Kołodziejczyk (65 Tyrpa), Karkula, Motor (34 Sochacki).
Nie było niespodzianki w Białce Tatrzańskiej. Lider miejscowa Watra odprawiła z czterobramkowym bagażem inny podhalański zespół Jordan Jordanów. Gości przystąpili z pewnym respektem do lidera, ale i Watra z początku spotkania Watra nie rzuciła się do zdecydowanych ataków. W końcu sprawy w swoje ręce a właściwie nogi wziął grający prezes Watry Andrzej Rabiański. W 22 minucie z narożnika pola karnego dograł pikę do Janasika, który strzałem z główki obok bramkarza posłał piłkę do siatki. W 36 minucie A. Rabiański zagrał z rzutu rożnego ponownie na głowę do Janasika. Tym razem piłka wylądowała w górnym rogu bramki. Właściwie już na zakończenie pierwszej odsłony spotkania goście przeprowadzili bardziej składną akcję a w jej finalnym stadium piłka po uderzeniu Michała Kurdasa odbiła się od poprzeczki. Po zmianie stron po godzinie gry grający trener Watry Stanisław Strama posłał ze swojej połowy piłkę za obronę Jordanowa. Do futbolówki doszedł Maciaś i w sytuacji sam na sam pokonał Małysę zastępującego w bramce Tomasza Suma. Czwartego gola zdobył rekonwalescent Marcin Król. Piłkę po rajdzie prawą stroną przez pół boiska wyłożył mu Kuchta. Król uderzając piłkę głową nie miał kłopotów z umieszczeniem jej w bramce jordanowian. Goście w drugiej części meczu właściwie tylko raz poważnie zagrozili bramce białczan. Strzał Roberta Żeglenia był jednak niecelny piłka poszybowała nad poprzeczką.
Orawa Jabłonka – Przełęcz Tylicz 4-2 (2-1)
1-0 G. Stokłosa 18,
1-1 Kantor 40,
2-1 Rutkowski,
3-1 Wesołowski 50,
4-1 Wesołowski 75,
4-2 Migacz 80.
Sędziował: Tomasz Jabłoński z Kluszkowiec.
Żółte kartki: Mateusz Nowak, Kucek, Stańdo, Wesołowski – Stec, Izwicki, Wiater.
Widzów 150.
Orawa: Pulit – Mateusz Nowak, Marcin Nowak, Kita, T. Nowak, Czapp (85 Zembol), Kucek (80 Stańdo), G. Stokłosa, Janiczak (88 D. Stokłosa), Wesołowski, Rutkowski (80 Chowaniec).
Przełęcz: Leśniak – Kantor, Wiater, Zaryczny, Stojda, Baran, Ziobrowski, Izwicki, Migacz, Podgórniak, Stec (65 Gałęziowski).
Orawa kontynuuje zwycięską passę. Po wygraniu w poprzednich kolejkach z dwoma podhalańskimi rywalami Orawianie pokonali Przełęcz Tylicz 4-2. W pierwszych minutach meczu optyczną przewagę posiadali goście i dwukrotnie zagrozili bramce gospodarzy. W oby przypadkach Pulit sparował piłkę na róg. Goście jednak w 18 minucie nadziali się na skuteczną kontrę Orawy, w której Grzegorz Stokłosa po ograniu obrońcy przymierzył z 20 metrów w róg bramki. Do momentu wyrównania gra toczyła się w środku boiska. W 40 minucie zagrana z rzutu rożnego piłka przeszła przez całe pole karne i skozłowała przed Kantorem. Strzał tego piłkarza wylądował pod poprzeczką. Niezbyt długo cieszyli się goście z remisu. W 42 minucie rzut różny wykonywali tym razem gospodarze. Stokłosa zagrał na bliższy słupek do Rutkowskiego, który uderzył natychmiast i futbolówka przelatując między nogami bramkarza wpadła do siatki. Jeszcze tuż przed zejściem piłkarzy na przerwę Wesołowski trzykrotnie z bliska strzelał na bramkę Przełęczy. Dwa razy piłkę odbił bramkarz a za trzecie uderzenie z linii bramkowej wybił ją obrońca. W 50 minucie gospodarze przeprowadzili najładniejszą akcję meczu. Kita poszedł z piłką lewym skrzydłem i z okolic narożnika „16” zagrał do Wesołowskiego. Ten po przyjęciu piłki półgórnym wolejem posłał ją do siatki. Po upływie godziny spotkania gospodarze nadal atakowali, ale sytuacji sam na sam nie wykorzystali Czapp i Kucek. Mylili się piłkarze Orawy, ale w 75 minucie pomylił się stoper Przełęczy, który skiksował i do piłki doszedł Wesołowski. Snajper Orawy strzałem z 16 metrów ponownie umieścił futbolówkę w bramce rywali. Wprawdzie goście w 80 minucie po indywidualnej akcji Migacza zdobyli drugiego gola, ale losów spotkania nie byli już w stanie odmienić.
Ryb