16.09.2009 | Czytano: 1637

Profesor Rabiański

Po siedmiu kolejkach w nowosądeckiej okręgówce (VI liga) na czele tabeli dwie podhalańskie drużyny: KS Zakopane i Watra Białka Tatrzańska. I oby tak już zostało do końca rozgrywek niezależnie, która z tych drużyn będzie pierwsza, bo awans uzyskują dwa zespoły.

W minionej serii spotkań Zakopane i Watra rozgromiły lokalnych rywali Wierchy Rabkę i Orawę Jabłonka. W rozegranym już w piątek spotkaniu Watry zdeklasowała Orawę wygrywając aż 7-1. I był to najniższy wymiar kary, jaki dotknął podopiecznych Bogdana Jazowskiego w tym meczu. Prawdziwy kunszt piłkarski w tym spotkaniu zaprezentował grający prezes Watry Andrzej Rabiański. Zdobył jedną bramkę po indywidualnej akcji i asystował przy pięciu golach. Był prawdziwym przywódcą swojego zespołu. Dzielił i rządził na boisku jak prawdziwy profesor futbolu. To miedzy innymi dzięki A. Rabiańskiemu Watra w odróżnieniu od większości podhalańskich drużyn stara się grać a nie kopać piłkę. I już za samo to należą się słowa uznania dla grającego prezesa Watry. Drużyna z Białki przewyższała rywali, co najmniej o klasę a kierownictwo Orawy mija się z rzeczywistością próbując usprawiedliwić wynik nieobiektywnym sędziowaniem. Jeżeli nawet prowadzącej to spotkanie trójce sędziowskiej przytrafił się błąd to nie miał, żadnego wpływu na losy i wynik tego spotkania. Bliższy prawdy o tym meczu był piłkarz Orawy Maciej Rutkowski, który po meczu stwierdził: nie mieliśmy szans w tym spotkaniu. - W ciągu trzech minut dostaliśmy trzy ciosy i było po meczu. Trzeba jednak dodać, że prawie każdy strzał na naszą bramkę był niezwykle groźny, my takich szans nie stwarzaliśmy.


Andrzej Rabiański (w niebieskiej koszulce) rozegrał z Orawą kapitalne spotkanie

 

Rzeczywiście nie tylko A. Rabiański był zagrożeniem dla Orawian. Bliscy zdobycia bramek byli bardzo młodzi piłkarze Watry: jak Robert Dziubasik, Rafał Kostrzewa i inni, którzy wchodzili na boisko z ławki. Watra w porównaniu z poprzednim sezonem to zupełnie inny zespół. Poza trójką doświadczonych graczy: A. Rabiańskim, S. Stramą i R. Kuchtą resztę stanowią młodzi i bardzo młodzi piłkarze. To też kierunek, jaki powinny obierać inne podhalańskie drużyny.

- Zagraliśmy bardzo dobre spotkanie, bo podeszliśmy do niego mocno skoncentrowani inaczej niż w niektórych poprzednich meczach - mówi grający trener Watry Stanisław Strama. - Nie mam w zwyczaju oceniać naszych rywali, do każdego podchodzę z respektem i szacunkiem. Cieszę się z wygranej i ze stylu, jaki zaprezentowaliśmy w tym meczu.

Prawie tak samo wysoko, bo 5-0 pokonał swoich rywali Wierchy w Rabce lider z Zakopanego. - Zagraliśmy bardzo dobrze w pierwszej połowie spotkania a bardzo dobrze w drugiej - mówi trener KS Zakopane Janusz Bochniarz. - Wykorzystaliśmy praktycznie wszystkie okazje, jakie stworzyliśmy sobie w tym meczu. Świetny mecz rozegrał Mateusz Kłosowski, który zdobył w tym spotkaniu trzy bramki. To jeszcze junior a zachował się w sytuacjach bramkowych jak rutyniarz. Oczywiście jeden mecz nie może przesądzać o jego klasie i mam nadzieję, że potwierdzi to w innych spotkaniach.


 Mateusz Kłosowski (w białej koszulce) zdobywca hat tricka z Wierchami tu na derbach z Porońcem to spory talent piłkarski.

 

Co do wyższości zakopiańczyków w tym meczu nie miał wątpliwości prezes Wierchów Tomasz Traczyk. - Byliśmy słabsi w tym spotkaniu szczególnie w drugiej połowie. Nadal nie potrafimy wykorzystać okazji, jakie stwarzamy sobie w poszczególnych meczach. Tak było na początku tego spotkania i na początku drugiej połowy, gdy przegrywaliśmy jeszcze tylko 1-0. Nasi rywale takich prezentów mam nie robili i dlatego taki a nie inny rezultat. Może trochę nasz zespół usprawiedliwia absencja dwu podstawowych piłkarzy z formacji obronnej Majerskiego i Tupty. Nie do końca zdrowy grał też Leśniak. Ale to tylko częściowe usprawiedliwienie.

Pierwsze punkty w VI lidze wywalczył nasz beniaminek Jordan Jordanów. Pokonał 3-2 innego debiutanta ULKS Korzenną. - Zagraliśmy w tym meczu podobnie jak w poprzednich spotkaniach, ale tym razem wyszliśmy z niego zwycięsko - mówi grający trener Jordana Jakub Jeziorski. - Nie ustrzegliśmy się w tym meczu błędów, ale ponieważ przytrafiło się to nam na początku spotkania był czas na odrobienie strat. Stało się to zresztą bardzo szybko, bo po dwu minutach od straty gola. Później strzeliliśmy jeszcze dwie bramki i chociaż goście też zdobyli jedną to my kontrolowaliśmy przebieg spotkania w drugiej jego odsłonie. Można ten mecz było wygrać wyżej, ale nie ma, co wybrzydzać. Liczy się zwycięstwo i punkty, mam nadzieję, że nie ostatnie w tej rundzie.

Porażkę na swoim boisku 2-3 z Dobrzanką zanotował, Poroniec Poronin. Nie sama przegrana boli zawodników, działaczy i kibiców Porońca, ale jej okoliczności, w jakich to się stało. W 52 minucie przy stanie 1-1 sędzia tego spotkania zakwalifikował prawidłowy wślizg Greli, jako faul a ponieważ było to w sytuacji zagrażającej bramce Porońca podyktował rzut wolny i wykluczył z gry stopera gospodarzy. Nie był to niestety jedyny błąd arbitrów w tym meczu. Był to jednak kluczowy moment tego spotkania, mimo, że osłabieni gospodarze wyszli w 75 minucie nawet na prowadzenie. Pozbawiony swego lidera Poroniec nie zdołał utrzymać tak korzystnego wyniku i stracił dwie bramki oraz tak potrzebne zespołowi z Poronina punkty.

Ryb

Komentarze







reklama