Mecz w Zakopanem miał dziwny przebieg. Przez pierwszy kwadrans gospodarze przeważali zdecydowanie i po kilku zmarnowanych okazjach wreszcie zdobyli gola. Nie wiadomo, co się stało z zakopiańczykami, bo nagle oddali inicjatywę gościom tak jakby uznali, że wygraną „mają w kieszeni”. Rzeczywiście wygrali, ale nim do tego doszło w trakcie spotkania zaistniała sytuacja, która mogła mieć wpływ na wynik meczu. W 49 minucie znajdujący się na pozycji spalonej Kołodziejczyk otrzymał piłkę, ale od zakopiańskiego obrońcy. Sędzia asystent podniósł chorągiewkę a sędzia prowadzący to spotkania odgwizdał spalonego, z tym, że Kołodziejczyk umieścił piłkę w bramce zakopiańczyków. - Uważam, że mecz ułożyło nieuznanie nam prawidłowo zdobytej bramki - mówi grający trener Jordana Jakub Jeziorski. - Cóż z tego, że sędzia asystent przyznał się do błędu skoro główny arbiter nie uznał nam tego gola. Pierwsza bramka, jaką straciliśmy w tym meczu była według mnie zdobyta z ewidentnego spalonego. Kolejny trzeci gol straciliśmy z rzutu wolnego, którego w żaden sposób nie było. Te sytuacje miały zdecydowany wpływ na wynik spotkania. Uważam, że przegrana aż 4-1 jest dla naszej drużyny zdecydowanie krzywdząca. Byliśmy w tym spotkaniu, co najmniej równorzędnym rywalem dla Zakopanego.
Rzeczywiście Jordan w tym spotkaniu na tle zakopiańczyków zaprezentował się bardzo dobrze. - Przyznam, że było to dla nas bardzo ciężkie spotkanie - mówi trener KS Zakopane Janusz Bochniarz. - Nie ukrywam, że Jordan okazał się dla nas trudnym rywalem i jestem zdziwiony, że zajmuje w tabeli tak odległe miejsce. Jeżeli chodzi o nasz występ to graliśmy dobrze tyko do momentu zdobycia przez nas pierwszej bramki. Później do końca pierwszej połowy spotkania przewagę miał Jordan. W drugiej odsłonie spotkania trwała taka typowa wymiana ciosów zakończona dla nas szczęśliwie. Może nie był to nasz dobry mecz, ale punkty w takich spotkaniach mają dodatkową wartość.
W drugim derbowym pojedynku Orawa Jabłonka uległa na swoim boisku Porońcowi Poronin 0-2. Takie rozstrzygnięcie oczywiście ucieszyło Poronian, ale w Jabłonce nastroje po tym spotkaniu są minorowe, raz, że była to według gospodarzy porażka na własne życzenie dwa, że za stratę goli gospodarze obciążają arbitra tego spotkania. - Takiej ilości zmarnowanych okazji, jakie mieliśmy w tym meczu to ja nie pamiętam - mówi trener Orawy Bogdan Jazowski. - Już do przerwy powinniśmy prowadzić, co najmniej 3 bramkami. Gole, jaki straciliśmy to prezenty arbitrów dla Porońca. Pierwsza bramka, którą straciliśmy był z rzutu karnego moim zdaniem „wyciągniętego z kapelusza”. A ponadto zderzenie dwu piłkarzy miało miejsce przed polem karnym. Drugi gol padł z ewidentnego spalonego.
Nieco inny pogląd, co do drugiej bramki zaprezentował trener Porońca Maciej Ejsmond - Zgadzam się, że na pozycji spalonej był Maciek Ustupski, ale piłka nie została zaadresowana do niego tylko zupełnie w drugą stronę do Krzyska Łukaszczyka, zatem gol został zdobyty zupełnie prawidłowo. Co do sytuacji z rzutem karnym to być może bardziej na podyktowanie jedenastki zasługiwał faul Stokłosy na Ustupskim. Ogólnie jestem zadowolony z postawy drużyny w przekroju całego spotkania. Poza pierwszymi minutami, gdy gospodarze mieli przewagę a Wesołowski mógł zdobyć gola w miarę upływu czasu gry opanowaliśmy sytuację. Wejście na drugą część meczu Wysockiego wpłynęło pozytywnie na poczynania mojego zespołu, na dyscyplinę taktyczną i to oprócz wyniku jest zadawalające.
Zwycięstwo w Korzennej 3-1 odniósł nasz niedawny V ligowiec Watra Białka Tatrzańska. - Mimo absencji czterech piłkarzy z podstawowego składu wygraliśmy mecz absolutnie zasłużenie - mówi trener Watry Stanisław Strama. - Podeszliśmy do meczu z należytą koncentracją i zagraliśmy go z niezbędnym zaangażowaniem nie tak jak w Tymbarku. Tak trzeba grać z każdym rywalem i wyniki będą oczywiście lepsze. Zagraliśmy na dużym równiutkim boisku, co tylko sprzyjało naszej grze. Mam nadzieję, że po tym spotkaniu radykalnie zmieni się nastawienie chłopaków do rywali. Nie można wyjść tylko na boisko a rywal sam się nam podłoży. Każdy mecz trzeba wybiegać każdy punkt trzeba wywalczyć. To nie przygotowanie do sezonu to nie braki fizyczne były przyczyną naszych słabych występów, to nastawienie mentalne, takie lekkie podejście zawodników spowodowało nasze starty punktowe.
Watra uznawana za jednego z faworytów zajmuje 6 miejsce, ale tylko z 3 punktową stratą do lidera Sokoła Słopnice, z którym białczanie wygrali u siebie 3-0. Najbliższy mecz Watra zagra u siebie z Orawą Jabłonka już w piątek 11 września o godzinie 17. Spotkanie zostało przełożone z niedzieli właśnie na piątek, bo tak pasowało obu zespołom.
Ostatni nasz przedstawiciel w VI lidze Wierchy Rabka doznały kolejnej porażki 1-2 tym razem w Tymbarku. - Liczyliśmy przed tym meczem, że nasi piłkarze odblokują się i zaczną trafiać do siatki z dogodnych pozycji. Nic takiego nie nastąpiło - mówi prezes Wierchów Tomasz Traczyk. - Nadal nie wykorzystujemy stuprocentowych okazji do strzelania bramek a na dodatek straciliśmy bramkę z rzutu karnego, którego według mnie nie było.
Piłkarze nowosądeckiej okręgówki mają za sobą już 6 kolejek spotkań. Nasze drużyny niestety nie spisują się na miarę ambicji i oczekiwań. Wprawdzie Zakopane i Watra są w czołówce, ale grą na ogół nie zachwycają. Pozostali są albo w strefie spadkowej albo tuż nad nią. To musi budzić obawy co do losów naszych drużyn, niezależnie od oceny pracy sędziów, którzy chyba jednak nie mieli najlepszego dnia.
Ryb