01.09.2009 | Czytano: 1353

Czarny weekend podhalańskich VI ligowców

Podhalańskie drużyny występujące w nowosądeckiej VI lidze w miniony weekend doznały w większości zawstydzających porażek.
Mecze V kolejki nowosądeckiej okręgówki (VI liga) rozpoczęły się w sobotę derbowym spotkaniem podhalańskich drużyn Watry Białka Tatrzańska z zajmującym jeszcze wtedy pierwsze miejsce KS Zakopane. Mecz wygrała Watra 3-1. W obu klubach nie ukrywa się nadziei na awans do V ligi...

Mecz miał, zatem spore znaczenie prestiżowe, ale był też ważny dla kształtu tabeli. Spotkanie, ponieważ było rozgrywane w sobotę to przebiegało przy nieustannie padającym deszczu. Taka aura panowała tego dnia na Podhalu. W Białce Tatrzańskiej panowało przekonanie, (chociaż tego nikt głośno nie mówił), że Watra jest drużyną zdecydowanie lepszą i powinna ten mecz wygrać swobodnie. I pierwsza odsłona tego spotkania potwierdzała te przypuszczenie. Watra pod względem piłkarskim prezentowała się zdecydowanie lepiej od KS Zakopane. Ale to taktyka zakopiańczyków ułatwiała zadanie piłkarzom z Białki Tatrzańskiej. Wyszli na mecz z nastawieniem defensywnym z jednym wysuniętym napastnikiem Mateuszem Kłosowskim. Gdybyż jeszcze zespół z Zakopanego zagęścił środek pola taka taktyka mogła przynieść powodzenie, ale zakopiańczycy dawali się wciągać na połowę Watry a doświadczony zespół z Białki wykorzystywał nadarzające się okazje do wyprowadzania kontr. Szczególnie o „pomstę do nieba” wołało zachowanie się lewego pomocnika KS Zakopane. Grający po prawej stronie w zespole Watry Kuchta robił dosłownie, co chciał. Ostatecznie po pierwszej połowie Watra prowadziła 3-0. Zanosiło się na pogrom drużyny z pod Giewontu. Na druga część meczu obaj trenerzy dokonali po dwie zmiany. W zespole Watry pojawiła się dwójka asów: grający prezes Andrzej Rabiański i testowany w lecie w Legii Marcin Król. Te zmiany miały przypieczętować triumf Watry. A tymczasem w drugiej połowie spotkania drużyną lepszą było Zakopane. Goście już w 50 minucie zdobyli bramkę a w końcówce meczu mieli kilka okazji na strzelenie kolejnych. Gdyby w drużynie KS Zakopane zagrał kontuzjowany Łukasz Stępień to, kto wie jak zakończyłoby się to spotkanie. Stępień to były piłkarz II ligowy bez wątpienia najlepszy napastnik Zakopanego. Ostatecznie Watra wygrała 3-1 ale w drugiej połowie spotkania niczego szczególnego nie zaprezentowała. Wejście dwu kluczowych piłkarzy na murawę na drugie 45 minut nie wniosło niczego pozytywnego. Prezesowi Andrzejowi Rabiańskiemu w tym meczu chyba lepiej wychodziło kierowanie zespołem z ławki niż z boiska. Sfrustrowany Marcin Król w 75 minucie po kolejnym przegranym pojedynku zachował się skandalicznie kopiąc przeciwnika po nogach bez piłki. Kara była oczywista – czerwona kartka.

Trener KS Zakopane Janusz Bochniarz: Mecz jak to bywa w derbach był zacięty. Przespaliśmy pierwszą połowę a dwie bramki straciliśmy po stałych fragmentach. Druga połowa spotkania w naszym wykonaniu był już zdecydowanie lepsza. Cóż przegraliśmy, ale na tym meczu świat się nie kończy. Trzeba podnieść głowy w górę i zagrać w kolejnych spotkaniach tak jak w drugiej połowie dzisiejszego meczu.

Trener Watry Stanisław Strama: Niestety mecz miał zdecydowanie dwa oblicza i nie chodzi o to, że zlekceważyliśmy naszych rywali w drugiej połowie. Ja przynajmniej zawsze z szacunkiem podchodzę do każdego przeciwnika. Wydaje mi się, że zbyt wcześnie zrobiłem zmiany z graczy defensywnych na piłkarzy o predyspozycjach wybitnie ofensywnych. Niestety zamiast grać swoją piłkę daliśmy narzucić sobie styl przeciwnika i dlatego druga połowa spotkania miała taki a nie inny przebieg. Co do zachowania się Marcina Króla to było karygodne i ten piłkarz musi ponieść określone konsekwencje. Mimo wszystko z wyniku spotkania jestem zadowolony, bo to przecież derby z gry w drugiej połowie raczej nie.

Mecz pomiędzy Watrą a KS Zakopane był najważniejszym wydarzeniem minionego weekendu na Podhalu. Pozostałe nasze drużyny VI ligi swoje spotkania V kolejki rozegrały na swoich boiskach. Wszystkie przegrały. Ale nie tylko porażki, ale sposób i styl, w jakich do nich doszło budzi poważne obawy, co do losów podhalańskich drużyn w VI lidze. Najogólniej rzecz ujmując drużyny (wcale nie najmocniejsze w lidze), były lepsze od naszych zespołów pod względem czysto piłkarskim jak i pod względem przygotowania fizycznego. Jordan Jordanów przegrał z KS Tymbarkiem 0-2. Niezależnie od niewykorzystanych okazji w pierwszej połowie meczu to w przekroju całego spotkania Tymbark był lepszy a w drugich 45 minutach nie pozwolił gospodarzom na stworzenie jakiejkolwiek sytuacji bramkowej. Podobnie było w Jabłonce gdzie miejscowa Orawa przegrała z Dobrzanką 1-2. - Goście byli od nas lepsi - tak skwitował ten mecz trener Orawy Bogdan Jazowski. - Traciliśmy bramki, bo nasi rywale w pojedynkach jeden na jeden przewyższali nas szybkością. Byli też dobrze zorganizowani w obronie i właściwie nie dopuszczali nas w pobliże swojej bramki. Mieliśmy oczywiście szanse na doprowadzenie do remisu w tym spotkaniu w przedłużonym czasie gry, ale co tu dużo mówić byłby to dla nas remis szczęśliwy.

Na wypełnionym po brzegi stadionie Wierchów w Rabce gospodarze przegrali z Popradem Rytro 0-2. - Przegrywamy kolejny mecz, bo nie wykorzystujemy stuprocentowych sytuacji do strzelania bramek - mówi prezes Wierchów Tomasz Traczyk. - Tak było w Podegrodziu, tak było w Słopnicach i tak w meczu przeciwko Popradowi. Co gorsza przytrafia się to naszym doświadczonym piłkarzom. Nasi rywale a był to młoda drużyna nie popełnili takich błędów i zasłużenie wygrali.

Kompletnie zawiódł w minionej kolejce Poroniec Poronin. Po środowym remisie z Zakopanem Poroniec podejmował ULKS Korzenną, z którą zakopiańczycy wygrali swobodnie 3-0. Ale porównywanie wyników piłce nie oznacza zwycięstwa lepiej w statystykach prezentującego się zespołu. To trzeba udowodnić na boisku. A piłkarze Porońca udowodnili, że stać ich na ambitną grę, co najwyżej z podhalańskimi zespołami. Poronianie mecz z Korzenną przegrali już chyba w szatni. Wyszli na boisko rozluźnieni, żeby nie powiedzieć rozbawieni, jakby wygraną mieli już zaksięgowaną. Na nic się zdały apele trenera o podjęcie walki. Piłkarze Porońca jak to się czasami określa przeszli obok meczu. Niestety bez zaangażowania w grę bez minimum ambicji meczu nie da się wygrać nawet ze słabym rywalem. Piłkarze z Korzennej zaprezentowali w Poroninie te walory, co Poroniec w Zakopanem i wygrali absolutnie zasłużenie. Po minionym weekendzie rysuje się bardzo smutny obraz podhalańskiego piłkarstwa. Symptomów poprawy nie widać, bo i młodzież niczego specjalnego nie prezentuje.

Ryb

Komentarze







reklama