- Po w miarę wyrównanej pierwszej połowie spotkania straciliśmy gola na jej zakończenie po ewidentnym błędzie naszego bramkarza Trzeciaka - mówi trener Lubania Bartłomiej Walczak. - Druga część meczu to już totalny atak naszej drużyny. Mieliśmy niezliczoną ilość sytuacji do strzelenia zasadzie dowolnej liczby bramek, ale niestety nic nie wpadało do siatki. Nasi rywale bronili się całym zespołem przed polem karnym. W 86 minucie gospodarze po dalekim wykopie piłki oddali jeden jedyny strzał na naszą bramkę w drugiej połowie spotkania, ale był to strzał, który przyniósł im drugiego gola. Uderzenie z około 25 metrów wylądowało w okienku naszej bramki. W 89 minucie zdobyliśmy kontaktowego gola a w przedłużonym czasie gry mieliśmy jeszcze przynajmniej ze trzy szansy na doprowadzenie do remisu. Ostatnią, gdy nasz bramkarz uderzył piłkę głową a obrońca Olimpii wybił piłkę z linii bramkowej. Niezależnie od braku szczęścia uważam, że ten mecz, z co tu dużo mówić ze słabym przeciwnikiem powinniśmy wygrać. Przegrana to nasz wstyd i jednocześnie strata punktów.
Piłkarze Lubania zaczęli sezon dobrze znacznie lepiej niż w poprzednich latach. Niestety odezwał się stary syndrom marnowania stu i więcej procentowych okazji. To zaczyna być już niepokojące, bo punkty uciekają a atmosfera w zespole i wokół niego w takich przypadkach robi się coraz gorsza. Oby nie przerodziło się to w trwały kryzys.
Ryb