30.08.2009 | Czytano: 1381

Klasa A: Zmiana lidera (+zdjecia)

Czwarta kolejka przyniosła sporo zaskakujących rezultatów. Nikt chyba się nie spodziewał, że Szaflary, w pożegnalnym meczu Pawła Podczerwińskiego, w dodatku na własnym boisku, stracą pozycję lidera. Potknięcie szaflarzan wykorzystali piłkarze ze Szczawnicy. Ci pewnie pokonali tylmanowian 3:0. Postawa Lubania to ogromna sensacja. Jako jedyni nie zdobyli jeszcze punktu. Słabo wystartował spadkowicz z „okręgowki” - Orkan. Odnotować należy pierwsze, historyczne zwycięstwo Babiej Góry.










Wiatr Ludźmierz – Skawianin Skawa 3:2 (1:2)
Bramki: Słaboń 15 karny, 78, 82 – Śmieszek 24, Skwarek 40.

Sędziował Marcin Tesarski z Zakopanego.
Żółte kartki: M. Czaja, J. Siuta, Borkowski – K. Mastela, Skwarek.

Wiatr: Tylka – Handzel, Mrożek, Bobek, M. Czaja, Cholewa (76 Ślimak), Dobrzyński, Słaboń, Borkowski (66 Kubicz), J. Siuta, W. Siuta.
Skawianin: K. Siepak – Żądło, Surlas, K. Gackowiec, Koźlak, R. Skawski, K. Mastela, Skwarek, Lubiński, M. Mastela (86 A. Skawski), Śmieszek.

Beniaminek dopiero w czwartej kolejce zainaugurował występy przed własną publicznością. Sporo kibiców zebrało się, by dopingować „swoich”. Ci jednak po dobrym początku i prowadzeniu z rzutu karnego, nie rozpieszczali kibiców. Do 78 minuty psioczyli na piłkarzy ile wlezie. Nie mogło być inaczej, bo fatalne błędy kosztowały ich utratę dwóch goli. W 10 minucie Tylka złapał piłkę od swojego kolegi i arbiter podyktował wolnego z 12 metrów. Śmieszek długo celebrował wykonanie wolnego, aż wreszcie przymierzył na długi słupek i niewiele się pomylił. Tym razem się udało, ale w 24 minucie już fortuna się odwróciła. Obrońca źle rozegrał piłkę, przechwycił ją R. Skawski, który natychmiast podał w „uliczkę” do Śmieszka, a ten za moment utonął w objęciach kolegów. 44- letni R. Skawski był profesorem na boisku. Dawał cudowne piłki swoim kolegom, po których dzwoniono na alarm pod bramką Tylki. Ten w 40 minucie wcielił się w dwunastego gracza Skawianina. Rozpoczął akcję od podania do…Skwarka. Cóż ten facet miał zrobił. Minął golkipera i ulokował futbolówkę w pustej bramce. To obudziło troszkę miejscowych, ale ich akcje ofensywne załamywały się przed szesnastką. Odnotować można jedynie uderzenie Borkowskiego, główkę i strzał W. Siutego oraz uderzenie z 10 metrów Cholewy nad poprzeczką.

- Za koszmarne błędy się płaci. Po przerwie muszą zagrać zdecydowanie lepiej – mówił zmartwiony prezes Wiatru, Andrzej Siuta.

Wiatr po zmianie stron ruszył do ofensywy, ale nic kompletnie z niej nie wynikało. Strzały były blokowane lub niecelne. Najczęściej wykonywane z dystansu. Skawianin grał destrukcyjnie i czyhał na kontry. Przełomowym momentem meczu była 72 minuta, kiedy to Kubicz zapobiegł utracie trzeciego gola, wybijając piłkę z linii bramkowej. 6 minut później gospodarze wyrównali. Mrożek dośrodkował w pole karne, a główka Słabonia otarła się o ramie obrońcy i po rykoszecie wyładowała w bramce. 4 minuty później nie popisał się K. Siepak, który pod brzuchem przepuścił strzał Słabonia (hat trick) z narożnika pola karnego. Szczęście przy gospodarzach było do ostatniego gwizdka. W 88 minucie Ślimak wybił piłkę z linii bramkowej po strzale Surlasa.

- Za dużo było niedokładności w naszej grze, strat piłek i nerwowości – mówi szkoleniowiec Skawianina, Jacek Ryś. – Z przekroju meczu nie zasłużyliśmy na porażkę. Byliśmy zespołem lepszym w każdym calu. Stworzyliśmy więcej sytuacji bramkowych, ale przy miejscowych było dzisiaj szczęście. Nie mam pretensji do chłopaków, bo dali z siebie wszystko.

- Mecz toczył się nie po naszej myśli – mówi trener Wiatru, Dariusz Cholewa. – Popełnialiśmy sporo błędów, które słono nas kosztowały. Dotychczas graliśmy bez zarzutu. Chłopcy jacyś spięci byli przed własną widownią. Może dlatego, że to pierwszy występ. Zmiany pomogły i zdołaliśmy przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę.

Więcej zdjęć pod artykułem...


Orkan Raba Wyżna – Czarni Czarny Dunajec 3:3 (1:2)
Bramki: Rapta 32, 52, Możdżeń 70 – Pająk 6, Cikowski 37.

Sędziował Kazimierz Antolak z Nowego Targu.
Żółte kartki: Rapta – Gacek.
Czerwona kartka: Kantor ( 41 min za faul z tyłu).

Orkan: Kołodziej – Michał Czyszczoń, Mozdżeń, Chrobak, Polczak, Teper, Cieślak, Zubek, Traczyk, Bochnak, Rapta.
Czarni: Kajmowicz – Topór, Kantor, Szwajnos, Gacek, Cikowski, Palenik, Bandyk, Kolbercki (62 Paterna), Pająki, Dzielawa (57 Gruszka).

Orkan nie może jakoś złapać rytmu, po zmianie klasy rozgrywkowej. Czwarty mecz i zaledwie dwa punkty, pierwszy przed własną widownia. Ale tak to już jest, jeśli nie potrafi się wykorzystać dogodnych sytuacji. W 2 minucie Rapta z 16 metrów potężnie uderzył, lecz Kajmowicz był na posterunku. Chwilę później Zubek w świetnej pozycji minimalnie chybił. Zaś w 30 minucie Możdżeń nie potrafił zmusić do kapitulacji Kajmowicza. Gospodarze przeważali, ale w tej dyscyplinie sportowej nie przyznaje się punktów za walory artystyczne, lecz za bramki. Tych w pierwszej połowie więcej zdobyli goście, wykorzystując katastrofalne błędy w obronie. Mieli też super skuteczność, gdyż z trzech sytuacji dwie wykorzystali.

Już w 6 minucie pierwszy prezent otrzymał grający trener Czarnych i w sytuacji sam na sam posłał piłkę do siatki obok wybiegającego bramkarza. Przy drugim straconym golu, Kołodziej wybijając futbolówkę trafił w Cikowskiego. Ten miał już przed sobą pustą bramkę i z prezentu zrobił właściwy użytek. Gospodarze za każdym razem doprowadzali do wyrównania. W 32 minucie Rapta w środku pola zainicjował akcję, minął dwóch rywali i będąc oko w oko z Kajmowiczem trafił obok niego do bramki. 7 minut po przerwie Mozdżeń z 14 metrów posłał piłkę wzdłuż bramki, a Rapta tylko dołożył nogę i zatrzepotała w siatce. Radość z remisu nie trwała długo. Goście wykonywali wolnego, piłka została wrzucona na 5 metr, gdzie bezkarnie harcował Bandyk i zrobił co do niego należało. Gospodarze jednak szybko doprowadzili do wyrównania. 3 minuty później dośrodkowanie w rzutu rożnego głową na bramkę zamienił Możdżeń. Piłka zerwała „pajęczynę” w bramce Czarnych. W 81 minucie poprzeczka ( Teper uderzał z 20 metrów) uratowała gości od przegranej.


Jarmuta Kolex Szczawnica – Lubań Tylmanowa 3:0 (3:0)
Bramki: Darlewski 29 krany, 31, W. Wiercioch 22.

Sędziował Krzysztof Handzel z Raby Wyżnej.
Żółte kartki: Hrydziuszko.

Jarmuta Kolex: Fałowski – Darlewski, Dominik Wiercioch, Tonmczak, Ł. Wiecioch I, Pietrzak, Smoleń (77 Opiela), Hrydziuszko, W. Waksmundzki (58 Niezgoda), Szewczyk (88 Gałuszka), Kaliciecki (80 Michalik).
Lubań: Ligas – R. Kozielec (46 Ł. Kozielec), P. Ciesielka, K. Ciesielka, Michalik, Piksa, Kurnyta, J. Noworolnik, Udziela (46 Żołądź), M. Piszczek (61 Kasprzak), M. Konopka (46 B. Konopka).

Tylmanowianie dalej w odwrocie. W pierwszej połowie praktycznie nie istnieli. Grę prowadzili miejscowi, którzy już w 3 minucie mogli objąć prowadzenie. Jednak Hrydziuszko się nie popisał, z 3 metrów nie trafił w światło bramki. W 17 minucie goście przeprowadzili pierwszą akcję ofensywną i…wywalczyli karnego. Dominik Wiercioch faulował, lecz Udziela z „jedenastki” trafił w poprzeczkę. 4 minuty później stadion w Szczawnicy eksplodował. 16 – latek W. Wiercioch zagrał jak stary wyga. Przeprowadził indywidualną akcję, mijając rywali niczym tyczki slalomowe i ulokował piłkę w długim rogu bramki. W 29 minucie podcięty został w polu karny Ł. Wiercioch i Darlewski wykonał wyrok. 2 minuty później było już 3:0. Kaliciecki wypuścił w „uliczkę” Darlewskiego, a ten dopełnił formalności. Gospodarze mieli jeszcze dwie „setki” na podwyższenie rezultatu.

Goście w przerwie wymienili trzech piłkarzy i zagrali ciut lepiej. Nie byli jednak w stanie pokonać Fałowskiego. Nie mieli ku temu okazji, gdyż ich ataki załamywały się przed polem karny. Gospodarze kontrolowali wydarzenia na boisku i groźnie kontratakowali. Po takich kontrach w sytuacji sam na sam byli: Szewczyk i Kaliciecki. 


Babia Góra Lipnica Wielka – Huragan Waksmund 4:1 (1:0)
Bramki: G. Skoczyk 39, Polaczek 55, B. Skoczyk 90+2 – Cyrwus 58.

Sędziował Krzysztof Nosal z Harklowej.
Żółte kartki: Jazowski - A. Mroszczak, W. Waksmundzki, D. Mroszczak, Budz, Oraczko.
Czerwone kartki: Ł. Rogal ( 75 min. niesportowe zachowanie), Oraczko ( 90 min. druga zółta).

Babia Góra: Karkoszka – A. Mikłusiak, Jazowski, Michalak (83 Lichosyt), T. Mikłusiak, S. Skoczyk, Kucek (73 G. Lach), Kudzia, T. Lach (62 Kramarz), Polaczek (80 B. Skoczyk), G. Skoczyk.
Huragan: Rajczak – Budz, K. Rogal, Handzel, Kalisz (55 Oraczko), Cyrwus, W. Waksmundzki (86 Garbacz), Bryja, S. Mroszczak, Ł. Rogal, A. Mroszczak.

Od pierwszego gwizdka sędziego rozpoczęła się nawałnica gospodarzy. Bez przerwy niepokoili defensywę i bramkarza gości. Musieli się sporo napracować, by likwidować groźne ataki i strzały podopiecznych Stanisława Wojtusiaka.

Już w 3 minucie Rajczak popisał się świetną interwencją, parując na róg uderzenie T. Lacha. Chwilę później w sukurs przyszło mu spojenie słupka z poprzeczką, po strzale z 20 metrów T. Mikłusiaka. Pierwszą groźną akcję gości odnotowano w 11 minucie. Ł. Rogal z dogodnej sytuacji posłał futbolówkę nad poprzeczkę. Kolejne minuty, to kolejne świetne sytuacje gospodarzy. Bramkarz Huraganu zwijał się jak w ukropie, likwidując z trudem strzały z dystansu K. Kucka ( 12 min.) i Kudzi (19 min.) oraz z bliska główkę Polaczyka (25 min.), po idealnym dograniu G. Skoczyka. Wcześniej, w 16 minucie, świetną piłkę Polaczykowi rzucił S. Skoczyk, ale ten z bliska głową nie trafił w światło bramki. Przewaga Babiej Góry została jednak udokumentowana golem w 39 minucie. A Mikłusiak z lewego skrzydła dośrodkował do G. Skoczyka, a ten głową zerwał „pajęczynę” z bramki przyjezdnych. Goście dopiero wtedy ruszyli do ataku. Tuż przed przerwą przeprowadzili dwójkową akcję. Kalisz dostrzegł niepilnowanego A. Mroszczaka, ale ten huknął mocno, lecz piłka poszybowała nad bramką.

Druga połowa również przebiegała pod dyktando gospodarzy. W 55 minucie Jazowski, po błędzie stopera gości, wypuścił w bój Polaczyka, który tym razem sytuacji sam na sam nie zmarnował. Goście szybko odpowiedzieli kuriozalnym golem. Wykonywali rzut wolny z ok. 40 metrów. Cyrwus puścił „balona”, który wpadł za kołnierz Karkoszce. To było jednak wszystko na co w tym dniu było stać przyjezdnych. Miejscowi atakowali non stop i w 69 minucie kolejny raz kameralny stadion w Lipnicy Wielkiej mógł wznieść okrzyk radości. Kucek kapitalnie wykonał rzut wolny z 20 metrów. Niczym Deyna posłał rogala, który minął mur i wylądował w okienku. Goście grali nerwowo i zbyt często faulowali. Stąd też od 75 minuty grali w dziesiątkę, a ostatnie doliczone minuty w dziewiątkę. Wtedy też zostali „dobić” przez B. Skoczyka, który otrzymał podanie na 6 metrze od T. Mikłusiaka. 


LKS Szaflary – Bystry Nowe Bystre 0:3 (0:0)
Bramki: Salamon 49, 75, Słodyczka 68 karny.

Sędziował Jan Pawlikowski ze Stasikówki.
Żółte kartki: A. Żołnierczyk, M. Żołnierczyk, Potrząsaj, Jaszewski.
Czerwona kratka: Hreśka ( 69 min. za kopniecie przeciwnika).

LKS Szaflary: Szczepaniec (89 Cisoń) – Strama, Czernik (25 Magulski), Hreśka, Rybski, D.Baboń (65 S. Baboń), Łukaszczyk (65 P. Kamiński), Walkosz, Mrugała, F. Kamiński, Sulka.
Bystry: Graca – M. Żołnierczyk, A. Żołnierczyk, Słodyczka, Mitoraj, Powrózek (46 Salamon), Jaszewski, Potrząsaj, Pajda ( 80 Pitoń), Prokop, Malacina.

Gospodarze po raz ostatni grali pod batutą Pawła Podczerwińskiego. Przenosi się do Glinika Gorlice. Na pewno nie takiego pożegnania oczekiwał trener. Jego zespół w pierwszej połowie miał sporą przewagę, ale nie potrafił jej wykorzystać. Wszystkie strzały szaflarzan szybowały nad poprzeczką lub minimalnie mijały słupki. Festiwal „lotów” zapoczątkował w 8 minucie Sulka z 16 metrów. Potem w jego ślady poszedł Mrugała (25 min.) i Magulski (38 min.). Mało tego w 42 minucie Mrugała z 5 metrów przestrzelił, a Magulski w zamieszaniu podbramkowym huknął nad poprzeczkę.

- Nie mamy farta. Chyba bramka Bystrego jest zaczarowana – psioczyli kibice w przerwie meczu. Nie zdawali sobie sprawę, że po zmianie stron przyjdzie im przełknąć gorzką pigułkę.

Piłkarze Bystrego w pierwszej połowie mieli tylko jedną golową sytuację. W 5 minucie Słodyczka z wolnego huknął jak z armaty, lecz piłka pofrunęła nad bramką. Za to już w 4 minucie po przerwie mieli powody do radości. Akcja poszła z prawej strony i Salamon uderzył po długim rogu. Nim piłka zatrzepotała w siatce, odbiła się jeszcze od poprzeczki. Potem w niechlubnej roli wystąpił Hreśka. Sfaulował na linii pola karnego szarżującego rywala i arbiter podyktował karnego. Skutecznie „jedenastkę” wyegzekwował Słodyczka. Upłynęła minuta i równo z trawą ściął rywala, a w „nagrodę” sędzia odesłał go pod prysznic. Gospodarzy w 75 minucie „dobił” Salamon. To zasługa kolegów z drużyny, którzy wyłożyli mu piłeczkę jak na patelni do „pustaka”. 


Lepietnica Klikuszowa – ZOR Frydman 4:3 (3:1)
Bramki: D. Żółtek 3, 12 karny, 50, Antolec 25 – G. Bałachut 38, E. Brynczka 60 karny, 90.

Sędziował Zbigniew Suwada z Jabłonki.
Żółte kartki: Matuszek, Wojciech Żółtek – S. Janczy, B. Brynczka.

Lepietnica: Pępek – Kowalczyk, D. Żółtek, Wojciech Żółtek, Nosalik, Chudoba (75 Parniewicz), Matuszek (62 Opyrchał), Antolec, Madeja (66 Chorążak), R. Szeliga (58 Wiesław Żółtek), Dziurdzik.
ZOR: M. Janczy – Kutarnia, Milaniak, S. Janczy, M. Błachut, G. Błachut, Pisarczyk, B. Brynczka, E. Brynczka, Zygmond, Prelich.

Wynik wskazywałby na wyrównana walkę, ale w rzeczywistości to gospodarze dominowali na boisku. Mieli jednak chwile przestojów i nonszalancji w defensywie i to kosztowało ich utratę trzech goli. Jedynie w doliczonych minutach meczu mogli drżeć o końcowy rezultat. Goście wtedy zastosowali starą maksymę Jana Tomaszewskiego, czyli grę na aferę. Wywalczyli dwa wolne, ale po nich golem nie „zaśmierdziało”.

Kilkuszowianie już po 25 minutach prowadzili 3:0. W 3 minucie do dośrodkowania z rzutu rożnego najwyżej wyskoczył D. Żółtek i głową pokonał golkiepera przyjezdnych. W 12 minucie tenże zawodnik pewnie wykonał „jedenastkę”. Wypracował karnego Antolec, który przeprowadził kapitalną indywidualną akcję, mijając trzech rywali. Dopiero czwarty go zatrzymał, ale…nieprawidłowo, gdy był już na czystej pozycji. W 25 minucie gospodarze przeprowadzili filmową akcję. Piłka krążyła od nogi do nogi, aż wreszcie otrzymał ją Antolec i znalazł się oko w oko z M. Janczym, pokonując go na raty.

Wydawało się, że jest po meczu. Tak zapewne pomyśleli również piłkarze Lepietnicy. Zdekoncentrowali się i zaczęli popełniać błędy. Mnożyły się rzuty wolne. Wreszcie miejscowi za nonszalancje ponieśli karę. E. Bryniczka świetnym podaniem uruchomił G. Błachuta, który obrócił się i zgubił obrońcę. Znalazł się sam na sam z Pępkiem i nie dał mu szans.

Po zmianie stron Wojciech Żółtek z wolnego rzucił piłkę zza obrońców, a D. Żółtek głową wpakował ją do bramki. 10 minut później strzelec został negatywnym bohaterem, gdyż sfaulował w niegroźnej sytuacji E. Brynczkę, który sam z jedenastu metrów wymierzył sprawiedliwość. Od tego momentu drużyna przyjazna zamykana była na swojej połowie w hokejowym „zamku”. Trzy „steki” zmarnował Chorążak i sam tylko wie jak to uczynił. Po meczu z nikim nie chciał mówić, taki był wkurzony. Za to goście w 90 minucie przeprowadzi indywidualną akcję. E. Brynczka uciekł skrzydłem klikuszowianom i uderzył po długim rogu. Pępek musiał wyjmować futbolówkę z siatki. 


Granit Czarna Góra – Sokolica Krościenko 0:2 (0:0)
Bramki: Wojtyczka 60, Wojtarowicz 85.

Sędziował Czesław Żądło z Rokicin Podhalańskich.
Żółte kartki: Janusz Hełdak, P. Sarna – Zachwieja.
Czerwona kartka: Janusz Hełdak ( druga żółta na ławce rezerwowej).

Granit: P. Gogola – A. Kiernoziak, D. Twardosz, Józef Hełdak (46 Sz. Twardosz), Lichacz, J. Sarna, Janusz Hełdak (56 Sz. Kiernoziak), A. Gogola, P. Sarna, Pawlica.
Sokolica: T. Zając – Kasprzak, Topolski, M. Bobak, Waksmundzki, K. Bobak, K. Zając, Wojtyczka (83 Wojtarowicz), Czubiak, Orkisz, Zachwieja (60 Kudas; 81 Murzyn).

- Gramy bez farta – powiedział szef Granitu, Eugeniusz Gogola. – Spotkanie było wyrównane, z optyczna przewagą Granitu, ale świetnie w bramce gości spisywał się T. Zając.

To bramkarz Sokolicy powstrzymał gospodarzy, którzy marnowali sytuacje na…zawołanie. Nie wykorzystali trzech „setek”. Dwa razy młody Sz. Twardosz i raz P. Sarna. To się zemściło. W 60 minucie goście wyprowadzili zabójczą kontrę. Orkisz rozprowadził cały kontratak i wyłożył piłkę Wojtyczce do pustej bramki. Gospodarze rzucili się do odrabianie start. Robili dużo szumu przed szesnastką Sokolicy, nękali bramkarza strzałami z dystansu, ale… 5 minut przed końcowym gwizdkiem nadziali się na kolejne kontruderzenie, po którym będący 2 minuty na boisku Wojtarowicz utonął w objęciach kolegów.

TABELA:

LP
DRUŻYNA
MECZE
PUNKTY
BRAMKI
1
Jarmuta
4
12
10-4
2
Szaflary
4
9
13-8
3
Wiatr
4
9
8-5
4
Czarni
4
8
14-11
5
Sokolica
4
8
10-7
6
Bystry
4
6
11-6
7
Lepietnica
4
6
12-9
8
Huragan
4
6
5-6
9
ZOR
4
5
6-5
10
Babia Góra
4
4
6-9
11
Skawianin
4
3
9-11
12
Orkan
4
2
1-10
13
Granit
4
1
1-10
14
Lubań
4
0
7-19

Teksty Stefan Leśniowski
Zdjęcia Mateusz Leśniowski

Komentarze







Tabela - III liga

Lp Drużyna Mecze Punkty
1. Avia Świdnik 9 18
2. Wieczysta Kraków 9 18
3. Siarka Tarnobrzeg 9 17
4. Garbarnia Kraków 9 17
5. Chełmianka Chełm 9 16
6. Star Starachowice 9 15
7. KSZO 1929 Ostrowiec Świętokrzyski 9 15
8. Czarni Połaniec 9 15
9. Świdniczanka Świdnik 9 14
10. Podlasie Biała Podlaska 9 13
11. Unia Tarnów 9 12
12. Wiślanie Jaśkowice 9 11
13. KS Wiązownica 9 10
14. Wisłoka Dębica 9 9
15. Podhale Nowy Targ 9 8
16. Orlęta Radzyń Podlaski 9 5
17. Karpaty Krosno 9 5
18. Sokół Sieniawa 9 4
zobacz wszystkie tabele

Terminarz

zobacz więcej
reklama