- Nawet tych najlepszych zaskoczyliśmy rodzajem trasy i charakteryzacją odcinków – stwierdził Rafał Luberda. – Trasa wiodła potokiem, zawodnicy nie mieli śladu, bo za każdym razem woda i kamienie się zmieniały. Niespodzianką dla wszystkich była dojazdówka potokiem. Sporo pracy włożyliśmy w przygotowanie imprezy. Trwały dwa miesiące. Dziękujemy Bogu, że pogoda i kibice dopisali.
Większość sekcji była usytuowana w potokach, po kamieniach. Zawodnicy nie mogli złapać śladu w mętnej wodzie, po każdym przejeździe dno potoku zmieniało profil. Toteż nawet ci, którzy jechali w grupie A łapali trójki. Niekwestionowanym królem polowania ponownie został Garbiel Marcinów. Wygrał zarówno sobotnią jak i niedzielną rywalizację z braćmi Łukaszczykami. Kolejność w oba dni była taka sama. Drugi był Michał, trzeci młodszy jego brat Kuba.
W grupie B selekcjoner reprezentacji kraju, trener i prezes AMK Gorce, Rafał Luberda jest jak wino. Dziesięcioletnia przerwa w startach nie odbiła się negatywnie na jego dyspozycji. Jak dawniej zachwyca kapitalną techniką i łatwością z jaką pokonuje sekcje. Wygrał obie eliminacje, łapiąc w każdej po 12 punktów karnych. Drugi Hajduk (Smok) miał odpowiednio 39 i 24 punktów karnych na koncie.
W grupie C niezniszczalny Boguś Sięka (AMK Gorce) wygrywa obie eliminacje. W pierwszym dniu miał 19 podpórek, a nazajutrz o jedną mniej. W niedzielę z Ryncarzem (Smok Kraków) wygrał jedną nogą.
Tym słabszym jeźdźcom motocykle stawały dęba, przewracały się, ześlizgiwały się z mokrych skał. Pomagali wtedy wszyscy wydostać maszynę z potoku. Stromy, prawie pionowy podjazd na sekcji numer pięć, w czasach jazdy Tadka Błażusiaka był atrakcją, bo kończył się 3,5 metrowym wyskokiem na mostek. Teraz jeźdźcy omijali mostek, wyjeżdżając bokiem. To co mogło z pozoru wydawać się trudne, dla najlepszych było bułką z masłem. Przejeżdżali bez podpórki.
Stefan Leśniowski