17.07.2009 | Czytano: 1453

Na bosaka z dwoma połówkami roweru

Siódma edycja maratonu z cyklu Eska FujiFilm Bikemaraton rozegrana została w Tarnowie. Jednocześnie była to przedostatnia eliminacja Pucharu Polski, który ma wyłonić kadrę ma mistrzostwa świata w Gratzu w Austrii.

Wzięło w niej udział blisko 700 kolarzy. Ścigali się na trzech dystansach – Giga, Mega i Mini. Wśród uczestników nie zabrakło kolarzy ze „stajni” Górskie Orły Kelly’s Team Nowy Targ, ale… w osłabionym składzie. Bartłomiej Grzybacz, Albert Głowa i Debora Jaworska przygotowują się do startu w mistrzostwach Polski i start w Tarnowie sobie odpuścili. Odbiło się to od razu na wynikach w drużynówce. Dotychczas górale w każdej edycji nie schodzili z „pudła”. W Tarnowie zajęli siódme miejsce, z dorobkiem 2273 pkt., ale w klasyfikacji generalnej plasują się na drugim miejscu, mając na koncie 17565 punktów.

Na ten dorobek zapracowali: Dawid Nowicki, który wniósł dla zespołu 605 punktów, Mirosław Bieniasz (596), Remigiusz Zachara (572) i Konrad Bochenek (500). Trzej pierwsi wystartowali na najdłuższym dystansie, Bochenek ścigał się na trasie Mega. Tylko dwaj ostatni z wymienionych stanęli w swoich kategoriach na podium. W najmłodszej kategorii Bochenek zajął drugie miejsce. Prowadzi w klasyfikacji generalnej, mając na koncie 3375 zdobytych punktów. Trzeci w M5 był Zachara, który w „generalce” plasuje się na 9. miejscu (1708 pkt.) Na siódmym miejscu w M3 finiszował Bieniasz, który utrzymał przodownictwo w klasyfikacji łącznej (4347 pkt.). W M2 11. miejsce przypadło Nowickiemu, a 13. Tomaszowi Ziembli.

- Trasa była bardzo trudna, zdewastowana powodzią – mówi szef nowotarskiej grupy, który startował na dystansie Mega, Jan Blańda. - Wielka woda sięgała wysokości 1,5 metra „budując” 80 centymetrowe urwiska, które były bardzo niebezpieczne. Wąwozy wyryte przez strumienie, czy wielkie wyrwy wśród kamieni, zapamiętają na długo chyba wszyscy. W koleinach nie trudno było o „glebę”. Niektórzy z rowerami na plecach pokonywali fragmenty trasy, a jeden z kolarzy na bosaka minął linię mety z dwoma połówkami roweru w rękach. W taki sposób pokonał 10 kilometrów! Wpadł do dwumetrowej dziury. Na szczęście chłopisku nic się nie stało. Trzy czwarte rundy były rewelacyjne, wymagające i szybkie, końcówka zaś wytrzymałościowa. Tuż przed metą trzeba było jeszcze wspiąć się na Górę Św. Marcina, szczyt, który tuż po starcie rozwiał nadzieje na dobry wynik wielu uczestnikom. Od nas Anna Kowalczyk nie ukończyła wyścigu i w klasyfikacji generalnej spadła na trzecie miejsce (2038 pkt.). Wszyscy z duszą na ramieniu pokonywaliśmy zacienione zjazdy, gdzie niepodzielnie królowało błoto. Blokowały się hamulce, trawa plątała się w przerzutkach.

Jan Blańda startował w grupie M5 i finiszował na 11. pozycji. Lepiej czuł się na tej trasie Mieczysław Berezik, który był drugi, a w punktacji łącznej przewodzi stawce z wynikiem 2770 pkt. W M4 na 29. pozycji dotarł do mety Grzegorz Niwiński, a na najniższym stopniu podium w kategorii M3 stanął Mariusz Ciekliński, lider „generalki”, z dorobkiem 3367 „oczek”. W M2 jedenasty czas wykręcił Mateusz Wzorek.

Zdecydowanie lepiej zaprezentowały się kobiety. Trzy stanęły na „pudle”. Na jego najwyższym stopniu Katarzyna Galewicz, w kategorii K3. W tym roku częściej startuje na dystansie Giga i w na tym dystansie w punktacji łącznej sklasyfikowana jest na drugim miejscu (3374 pkt.). Druga na mecie w K2 i „open” pojawiła się Katarzyna Polakowska., trzecia w „generalce” (2977). Szybciej od niej 64-kilometrowy odcinek pokonała Anna Sadowska. Również na drugiej pozycji finiszowała w K3 Elżbieta Spławska, liderka cyklu (3468 pkt.).

Tekst Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama